Wciąż pyskuje do nauczycieli
Po raz trzeci w tym roku szkolnym wezwano mnie do szkoły w sprawie zachowania mojego 12-letniego syna, Kuby.
- To, co on wyprawia jest skandaliczne - usłyszałam od wychowawczyni. - Wczoraj znów bezczelnie oznajmił nauczycielce angielskiego, że nie zna języka.
- Czyli konkretnie co powiedział? - zapytałam zdenerwowana.
- Powiedział, że guzik go obchodzi, co gada to babsko, bo się na niczym nie zna. Proszę pani - westchnęła. - Kuba jest w szóstej klasie, przed nim egzaminy i gimnazjum. Niech pani na niego wpłynie, bo może mieć kłopoty. Sama pani wie, że orłem w nauce to on nie jest - zakończyła.
- Dziwne - broniłam syna. - W domu w ten sposób się nie odzywa, może w klasie panuje taka atmosfera...
- Atmosfera?! - obruszyła się wychowawczyni. - My, nauczyciele, mamy swój program, staramy się temperować zachowania uczniów i doprowadzić ich do gimnazjum, ale wszystkiego przecież nie zrobimy za rodziców!
"No tak, chcą się go jak najszybciej pozbyć, bo nie potrafią sobie z nim poradzić" - pomyślałam niezadowolona, ale powiedziałam co innego:
- Oczywiście, porozmawiam z nim.
- Kuba! - w domu od razu przystąpiłam do ataku. - Dlaczego pyskujesz nauczycielom? Nie rozumiesz, że to nie tylko niegrzeczne, ale i po prostu głupie? Chcesz mieć kłopoty?
- Wcale nie pyskuję, tylko mówię, co myślę. Mam prawo do własnego zdania, zawsze tak mi mówiliście - odparował. - Anglistka na mnie naskarżyła, tak? Szkoda, że nie powiedziała, że jej lekcje są tak nudne, że wszyscy śpią. A Maryśka, której tata pracuje w Anglii i ona stale tam jeździ pęka ze śmiechu, bo ta pani przekręca wyrazy.
- To niech Maryśka jej zwraca uwagę , a nie ty - nie wytrzymał Marek, mój mąż. - Poza tym liczy się też forma. To, w jaki sposób wyrażasz swoje zdanie jest niedopuszczalne. Przecież panią musiało to zaboleć!
- Eee tam, nic takiego nie powiedziałem - Kuba najwyraźniej nie rozumiał. - Nauczyciele widzą i słyszą we mnie tylko złe rzeczy. A jak coś im się nie podoba, to się mszczą! A że jestem dobry z przyrody, to nie pamiętają! - wysapał urażony.
- Kuba, proszę cię, musisz się jednak hamować, Nie można tak zawsze mówić, co się myśli, bo nie wolno nikogo obrażać, nie rozumiesz tego?
- Rozumiem, ale to prawda, co powiedziałem. - syn wzruszył ramionami. - A oni też stale nas obrażają i w dodatku krzyczą! Dlaczego?! Nauczyciele mają prawo, a my nie?
Jestem w kropce. Zawsze staraliśmy się z Markiem wychowywać syna tak, by nie kłamał. Nie przewidzieliśmy, ze to może obrócić się przeciwko niemu. Kuba jest bystry, zauważa fałsz innych i buntuje się. Ale z drugiej strony przekracza normy grzeczności. W życiu nikt przecież nie może pozwolić sobie na całkowitą szczerość. Jak go tego nauczyć, ale tak, by nie stał się miłym, ale cynicznym kłamczuchem?
Małgorzata Duszyńska ze Złotowa