Za co ty go tak nie lubisz?
- Ja go tu nie chcę widzieć! Albo on, albo ja! - wykrzykuje w porywach złości moja 15-letnia córka. Chodzi jej o człowieka, którego ja kocham, a ona akceptowała. Akceptowała do czasu, gdy wprowadził się do naszego domu.
- Zamieszkajmy razem - zaproponowałam pół roku temu Markowi, po 2 latach znajomości. Miałam za sobą burzliwe małżeństwo, rozwód. Marek dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Był bardzo serdeczny dla Asi. Często nas odwiedzał. Rozmawiali, oglądali razem telewizję.
- Kiedy Marek przyjedzie? - dopytywała się często.
- Będę ojcem dla twojej córki - obiecywał mi.
Kiedy stał się domownikiem, był bardzo rozsądny. Nie wtrącał się w moje spory z córką o nieposprzątane mieszkanie, niewyrzucone śmieci...
Nie wytrzymał jednak, kiedy przyłapana na paleniu papierosów i ostro za to skarcona, urządziła mi histeryczną scenę.
- Jesteś ciemna! Co ja takiego zrobiłam? Wszyscy próbują! - wykrzykiwała.
Marek odczekał, aż moja córka się uspokoi i przeprowadził z nią poważną rozmowę. Jak ojciec.
- Palić ci nie wolno, bo będziesz ukarana. A przede wszystkim musisz przeprosić mamę. Obraziłaś ją, a tego ci nie wolno - mówił jej.
- Wszystko mi wolno - wrzasnęła.
No i zaczęło się. Niby wszystko po kilku dniach doszło do normy, ale tylko pozornie... Asia wciąż boczy się na Marka. Robi pod jego adresem kąśliwe uwagi.
- Po co tu sprowadziłaś tego typa? - słyszę raz po raz.
Moje tłumaczenia, że jest to dobry, odpowiedzialny człowiek, który chce dla niej jak najlepiej, nic nie dają. Marek jest przygnębiony. Sytuacja staje się nie do zniesienia. Co robić? Kocham ją, ale nie chcę, żeby rozbiła mój udany związek.
Małgorzata M. z Wejherowa
Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 2 (w sprzedaży od czwartku 12 stycznia br.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne