To jest po prostu nieuczciwe!
Mogę ci jakoś pomóc? - zaczepiła mnie sąsiadka, z którą byłam w koleżeńskich stosunkach. - Nie wiedziałam, że macie kłopoty...
- Jakie kłopoty? - zdziwiłam się.
- No z twoją mamą i ty z pracą... Mnie przecież mogłaś powiedzieć. Myślałam, że znamy się tyle lat...
- O czym ty mówisz?
- Przede mną nie musisz przecież udawać. Twoja Hania wszystko mi powiedziała. Że babcia choruje, a leki są bardzo drogie, że ty zaraz możesz stracić pracę. Wczoraj zobaczyłam, że chlipie przy oknie na klatce, to do niej podeszłam. A ona zwierzyła mi się, że nie pojedzie na wycieczkę, bo sytuacja w waszym domu na to nie pozwala. Nie obraź się, dałam jej połowę kwoty. Oddasz mi, kiedy będziesz mogła...
To wszystko nie mieściło mi się w głowie. Pobiegłam do domu.
- Jak mogłaś? - naskoczyłam na moją 13-letnią córkę. - Co ty za głupoty ludziom opowiadasz? Pani Malinowska mi powiedziała, że dała ci jakieś pieniądze. Co ty sobie wyobrażasz? Co ludzie o nas sobie pomyślą?
Hania wzruszyła ramionami.
- O co ci chodzi, przecież to działa. Jak ty mi nie chcesz dać na moje wydatki, to muszę kombinować. Zawsze mówiłaś, że sprytnym żyje się łatwiej.
Aż mnie na chwilę zatkało.
- Hania, to nie spryt, tylko oszustwo i naciągactwo! Przecież ty kłamałaś.
- Oj tam, zaraz kłamałam... Nie rozumiesz, jak to działa? W sklepie każdy chętnie dołoży grzecznemu dziecku, jak mu zabraknie dwa złote do zapłaty na zakupy dla babci. Spryt i tyle!
- Nie, moja droga, tak się nie robi! Masz natychmiast przestać. Powiesz mi, od kogo wyciągnęłaś i ile. Ja to wszystkim pooddaję, ale potrącę ci z kieszonkowego, żebyś miała nauczkę. I masz mi obiecać, że nigdy więcej tego nie zrobisz!
Okazało się, że moja córka ponaciągała na drobne kwoty mnóstwo osób. A co najgorsze, czuje się pokrzywdzona i nie rozumie, o co ja się czepiam. Tłumaczę jej, że to nieuczciwe, że tak nie można, że wykorzystuje dobroć innych. A ona swoje, że to zaradność życiowa. Już mi ręce opadają. Jak mam jej to wytłumaczyć tak, żeby zrozumiała?
Wiesława Bosacka z Warki