Reklama

Miłość jeździ... tramwajem

Codziennie spotykałam go w drodze do pracy. Nie mogłam przestać się mu przyglądać...

Poniedziałki doprowadzają mnie do szału. Zawsze wstaję za późno i nigdy nie mam czasu na śniadanie. Dzisiaj też nie było lepiej, szybko dopiłam kawę i chwytając płaszcz, wybiegłam na klatkę. Drzwi, winda, osiedlowa alejka, przystanek. Udało się! Zdążyłam na tramwaj i czekałam, aż przy politechnice wsiądzie on...

Piekielnie przystojny nieznajomy, którego widywałam od dwóch tygodni... Wysoki, ciemnooki brunet w jasnym płaszczu i błękitnej koszuli, jak zawsze podszedł do kasownika z przodu, później usiadł parę siedzeń przede mną. Kiedy zerkał w okno, podziwiałam jego profil. Klasyczny, wręcz filmowy... Gapiłam się na niego przez kilka przystanków, nawet się z tym nie kryjąc. I tak pewnie byłam dla niego niewidoczna. "Tacy faceci nie podrywają dziewczyn w tramwajach", pomyślałam.

Reklama

Zerknęłam za okno. "Jeszcze tylko filharmonia, później przystanek przy dworcu i przystojniak wysiądzie", analizowałam. I tak też się stało. Zawsze wysiadał przystanek przede mną. Tym razem gdy podszedł do przedniego wyjścia, nieoczekiwanie zerknął w moją stronę, posyłając mi uważne, lekko kpiące spojrzenie. Poczułam się, jak idiotka. "To znaczy, że wiedział, że się na niego gapię!", przeraziłam się.

Następnego ranka zmieniłam wagon i zamiast do pierwszego wsiadłam do drugiego. Kiedy podjechaliśmy pod politechnikę, zauważyłam, że nieznajomy rozgląda się uważnie i kieruje się w stronę drugiego wagonu! Zaczerwieniłam się jak nastolatka, kiedy lekko skinął do mnie głową. Następne dni mijały podobnie. Rano tramwaj, w nim przystojny brunet, później nudna praca i powrót do pustego mieszkania. Pod koniec maja "Pan Przystojniak" - tak go nazywałam w myślach przestał się pojawiać na przystanku... Nie sądziłam, że będę czuła takie rozczarowanie... "Uspokój się, dziewczyno, to tylko obcy facet", mówiłam sobie w duchu, ale i tak nie mogłam przestać o nim myśleć.

Nie pojawiał się przez dwa tygodnie, ale kiedy w końcu zobaczyłam go w poniedziałek, spojrzał mi w oczy, i lekko skinął głową. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wyglądał tak, jakby chciał do mnie podejść i zagadać, ale zaraz się speszył i umknął na sam tył wagonu.

- Zagaj do niego pierwsza! Na pewno jest w tobie odrobina kobiecego sprytu i czaru - kpiła moja siostra, kiedy jej o wszystkim opowiedziałam. - Skoro nie ma obrączki i gapi się na ciebie już otwarcie, to pewnie jest sam - paplała.

Moja siostra zawsze była pierwsza do udzielania dobrych rad, ale sama jakoś nie miała odwagi, aby porozmawiać z Adamem z księgowości. Kręciła się wokół niego już trzeci miesiąc, tymczasem radziła mi zrobienie z siebie idiotki i to w tramwaju!

- I co niby miałabym mu powiedzieć?! - syknęłam.

- Och, cokolwiek. Zapytaj, czy to prawda, że zmieniła się trasa, bo słyszałaś jak motorniczy dostał informację przez radio - podsunęła mi.

- Marta, wyglądam aż na taką debilkę? - oburzyłam się, na co moja siostra śmiertelnie się obraziła, dodając, że jak tak dalej pójdzie, to nikogo nie poznam. Następnego dnia uciekł mi tramwaj.

- Szlag by to! - zaklęłam, siadając na połamanej ławce, na następny musiałam czekać dwanaście minut. "Nie dość, że spóźnię się do pracy, to jeszcze nie zobaczę bruneta", denerwowałam się w duchu. Następna dwudziestka czwórka przyjechała kilka minut spóźniona.

Byłam wściekła! Wsiadłam i zajęłam miejsce tuż za motorniczym. "Jedź szybciej, człowieku!", poganiałam w duchu motorniczego, mając nadzieję, że telepatia zadziała. Przy politechnice odruchowo spojrzałam na przystanek, na którym wsiadał brunet i ku mojemu zdziwieniu... Stał na przystanku! "Nie zobaczył mnie w poprzednim tramwaju i czekał? A może to tylko jakiś wyjątkowy zbieg okoliczności? Może też zaspał?", myśli galopowały w mojej głowie, a na policzki wystąpił krwisty rumieniec.

Brunet wsiadł i ku mojej rozpaczy nie zrobił nic, żadnego spojrzenia, czy uśmiechu. Później wysiadł zwyczajowo przy księgarni, a ja wiedziona dziwnym impulsem, w ostatnim momencie wyskoczyłam za nim z tramwaju. "I tak już jestem spóźniona", myślałam. "Wcisnę szefowej jakąś naciąganą blagę, a teraz zobaczę, gdzie pracuje mój piękny nieznajomy", pomyślałam, idąc za brunetem mokrym od letniego deszczu chodnikiem. Wszedł do księgarni, ja za nim. Przystanął przy półce z kryminałem, a ja schowałam się za regałem z poezją. Wziął do ręki jakieś opasłe tomisko, później ruszył do przodu. Z duszą na ramieniu skradałam się za nim.

W przelocie obejrzał jakiś miesięcznik poświęcony fantastyce, później zerknął na płyty i... nagle się obrócił. Nie zdążyłam wskoczyć za półkę z bestsellerami i stałam na samym środku księgarni, gapiąc się wprost na niego. Uśmiechnął się nieznacznie, ledwie uniósł kąciki ust, później ruszył w moją stronę, tyle, że mnie już tam nie było. W kilka sekund, spłoszona niczym średniowieczna panna przed nocą poślubną dobiegłam do wyjścia, nie mogąc się zatrzymać biegłam, aż trafiłam do pracy - oczywiście spóźniona.

Na szczęście szefowa uwierzyła w moją bajeczkę o próbie wyrwania mi torebki przez lokalnego chuligana. Następnego dnia pojechałam do pracy autobusem. Na myśl o tym, jaką zrobiłam z siebie idiotkę, wciąż piekły mnie uszy. Kiedy po tygodniu odważyłam się wsiąść do tramwaju, nieznajomy powiedział mi "dzień dobry". Mruknęłam coś na odczepnego, spuściłam wzrok, szukając natchnienia w podłodze pojazdu. Stanął przy mnie, chwycił się poręczy tuż nad moją głową. Niepokojąco dobrze pachniał, a z bliska był jeszcze przystojniejszy. Nagle usłyszałam:

- Dzień dobry, kontrola biletów. Jakiś koleś w szarej bluzie machał mi nad głową czymś, co wyglądało na identyfikator pracownika MPK.

- Bilecik proszę - powiedział. - Momencik, muszę znaleźć kartę miejską - mruknęłam, grzebiąc w torebce. W końcu podałam kanarowi bilet, a on stwierdził, że jest nieważny. Oburzona zaczęłam mu tłumaczyć, że to jakaś pomyłka, że sama go przedwczoraj kupiłam. Tramwaj wjechał na przystanek, kontroler kazał mi wysiąść.

- Nigdzie nie idę! - warknęłam, na niego, więc zagroził mi, że wezwie straż miejską, która ukarze mnie grzywną. Wysiadłam wkurzona. Gdy tramwaj odjechał, kontroler podał mi kopertę, uśmiechnął się zawadiacko i powiedział:

- To od tajemniczego bruneta z tramwaju, podobno wiesz, którego...

Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej krótki liścik: Idź w stronę kolejnego przystanku. Czekam w połowie drogi. Maciek.

Tak wyglądała nasza pierwsza randka. Pan Przystojniak, jak się okazało, był równie nieśmiały jak ja, ale tylko do czasu...

Dagmara B., 28 lat

Z życia wzięte
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy