– Jestem zupełnie bezradna – łkałam do słuchawki mojej przyjaciółce zaraz po awanturze z moją córką. – Nie wiem co mam z nią zrobić? To już przechodzi wszelkie wyobrażenie!
- Co się tym razem stało? - zapytała współczująco Iwona.
- To było tak straszne, że nawet nie jestem ci w stanie tego opowiedzieć...
I nie byłam. Do tej pory myślałam, że wszystko da się osiągnąć miłością, a nie zakazami. Tym razem jednak moja szesnastoletnia córka przekroczyła wszelkie granice.
Długo na nią z mężem czekaliśmy. Urodziła się, gdy miałam 35 lat. Oszaleliśmy na jej puncie. Byliśmy często krytykowani przez rodzinę, że jej pobłażamy, ale nie mieliśmy z nią żadnych problemów.
Wszystko zmieniło się, gdy dwa lata temu mój mąż dostał zawału. I po paru dniach zmarł w szpitalu. To wstrząsnęło nami obydwoma. Byłam pewna, że wspólna tragedia zbliży nas do siebie. Pomyliłam się jednak. Córka opuściła się w nauce. Uważałam, że w takiej sytuacji to zrozumiałe i minie. Wkrótce zaczęła jednak znikać wieczorami z domu.
- Gdzie byłaś? Co robiłaś? - pytałam zaniepokojona, gdy wracała.
- A z koleżankami. Nie znasz ich - odburkiwała.
Coraz częściej była niegrzeczna i opryskliwa. Coraz mniej czasu spędzała ze mną w domu. Siedziałam sama i cierpiałam, a ona... chodziła na imprezy!
- Gdzie byłaś? - krzyczałam, kiedy po raz pierwszy wróciła nad ranem do domu. - Dzwoniłam po szpitalach przekonana, że coś ci się stało!
- Odwal się - powiedziała wtedy i poczułam od niej alkohol.
- Piłaś? - zawołałam - Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?
- S..padaj - wydukała, przepchnęła się obok mnie i zwaliła na łóżko nieprzytomna.
Zostałam w przedpokoju sama, przerażona tym, co się przed chwila wydarzyło. Byłam jednak szczęśliwa, że nic jej się nie stało. Następnego dnia, robiłam jej tylko pełne miłości wymówki.
- Kochanie, tak się o ciebie martwiłam. Myślałam, że mi serce pęknie, kiedy nie wracałaś - ciągnęłam ze łzami w oczach. - Błagam cię, zadzwoń następnym razem.
- Jasne - mruknęła i poszła do siebie.
Od tamtego momentu było coraz gorzej. Czekałam na nią po nocach, a ona wracała pijana. Krzycząc i płacząc, domagałam się od niej szacunku, a ona tylko burczała coś pod nosem.
Aż w końcu podczas ostatniej awantury wypaliła "Spieprzaj, stara wariatko!".
- Jak możesz... koniec z tym wszystkim! Nigdzie nie wyjdziesz - oparłam się o drzwi frontowe.
Daniela doskoczyła do mnie i próbowała otworzyć drzwi. Zaparłam się i wtedy... spoliczkowała mnie! Przeżyłam szok. Byłam tak zaskoczona, że odepchnęła mnie i wypadła z domu.
Przyjaciółka radzi mi, że powinnam oddać ją do szkoły z internatem. Nie chcę rozstawać się z moim dzieckiem, ale obawiam się o jej przyszłość. Czy jest jakiś sposób by do niej dotrzeć? Jak zawrócić ją ze złej drogi?
Izabela S. z Lęborka
Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 2/13 (w sprzedaży od czwartku 10 stycznia 2013 r.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne
Zdjęcie: Diomedia osoby na zdjęciu są modelami i nie mają nic wspólnego z opisywaną historią.