- Słyszałam, że wybieracie się na imprezę urodzinową. Może po was przyjechać? - zaproponowałam Hani, szkolnej koleżance mojej 16-letniej córki.
Spotkałam ją w windzie. Zagadnęłam ją, bo Paula, moja córka, wspomniała o "szesnastce" Maćka.
- Nie, nie, dziękuję. Po mnie przyjadą rodzice - usłyszałam od Hani.
- To może zabiorą i Paulę? - spytałam niczego nie podejrzewając.
- Może... - mruknęła i po wyjściu z windy szybko się pożegnała.
Trochę mnie to zastanowiło. Po powrocie z pracy spytałam córkę o dziwne zachowanie jej zwykle bardzo wylewnej koleżanki.
- Po co ją wypytujesz o takie rzeczy?! - krzyknęła. - Nie wybieram się tam. Nie będę się bawić ze smarkaczami ze szkoły.
- To z kim ty się spotykasz? Przecież ostatnio jesteś gościem w domu - próbowałam wyjaśnić.
- Z nikim - mruknęła.
Założyła słuchawki na uszy i już było po rozmowie.
Oczywiście, nie dałam za wygraną. Pomocna okazała się mama Hani. Spotkałam ją następnego dnia. Nie owijała w bawełnę. Od córki wiedziała, że jakieś dwa miesiące temu Paula odsunęła się od szkolnych kolegów.
- Poznała jakiegoś studenta - powiedziała. - Ponoć spotykają się. Chwaliła się Hance, że była na imprezie w klubie studenckim. Pani jej pilnuje. Alkohol, narkotyki, jeszcze do łóżka ją zaciągnie...
Zdenerwowałam się. Wzięłam Paulę w krzyżowy ogień pytań.
- Spoko, mamo, to tylko kolega - powiedziała, kiedy trochę ochłonęła.
- Byłaś z nim w klubie? - spytałam.
- A gdzie mam z nim chodzić? - syknęła.
- A kto cię tam wpuszcza? Przecież ty masz dopiero 16 lat! - nie mogłam ukryć zdziwienia.
- Ale wyglądam na więcej. Wolę jego znajomych, niż tych przygłupów ze szkoły - wypaliła.
Kilka dni potem zadzwonił telefon. Było późno, Paula, jak zwykle ostatnio, była nieobecna. Dzwonili z policji.
- Boże - od razu wpadłam w panikę. - Paula! Czy coś jej się stało?!
- Nie - odparł sucho funkcjonariusz. - Córka państwa jest u nas, w komisariacie. Proszę po nią przyjechać.
Przerażeni wskoczyliśmy z mężem w taksówkę.
- Córka wybrała sobie chyba nieodpowiednie towarzystwo - poinformował nas na miejscu policjant. - Jej starsi koledzy awanturowali się w klubie, właściciel nas wezwał, a przy okazji okazało się, że jeden z nich miał przy sobie niewielką ilość narkotyków... Radziłbym zwrócić na córkę baczniejsza uwagę...
O mało nie zemdlałam...
- Idziemy! - mąż chwycił Paulę za rękę i wyszliśmy. - Wybijemy ci z głowy tych twoich kolesi - powiedział.
Dostała zakaz wychodzenia po lekcjach z domu. Przez parę dni się stosowała, ale później znikała, kiedy tylko mogła. Kiedyś specjalnie wcześniej wróciłam do domu. Córki nie zastałam, chociaż przez komórkę zapewniała, że siedzi w swoim pokoju i odrabia lekcje.
Ręce opadają. Jedna z sąsiadek życzliwie nas poinformowała, że widziała Paulę w grupie starszych od niej chłopaków i dziewczyn w kawiarni. Druga nie omieszkała powiedzieć, że podwiózł ją do domu samochodem jakiś młody mężczyzna... Ostatnio "sprowadziliśmy" na tydzień babcię. Paula i tak robiła, co chciała. Mówiła, że wychodzi do koleżanki, do biblioteki... Kłamała. Co z nią zrobić? Jak jej wytłumaczyć, żeby trzymała z rówieśnikami, bo na kluby i towarzystwo studenckie jeszcze za wcześnie.
Milena D. z Rzeszowa
Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 52 (w sprzedaży od czwartku 26 grudnia br.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne