Reklama

Zrozum, to nie jest towarzystwo dla ciebie

Czy pani widziała, z kim zadaje się pani córka? - spytała mnie sąsiadka z parteru i dodała kąśliwie: - To nie jest przecież towarzystwo dla takiej młodej dziewczynki.

Musiałam przyznać jej rację. Od kilku miesięcy mam problemy ze swoją 13-letnią Agatą. Gdy po lekcjach zaczęła znikać na całe godziny na podwórko, byłam przekonana, że spędza tam czas ze swoimi rówieśnikami. Tym bardziej, że nie zaniedbywała się w nauce.

Kiedy wróciła do domu z pomalowanymi na granatowo ustami, pomyślałam, że to wygłupy nastolatek. Ale jak się okazało, córka malowała się już przed wyjściem na podwórko. Kreski na powiekach, jaskrawa szminka na ustach. Taką właśnie spotkałam przy windzie na naszym piętrze.

- Wracaj do domu zmyć to z siebie - kazałam jej, a ona zbiegła na dół schodami. Po prostu sobie uciekła. Nie zamierzałam tego tak zostawić. Pobiegłam za nią, obeszłam podwórko. Nie znalazłam. Czekała ją poważna rozmowa.

Reklama

A moja córka wróciła cała w skowronkach i zachwycona oznajmiła jakby nigdy nic, że kolega przewiózł ją motocyklem po osiedlu.

- Żeby mi to było ostatni raz. Możesz jeździć tylko ze mną lub matką. Dzieckiem jeszcze jesteś - zdenerwował się mąż.

- Ale wy nie jeździcie motocyklem - zauważyła Agata i poszła do swojego pokoju.

- Samochodem ci wystarczy - krzyknął za nią mąż i mruknął: - I jeszcze pyskuje smarkula jedna.

Następnego dnia próbowałam z nią porozmawiać o tym i w ogóle o jej zachowaniu.

- Marcin wszystkich wozi i nikt się nie boi - nadąsała się.

Okazało się, że chłopak pracuje w warsztacie samochodowym i ma... 19 lat.

- To nie jest kolega dla ciebie - stwierdziłam. Zabroniłam też jej się malować. A za całokształt dostała "szlaban" na podwórko na tydzień.

Przyjęła to nadzwyczaj spokojnie. Pomyślałam, że zmądrzała. Ale następnego dnia źle się poczułam i szefowa restauracji zwolniła mnie godzinę wcześniej z pracy. Agaty w domu nie zastałam. Mimo silnego bólu głowy, postanowiłam jej poszukać. Stała w grupie młodzieży za osiedlowym sklepem. I to nie byli rówieśnicy Agaty. Mieli po 16, 18 lat. Dziewczyny i chłopaki. Ktoś trzymał w ręku piwo, większość paliła papierosy. Kazałam jej wracać do domu.

- Zaraz - usłyszałam.

- No, idź jak mama woła - zaśmiał się ktoś. Byłam bardzo stanowcza. Bez niej bym nie odeszła.

- Narobiłaś mi obciachu - syczała. A w domu wpadła w jakąś histerię. Płakała, krzyczała, że nie mam prawa jej kontrolować, że nic złego nie robi.

Natychmiast skontaktowałam się z mężem.

- Wybiję jej to z głowy - krzyczał. - Już ja coś wymyślę.

I wymyślił. Przywiózł teściową do pilnowania Agaty. Ale to mało daje. Zaczęła palić papierosy (znalazłam paczkę w jej plecaku). Ostatnio oznajmiła, że w wakacje wyjedzie z ludźmi z podwórka na koncert jakiegoś zespołu do Katowic. A jak jej nie pozwolimy, to ucieknie. Nie mam pojęcia jak ratować swoje dziecko. Tłumaczę dzień w dzień, że to towarzystwo nie dla niej. Nic do niej nie dociera. Co z nią robić?

Renata Walicka z Łęczycy


Chwila dla Ciebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama