Reklama

Zdradził, a teraz chce wrócić: Zgodzić się?

Moja historia pewnie jest typowa, gdybym usłyszała ją od innej kobiety, wiedziałabym, co jej doradzić. Jednak gdy nieszczęście dotknęło mnie, okazało się, że jestem bezradna.

Mój mąż, mój Janek, jak zawsze o nim myślałam i mówiłam, po 17 latach małżeństwa odszedł do innej kobiety... To było rok temu. Zostawił mnie z dwojgiem dzieci, niczym się nie martwił, nic mi nie wyjaśniał. 

- Zakochałem się - oznajmił, wziął rzeczy i wyprowadził się. Nie będę pisać, co wtedy przeżyłam, jak walczyłam ze sobą, by moje dzieci nie widziały, co przeżywam. Brałam leki, chodziłam do pracy, zajmowałam się codziennością,  jakoś przeżyłam. Nie występowałam o rozwód, bo na sądy nie miałam siły. Janek dawał na dzieci, wprawdzie niewiele, ale zawsze coś... Poza tym nie odzywał się, mieszkał z "ukochaną" daleko ode mnie, z dziećmi sam się kontaktował, nie widywaliśmy się. 

Reklama

Aż do zeszłego miesiąca, kiedy to Janek stanął w drzwiach naszego mieszkania z walizką i skruszonym wyrazem twarzy. 

- Nie udało nam się - powiedział. - Nie mam gdzie się podziać, a przecież nadal jesteśmy małżeństwem... - usłyszałam. Nie wierzyłam własnym uszom! Chciałam trzasnąć drzwiami, ale... nie mogłam. Jestem zrozpaczona i nie wiem, co robić. Nienawidzę go, bo mnie upokorzył i skrzywdził dzieci, ale z drugiej strony faktycznie to mój mąż i ojciec moich dzieci. One pewnie chciałyby, żebyśmy byli razem. Ale czy ja dam radę z nim żyć, uwierzyć mu? Poza tym, czy to nie bezczelność, czy nie zrobi mi tego znowu? Co robić?

Marzena (42 l.)


Chwila dla Ciebie
Dowiedz się więcej na temat: żona | małżeństwa

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy