Mamy w pracy szefa, który jest bardzo czuły na swoim punkcie.
Kiedy ktoś z dyrekcji zwróci mu uwagę, wyżywa się na nas. Albo krzyczy z byle powodu i każdemu wytyka błędy, albo przeciwnie - nie odzywa się do nikogo. Chodzi wtedy ponury, a jak wybuchnie - lepiej nie wchodzić mu w drogę.
Nie wiemy, co zrobić. Koleżanka mówi, że powinniśmy poprosić go o rozmowę. I wyjaśnić, że jego zachowanie nie sprzyja dobrej pracy. Najlepiej, gdybym ja to zrobiła, bo pracuję najdłużej. Ale kolega mówi, żeby siedzieć cicho, bo będzie jeszcze gorzej.
Małgosia (46 l.)