Reklama

Dziecko z tropików

Moja córka marzyła  o potomstwie. Trzy lata starali się  z mężem o dziecko i nic. Zaczęli się martwić...

Samanta

- Cześć, mamuś, co słychać?! - zawołałam do słuchawki.

- No cześć, córciu! Wszystko dobrze, właśnie wracam z imienin. Byłam u Irenki. Pogadałyśmy sobie, pośmiałyśmy się. Ale co ty masz taki głos? Jesteś jakaś... podekscytowana - mama nagle zmieniła temat.

Wyczuła mnie, jak zawsze.

- Mamo, udało się!

- Co? Kaczka z brzoskwiniami?

- Jaka kaczka?

- Ta z babcinego przepisu, który ci ostatnio przesłałam mejlem...

- Nie, mamo! W ciąży jestem! Wreszcie nam się udało!

Mama przez chwilę milczała, dopiero po chwili usłyszałam chlipnięcie w słuchawce. Wzruszyła się.

Reklama

- Tylko mi teraz nie płacz, mamo! Pewnie się wymalowałaś na te imieniny i zaraz ci tusz spłynie...

- Ale ja ze szczęścia...

- Przestań, mamcia! A tak w ogóle to musiałam ci powiedzieć przez telefon, bo już nie mogłam się doczekać. Chciałam zaczekać, aż do nas przylecisz, bo to już za tydzień, ale nie wytrzymałam.

- No i dobrze, dziecko, dobrze! Jezusie, Przenajświętsza Panienko, ale się cieszę!

- Że będziesz babcią? - zaśmiałam się.

- Nadchodzi taki czas w życiu kobiety, że bycie babcią to samo szczęście.

Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie moją pięćdziesięcioletnią, odpicowaną mamę, która zabiera wnusia na spacerek.

- Kusia, bardzo się cieszę. Uściskam cię już za tydzień. Do zobaczenia i uważaj na siebie teraz! Oszczędzaj się. Przemek ma spełniać wszystkie twoje zachcianki. Powiedz mu, że ja kazałam! Teściowej posłucha, mój zięciuś kochany.

Beata

No tak się ucieszyłam, że moja Kusia, to znaczy Samanta jest w ciąży, że aż z tego wszystkiego zapomniałam zabrać do Anglii kilku prezentów. Ale nic to, przecież najważniejsze, że doleciałam. Jak zobaczyłam Kusię, to choćby mi wcześniej nie powiedziała, że jest w ciąży, i tak bym się domyśliła. Tak ładnie wyglądała. Cała twarz jej promieniała takim wewnętrznym światłem, jakie się spotyka tylko u kobiet w błogosławionym stanie.

Wyściskałyśmy się na lotnisku. Mnie, jak zawsze, po policzkach ciekły łzy. Samanta też miała wilgotne oczy. Tak to jest, jak dziecko wyjedzie za chlebem... Bo w Polsce musiałaby pracować dziesięć lat, żeby zarobić tyle, co tam w pięć... Ale z drugiej strony tam nigdy nie jest u siebie. Ach, szkoda gadać... Tak bym chciała, żeby w kraju mieli pracę, mieszkanie, żeby tak po prostu było ich na to stać...

Wieczorem, już w mieszkaniu córki, usiadłyśmy w kuchni i zaczęłyśmy naszą niekończącą się paplaninę.

- Mamuś, gdybyśmy nie pojechali na tę wycieczkę na Dominikanę, to może nic by z tego nie wyszło... Przecież staraliśmy się o dzidziusia już prawie trzy lata. Wiesz przecież. Diety, ćwiczenia, pozycje i nic.

A tu po prostu się wyluzowaliśmyi proszę! Ciąża! - opowiadała córka.

- To pewnie przez zmianę klimatu. Piękna plaża, słońce, relaks... - sugerowałam.

- Może... - zawahała się Samanta. - Ale wiesz, co jest najlepsze, maminka, że ja tej nocy... No wiesz TEJ... strasznie się upiłam.

- Jak to?!

- No jak to? - śmiała się Kusia. - Normalnie. Drinki, dyskoteki, te sprawy.

I w sumie chyba zapomniałam o tym, że chcę zajść w ciążę...

Do kuchni wszedł Przemek. Słuchał przez chwilę rozmowy, a potem się włączył.

- Nie wiem, czy pamiętasz, ale tej nocy tak się wstawiłaś, że nagle wyszłaś z pokoju.

- Oj, przestań, opowiadać mamie takie głupoty! No zwyczajnie pomyliły mi się drzwi od łazienki z wyjściowymi i poszłam do holu. Fakt, przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem...

- Tak? Ta chwila musiała trwać nieco dłużej, bo do pokoju przyprowadziła cię Sylwia - śmiał się Przemek. - Podobno tak cię skołowało, że potem nie mogłaś wrócić i pukałaś do kolejnych drzwi, aż trafiłaś do nich. Sylwia z Robertem jeszcze nie spali i na szczęście odprowadzili cię pod właściwy adres.

- To jak ty, Przemuś, żony pilnujesz? - śmiałam się. - Jeszcze jakiś turysta by ci ją poderwał...

- No właśnie, nawet się nie obudziłeś, jak wychodziłam...

- Ja mam grobowy sen. Jak usnę, to koniec. Budzę się rano, chyba, że ktoś wali do drzwi tak energicznie jak Sylwia, a ktoś inny śmieje się pod drzwiami jak szalony - zięciu wstał z krzesła i wyszedł z kuchni.

Chyba trochę go zirytowały te nasze żarciki. Ale mi do głowy wpadł głupi pomysł i wypowiedziałam go, zanim pomyślałam.

- A może ty, Kusia, tam kogoś poznałaś? Boże, żeby dziecko tylko nie było czarne!

- Mamo, jak ty coś powiesz, to po prostu... No masakra! Przecież kocham tylko Przemka i... Aj, nawet nie chce mi się gadać.

Samanta

Jak mama wypaliła z tym tekstem o czarnym dziecku, to ją wyśmiałam i mówiąc szczerze, trochę się wkurzyłam. Ale niestety, po pewnym czasie ta dziwna myśl zaczęła kiełkować w moim mózgu. Kobiety w ciąży chyba tak mają... Nie dość, że naczytałam się książek o dzieciach, o chorobach płodowych, nasłuchałam się opowieści o bolesnych, trzydniowych porodach, to jeszcze wkręciłam sobie, że po pijaku... przespałam się z jakimś przystojnym mieszkańcem Dominikany. Ta myśl nie dawała mi spokoju głównie dlatego, że przecież z Przemkiem tak długo staraliśmy się o potomka. "Boże, gdybym zrobiła po pijaku coś takiego swojemu mężowi, nigdy bym sobie nie wybaczyła", myślałam. On pewnie też by mi nie wybaczył... A jakie ludzie mieliby używanie...  

Tak czy inaczej przeżyłam te dziewięć miesięcy. Chodziłam z Przemkiem do szkoły rodzenia, kupowałam ciuszki i mebelki. Nie wiedzieliśmy czy urodzi się chłopiec, czy dziewczynka, bo pierwszym razem podczas USG nasze kochanie było zbyt małe, a drugim razem tak się ułożyło, że lekarz nie mógł dojrzeć, co tam ma między nóżkami. W każdym razie Przemek pomalował pokoik na słomkowy, ciepły kolor. Uważaliśmy, że maluch będzie się dobrze czuł w takim radosnym wnętrzu. Połóg miał się odbyć w angielskim szpitalu, wybrałam poród w wodzie. Przemek obiecał, że będzie przy mnie...

I prawie dotrzymał słowa...

Beata

O szóstej rano obudził mnie telefon.

- Mamo, zaczęło się! - usłyszałam przerażony głos Kusi. - Odeszły mi wody.

- No to dobrze, dobrze, tylko spokojnie... Jesteś spakowana, Przemek zaraz zawiezie cię do szpitala.

- Tak, właśnie poszedł wyprowadzić auto z garażu. Ale ja nie o tym... Mamo, gdybym urodziła małego czarnoskórego bobasa, to będziesz go kochać? - zapytała spanikowana.

Przyznam, że mnie zatkało. Dopiero po chwili przypomniałam sobie ten niewybredny żart, który zaserwowałam córce podczas wizyty w na Wyspach.

- Kusia, nie gadaj bzdur. Będę kochać mojego wnusia, choćby i był... Chińczykiem - rzuciłam, ale efekt był zgoła inny niż zamierzony, moja córka zaczęła płakać, krzyknęła (chyba z bólu), a potem się rozłączyła.

Samanta

Droga do szpitala minęła mi błyskawicznie. Potem zajęła się mną położna. Weszłam do wanny z przyjemnie ciepłą wodą i się zaczęło. Darłam się podobno wniebogłosy, poród był trudny, ale Przemek dzielnie trzymał mnie za rękę. Jednak kiedyw wodzie pojawiło się nieco krwi, a ja byłam już bardzo zmęczona, mój ślubny nie wytrzymał stresu i najzwyczajniej w świecie zemdlał! Chwilowo zostałam sama. Może to i lepiej... bo po półgodzinie lekarka odebrała poród. Pokazała mi dziecko.

- O Boże, ono jest czarne! - krzyknęłam, bo dzidziuś miał długie czarne włoskii jakąś taką ciemną skórę...

- Sam, spokojnie. Dziecko jest tylko trochę niedotlenione, zsiniało, ale zaraz dojdzie do siebie - usłyszałam. - Masz śliczną, zdrową córkę.

W tej chwili Przemek się ocknął.

- A włoski to ma po tatusiu takie ładne - dodał przepełniony dumą i nawet załapał się na odcięcie pępowiny...

Kiedy położono mi małą na piersi, poczułam wszechogarniające szczęście... "Boże, dziękuję za ten mały cud", pomyślałam i, zupełnie jak moja mama w takich momentach, się popłakałam.

Beata

I stało się, mam wnusię. Ma na imię Maja. Słodkie maleństwo... Z dumą pokazuję sąsiadkom jej zdjęcia, które Kusia wysyła mi na telefon i mejlem. Za dwa miesiące znów do nich polecę, może zostanę na Wyspach na dłużej i zajmę się wnusią, gdy Samanta pójdzie do pracy. W przyszłym roku, jak mała nieco podrośnie, Kusia obiecała, że pojedziemy razem na wakacje... Może na rajską Dominikanę... Kto wie, co się nam tam przydarzy... Czyżbym za jakiś czas miała pilnować wnuczka?

Beata P., 50 lat

Z życia wzięte 8/2012

Z życia wzięte
Dowiedz się więcej na temat: okładka | dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy