Reklama

Bo powiem babci!

Moja mama, nauczycielka języka polskiego, od zawsze dbała o to, bym mówiła ładnie i poprawnie. Słysząc, jak jakieś dziecko na podwórku używa słowa: "kurde" lub "kurcze blade", wyglądała przez okno i zapisywała jego nazwisko w swoim notesie. Nieszczęśnik musiał potem napisać sto razy "Nie będę się brzydko wyrażał".

Ja i moja siostra bardzo się pilnowałyśmy, żeby nie splamić honoru matki polonistki. Kiedy brzydkie słowa cisnęły mi się na usta, zbiegałam do piwnicy i tam szepcząc, klęłam jak szewc. Mama żyła w przekonaniu, że żadne brzydkie słowo nie skalało naszych ust...

I tak pewnie by było, gdyby nie moja córuchna... Piekłam właśnie kokosanki na jej urodziny. Michasia pomagała mi wykrawać ciastka i nakładać je na blachę. Potem poszła do swojego pokoju. Spieszyłam się, żeby ze wszystkim zdążyć.

Kiedy wyciągałam blachę z piekarnika, zahaczyłam o blat szafki. Wszystkie ciasteczka zsunęły się z blaszki na podłogę.

Reklama

- Dupa, dupa, dupa!!! - pozwoliłam sobie na mały bluzg, będąc przekonaną, że jestem sama w kuchni.

- Mamo, jak ty brzydko mówisz! - usłyszałam za plecami głos Michasi. - Ta samo jak Paweł z naszej grupy. Pani każe mu wybierać karę: może iść do kąta albo nie jeść podwieczorku.

Czułam, jak blednę.

- Tak? Naprawdę? I co on wybiera? - starałam się zachować fason.

- Niejedzenie podwieczorku. A ty co wybierasz?

- Ja? - byłam zaskoczona pytaniem.

- Ty, ty. Chyba że... - powiedziała z lisią przebiegłością.

- Kochanie, na żadne układy nie idę - odparłam zdecydowanie.

- Ale jak babcia się dowie, że przeklinasz, to będzie jej chyba bardzo przykro...

Miała mnie.

- Mów, czego chcesz - poddałam się.

Uśmiechnęła się tryumfalnie.

- Kino, duże lody, pizza, cola i... - rozpędziła się.

- Hola, moja panno, nie za dużo tego?

- Babcia będzie smutna...

- W porządku. Zgadzam się - zachowałam się bardzo niepedagogicznie, przystając na jej warunki.

Taka była cena za zachowanie dobrego imienia. Po południu, kiedy zebrali się wszyscy zaproszeni goście, Michasia przechwalała się, że pójdzie do kina, pizzerii i dostanie jeszcze nowy zestaw zwierzątek.

- O tym nie było mowy! - weszłam jej w słowo.

- Ale teraz jest - wzruszyła ramionami. - Albo babcia się dowie, że powiedziałaś brzydkie słowo na literę de! - powiedziała zuchwale.

- No właśnie się dowiedziałam. To bardzo nieładnie używać takich słów - odezwała się moja mama i spojrzała na mnie z naganą. - Ale jeszcze gorzej, moja mała panno, jest skarżyć na kogoś, jeśli ten zrobił coś niewłaściwego - zwróciła się do mojej pociechy.

Michasia stała ze spuszczoną głową.

- Przepraszam - powiedziała. - To jaką karę dostaniemy?

- Mama napisze sto razy: "Nie będę się brzydko wyrażać", a ty, żeby było sprawiedliwie, przepiszesz dwadzieścia razy: "Nie będę na nikogo skarżyć".

Anna S. 31 lat

Z życia wzięte
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy