Tylko stroje jej w głowie...
- Stroje są dla ciebie ważniejsze niż nauka? Dziewczyno, co z tobą?! Ile godzin można spędzać przed lustrem? - spytałam zdenerwowana moją 14-letnią córkę, Polę.
Weszłam do jej pokoju i zastałam ją wśród sterty ciuchów. Nie po raz pierwszy zresztą. Tak się dzieje od czasu, gdy zaczęła chodzić do gimnazjum. Nauka poszła w kąt. Jest zagrożona z matematyki, polskiego i angielskiego. Cały wolny czas poświęca na chodzenie po galeriach handlowych i gadaniu z koleżankami o łaszkach.
A ostatnio nawet zaczęła się malować, jak idzie do szkoły.Tylko to jej w głowie!
- Daj jej spokój, jak przeholuje, to z nią pogadam - bagatelizuje mąż.
Ja jednak nie mogę spokojnie na to patrzeć. Po powrocie z wywiadówki postanowiłam z córką poważnie porozmawiać.
- Na strojenie i malowanie masz jeszcze czas. Dopóki nie poprawisz ocen, nie wolno ci użyć nawet błyszczyka do ust - oznajmiłam.
Pola ze złości zaczęła płakać. Miałam ochotę trzepnąć ją którymś z ciuchów, ale się powstrzymałam. Powiedziałam tylko:
- Pamiętaj, smarkulo. Po pierwsze - nauka, po drugie - nauka i ubieranie się, jak na uczennicę przystało. I nie obchodzi mnie, jak chodzą do szkoły twoje koleżanki.
Muszę jakoś ten jej pęd do malowania i strojenia się powstrzymać. I nie mam zamiaru przejmować sią obojętnością męża. Tylko nie wiem, jak to skutecznie zrobić?
Grażyna M. z Olkusza
Co robić w tej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 50/51 (w sprzedaży od czwartku 16 grudnia br.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne