Reklama

Lepsza od innych

Nie wierzę w miłość, tylko w siebie! Zrobię wszystko, by żyć na poziomie.

Dziś spotkałam swoją koleżankę z liceum. Nie widziałyśmy się od dwóch lat, czyli od matury. Elka złożyła papiery na medycynę. Owszem, dostała się, ale wkrótce okazało się, że jest w ciąży. Urodziła dziecko i zrezygnowała ze studiów. Wróciła do rodziców. Byłam zaskoczona, ale też odczuwałam satysfakcję, że powinęła się jej noga. Zawsze we wszystkim musiała być najlepsza. Nie przepadałam za nią zbytnio.

– Świetnie wyglądasz – powiedziała, taksując mnie spojrzeniem. – Gdzie pracujesz, że tak dobrze ci się powodzi? A może wyszłaś bogato za mąż?

Reklama

– Pracuję w agencji fotograficznej, przygotowujemy katalogi dla różnych firm. Za mąż na szczęście nie musiałam wychodzić. Za to studiuję zarządzanie. Idzie mi nieźle, jak widzisz – uśmiechnęłam się z wyższością.

– Tylko pozazdrościć – odparła Elka z nutą żalu w głosie.

– To córka czy syn? – zapytałam, wskazując głową na śpiące w wózku dziecko.

– Syn.

– Fajny – powiedziałam. – Pozdrów ode mnie znajomych. Śpieszę się. Pa...

To prawda, szło mi nieźle, jeśli nie bardzo dobrze. Po maturze nie dostałam się na uniwerek, więc zdecydowałam się na prywatną uczelnię. Byłam gotowa zrobić wszystko, byle wyrwać się z tego zapyziałego miasteczka i uciec od wiecznie niezadowolonego, gderającego ojca. Wiedziałam, że pieniędzy od niego nie dostanę. Musiałam więc zarobić na studia i utrzymanie. Mierzyłam wysoko, bo chciałam zarabiać konkretne pieniądze i mieć wszystko pod kontrolą. Wrzuciłam do internetu ogłoszenie. Napisałam, że szukam sponsora-mecenasa- protektora w jednej osobie, najlepiej w średnim wieku i z zasobnym portfelem.

W zamian oferowałam pełną dyskrecję i zadowolenie. Dostałam naprawdę dużo odpowiedzi. Odpisałam na pięć. Potem spotkałam się z każdym z potencjalnych sponsorów. Trzech z nich miało żony. Powiedzieli mi wprost, żebym nie oczekiwała, że dla mnie zrezygnują z małżeństwa. A to było mi jak najbardziej na rękę. Ustaliliśmy warunki. Od razu powiedziałam, że pewnych rzeczy nie będę robiła, że seks tylko w prezerwatywie. Wynegocjowałam też bardzo korzystne stawki za moje usługi.

Czy miałam jakieś opory? Nie. Patrzyłam realnie na świat, szybko wyzbyłam się złudzeń. Wiedziałam, że jeżeli chcę do czegoś dojść, zarobić duże pieniądze, żyć na poziomie – muszę podjąć ryzyko. I podjęłam je. Za pierwsze zarobione pieniądze wynajęłam mieszkanie w centrum miasta. Pełna anonimowość. Tu spotykałam się z moimi sponsorami. Dostosowywałam się do ich godzin. Przeniosłam się na studia zaoczne, by pogodzić pracę z nauką. Szło mi naprawdę dobrze, byłam samodzielna i niezależna. Wiedziałam, czego potrzebują faceci i dawałam im to, za co oni mnie hojnie wynagradzali. Stan mojego konta z miesiąca na miesiąc powiększał się, choć sporo kasy wydawałam na ciuchy, kosmetyki i dobre jedzenie.

Dbałam też o zdrowie. Regularnie robiłam testy na obecność HIV, mimo że każdy z klientów używał prezerwatyw. Ostrożności nigdy za wiele... Moi sponsorzy wprowadzili mnie na salony. Poznałam kolejnych zamożnych facetów. Wielu z nich dałam swój numer telefonu – chętnie z niego korzystali, gdy chcieli się zrelaksować i zapomnieć... Nie, to nie zawsze był tylko sam seks. Niektórzy przychodzili do mnie, by porozmawiać, zwierzyć się, wyrzucić z siebie zmartwienia i troski. Słuchałam, czasem podpowiadałam, co powinni zrobić, a czego nie. Moi przyjaciele ze studiów nie wiedzieli, czym się zajmuję.

Miałam dwa telefony, jeden prywatny, a drugi „służbowy”. Rodzicom powiedziałam, że jestem asystentką prezesa w międzynarodowej korporacji. Ojciec był ze mnie taki dumny, a ja krztusiłam się ze śmiechu na myśl o tym, jaką zrobiłby minę, gdyby poznał prawdę. Tak, w ten sposób odgrywałam się na nim za te wszystkie przykrości, złośliwości, jakich mi nie szczędził w dzieciństwie i młodości. Mama nie wypytywała o szczegóły, ważne dla niej było, że mam pracę, pieniądze, że sobie radzę i kupuję jej drogie prezenty, którymi może chwalić się przed sąsiadkami.

I wszystko byłoby dobrze, gdybym nie poznała Rafała. On zburzył cały mój misterny plan. Spotkałam go na jednym z bankietów. Wysoki, przystojny brunet, noszący się z dyskretną nonszalancją. Jego pewność siebie magnetyzowała mnie.

