Ty po prostu nigdy mnie nie chciałaś!
- Moja Jagoda przechodzi chyba okres buntu - żaliłam się swojej przyjaciółce Ani. - Zrobiła się niegrzeczna, nie słucha mnie, wręcz lekceważy...
- Dziewczyna ma 14 lat, to trudny wiek, sama wiesz - uśmiechnęła się Ania.
- Niby wiem, ale nie mogę się z tą nagłą odmianą pogodzić - westchnęłam. - Zwłaszcza że ani ze starszymi córkami, ani z synem nie miałam takiego kłopotu. No cóż, ale gdy oni byli w tym wieku, ja sama byłam dużo młodsza.
- Właśnie! Teraz młodzież jest zupełnie inna - przyznała przyjaciółka. - A ty urodziłaś Jagodę późno, nic dziwnego, że trudniej ci ją zrozumieć.
- Tak... Miałam już 40 lat i odchowane dzieci, gdy zaszłam w czwartą ciążę. Nie planowaliśmy tego z Markiem, to była wpadka, ale...
W tym momencie drzwi otworzyły się nagle i do pokoju wpadła Jagoda.
- Wszystko słyszałam! - wypaliła. - Czyli byłam niechcianym dzieckiem, tak? Nikt mnie nie potrzebował, bo rodzinka już była w komplecie, a tu nagle kolejny dzidziuś! - zaczęła krzyczeć. - Teraz rozumiem, dlaczego stale się mnie czepiasz! Ty po prostu mnie nigdy nie chciałaś i nie kochałaś, dlatego! Trzeba było mnie usunąć! - rozpłakała się.
- Co ty wygadujesz córeczko?! Jak możesz?! - mnie też łzy stanęły w oczach. - Nigdy mi to przez myśl nie przeszło! Owszem, byłam przestraszona, ale bałam się o ciebie, czy urodzisz się zdrowa, czy wszystko będzie w porządku, czy nie za późno na rodzenie...
- Nie wierzę - chlipała Jagoda. - Na pewno byłaś wściekła, że zaszłaś w nieplanowaną ciążę! Niepotrzebny ci był kolejny dzieciak!
- To bzdura! - zaprotestowałam. - To, że nie byłaś planowana w ogóle się nie liczy. Jak się urodziłaś, byłam najszczęśliwsza na świecie. Pokochałam cię od razu i nadal kocham cię nad życie tak samo jak twoje rodzeństwo! - tłumaczyłam.
Ale Jagoda nie chciała mnie słuchać. Zaperzyła się i zachowywała tak, jakby moje słowa wcale do niej nie docierały.
- Oni zawsze mieli lepiej niż ja! Teraz wiem dlaczego! - nie dawała za wygraną. - Przeprowadzę się do babci, ona tylko naprawdę mnie kocha! - wysapała i wyszła, trzaskając drzwiami.
Ania, która siedziała osłupiała przez całą naszą rozmowę, tylko westchnęła.
- I co teraz zrobisz? - spytała.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam zrozpaczona. - Tego, co usłyszała, już nie da się cofnąć.
Jagoda ma do mnie straszny żal, ale co ja jestem winna? Powiedziałam jej prawdę, kocham ją przecież i zawsze kochałam! Ale jak mam ją uspokoić, by nie tak rozpaczała. Boję się, że oddali się ode mnie na dobre. Nie chcę stracić córki. Jak do niej dotrzeć?
Urszula Kotowska z Knurowa