– Zapraszam jutro na kolację do Plazy – powiedział i spojrzał na mnie w taki sposób, że kolana ugięły się pode mną.

Facet zawrócił mi w głowie. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Zaproszenie oczywiście przyjęłam. Rafał był pierwszym mężczyzną, który wzbudził we mnie tak silne emocje. W szkole średniej przeżyłam wielki zawód miłosny, więc dałam sobie spokój z uczuciami. Poza tym napatrzyłam się w domu na toksyczny związek między dwojgiem ludzi i miałam dosyć wrażeń. Nie myślałam o rodzinie, mężu i dzieciach ani o poważniejszym związku z facetem, aż do dnia, w którym poznałam Rafała. Nagle zapragnęłam być z kimś, mieć kogoś tylko i wyłącznie dla siebie. Zresztą on nigdy nie traktował mnie jak panienki na godziny. Był czuły, delikatny i szanował mnie. Nic więc dziwnego, że nasze spotkania w krótkim czasie przerodziły się w prawdziwy związek. Dla mnie nie był to już klient, ale kochanek w pełnym znaczeniu tego słowa. Miałam już dość innych facetów, dlatego naprawdę się ucieszyłam, gdy powiedział:

– Kochanie, nie chcę się tobą dzielić. Może zamieszkałabyś ze mną?

Z wrażenia zaniemówiłam.

– Oczywiście, zrozumiem, jak odmówisz, ale najpierw przemyśl moją propozycję, dobrze? – pogładził mnie po twarzy.

– To kiedy mogę się wprowadzić? – zapytałam wprost.

– Choćby i dziś. Spakujemy twoje rzeczy, a potem zawieziemy je do mnie – zadecydował.

– Zadzwoń do właścicielki tego mieszkania i powiedz jej, że od przyszłego miesiąca już tu nie mieszkasz.

– Załatwię to – odparłam.

Ale nie zrobiłam tego. Instynktownie czułam, że powinnam mieć miejsce, do którego będę mogła wrócić. Zamieszkałam z Rafałem. Na początku było cudownie, chemia działała. Jednak pierwsze rysy pojawiły się, gdy chciałam pójść do pracy.

– Nie widzę takiej potrzeby – powiedział zdecydowanym tonem. – Brakuje ci czegoś, kochanie?

– Nie, niczego, ale chcę mieć swoje pieniądze, a poza tym nie mogę siedzieć przez cały dzień w domu.

Rafał uciął temat i postanowił więcej do niego nie wracać. Ja jednak nie dałam za wygraną. Ale każda kolejna uwaga na ten temat sprawiała, że mój mężczyzna zaczynał się wściekać. Wierzyłam jednak, że w końcu zrozumie, czego potrzebuję. Pewnego dnia rzuciłam stanowczo:

– Wariuję już w domu. Ja się do tego nie nadaję. Muszę być między ludźmi, w ruchu, czymś się zajmować...

– Żartujesz, co? Przecież jedyny ruch, jaki znasz, to ruch posuwisty – zakpił.

Odruchowo uderzyłam go w twarz. Wyszłam z pokoju, wyjęłam z szafy torbę i zaczęłam się pakować.

– Co ty robisz?! – wrzasnął.

– Pakuję się.

– Ciekawe, gdzie pójdziesz! Do mamusi czy do innego klienta?

– Na szczęście nie wymówiłam jeszcze mojego mieszkania!

– No tak, tego się można było po tobie spodziewać. Co jeszcze przede mną ukrywałaś?! Dziwka zawsze zostanie dziwką – dodał i spojrzał na mnie z nienawiścią.

– Jesteś podły. I wcale się nie dziwię, że nawet taka dziwka jak ja nie może z tobą wytrzymać! – rzuciłam mu w twarz.

– Wynoś się, ale już! – wrzasnął.

Nie musiał drugi raz powtarzać. Wzięłam walizkę i trzęsąc się z nerwów, pojechałam do siebie. Kiedy jakoś się pozbierałam, zrozumiałam, że muszę znaleźć sobie pracę. Nie chciałam wracać do poprzedniej profesji. Ale ponoć od przeznaczenia nie da się uciec... Miałam dwadzieścia dwa lata, piękne ciało, doświadczenie i trochę wiedzy. Postanowiłam skorzystać z dawnych znajomości. Umówiłam się z prezesem jednej z dużych firm i powiedziałam mu w czym rzecz.

– Chyba mam coś dla ciebie. Chciałbym ci zaproponować stanowisko mojej bardzo osobistej asystentki, byłabyś dyspozycyjna dwadzieścia cztery godziny na dobę. Delegacje, spotkania z kontrahentami i ze mną... Proponuję wysoką pensję, mieszkanie na własność i premie oraz opłacenie czesnego za studia... Z twojej strony liczę na pełną dyskrecję, profesjonalizm i... zaangażowanie.

Przyjęłam tę ofertę. I choć niektóre aspekty mojej pracy się nie zmieniły, to przynajmniej uczę się zasad zarządzania firmą, poznaję tajniki prowadzenia biznesu, nawiązuję znajomości. Ma to dla mnie wymierne korzyści. Przecież muszę pomyśleć o swojej przyszłości. Nie będę wiecznie piękna i młoda...

Izabella W., 22 lata

Z życia wzięte
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy