Reklama

Nie na tobie chciałam się zemścić

Łukasz spóźnił się do kawiarni. Ostatnio w ogóle się spóźniał... Usiadł milczący, wpatrzony w niegustowny dzbanuszek pomiędzy nami.

- Wiesz, myślałem o naszym urlopie...- zaczął. - I w ogóle o nas... Tak mało mam ostatnio czasu i tyle pracy...

Zacisnęłam palce pod stolikiem.
Nagle podniósł głowę jak ktoś, kto podjął ostateczną decyzję.
- Magda, ja nie pojadę z tobą - rzucił.

- I w ogóle te nasze spotkania... - urwał i uciekł wzrokiem w bok.

Poczułam, że grunt usuwa mi się pod nogami. "Nie", pomyślałam. "Tylko nie to!" - To już wszystko nie ma sensu - zakończył stanowczo.

Sercem szarpnął mi gwałtowny ból!

- Jak to nie ma sensu? - szepnęłam.

Reklama

- Łukasz, ale ja cię kocham! Przecież mieliśmy takie plany...

- Proszę cię, przestań! - przymknął oczy jak człowiek, który doznaje męki. - Ja... No, nic nie mogę na to poradzić. Lubię cię, ale... No, to jest koniec!

"Koniec!", pomyślałam. Właściwie powinnam się tego spodziewać. Łukasz od dawna już był daleki i obojętny. Tylko ja robiłam sobie złudzenia! Teraz serce pękało mi z bólu. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się, jak to możliwe, że człowiek, o którego istnieniu jeszcze rok temu nic nie wiedziałam, teraz był dla mnie taki ważny, taki niezastąpiony, taki wart miłości?! Rozpaczliwie szukałam słów, które go jeszcze zatrzymają, ale wiedziałam, że nie znajdę.

Łukasz nerwowo zerknął na zegarek.

- Wybacz... - powiedział. - Pójdę już.

Zebrał ze stolika swoje drobiazgi i zniknął za drzwiami. Zostałam sama. Po policzkach spływały mi łzy. Ludzie wokół patrzyli na mnie, więc podniosłam się i wyszłam na zewnątrz. Ale nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Jak przeżyć następne godziny, dni, tygodnie? Bez Łukasza wydawało się to niemożliwe.

Nie chciałam wracać do pustego domu. Bałam się, że stanie się coś strasznego! Tylko gdzie pójść? Dokąd zanieść tę okropną rozpacz, żeby poczuć choć trochę ulgi? "Rafał!", przypomniałam sobie. "Tak! Przecież jest moim przyjacielem! Od lat, od zawsze". Był jak opoka. Nigdy nie zdarzyło się, żeby nie miał dla mnie czasu, żeby nie rozumiał moich kłopotów.

Z ulgą skręciłam do jego bramy. Otworzył mi i spojrzał na moją zapłakaną twarz.

- Magda! - zawołał. Bez słowa poprowadził mnie do pokoju. - Co się stało?

Chciałam mu powiedzieć, wywalić z siebie cały żal, ale zabrakło mi sił i znów zaczęłam płakać.

- Chyba lepiej przyniosę chusteczki - mruknął i ruszył do kuchni, ale przytrzymałam go za rękę.

- Zostań - chlipnęłam żałośnie.

Posadził mnie w fotelu i przykucnął przede mną. Jak dziecku ocierał mi łzy z policzków. Przymknęłam oczy. Dotyk jego palców był delikatny i kojący. Położyłam mu głowę na ramieniu i gładziłam jego gęste, falujące włosy. Czułam się samotna, zagubiona, brzydka i niechciana.

- Przytul mnie - poprosiłam.

Przygarnął mnie i trzymał bezradnie. Wtuliłam się w niego mocniej i nagle pomyślałam, że to właśnie mi się teraz przyda. Męskie ramiona, dzięki którym wiem, że nie jestem bezwartościowa. Pocałowałam go w usta, a Rafał chyba zrozumiał, bo przytulił mnie mocno do siebie. Poddałam się jego pieszczotom, tak, by zapomnieć o całym świecie. I by choć przez chwilę nie myśleć o Łukaszu!...

Rano obudziłam się pierwsza. Spojrzałam na śpiącego obok mnie nagiego chłopaka i pomyślałam w rozpaczy: "Och, gdyby to był Łukasz!". Rafał poruszył się przez sen, a ja chyba po raz pierwszy w życiu popatrzyłam na niego jak na mężczyznę. Znałam go od kilku lat, ale dotychczas był dla mnie czymś w rodzaju trzeciej płci, Rafałem i tyle. Teraz nagle zauważyłam, że jest przystojny. Może nie w moim typie, ale na pewno atrakcyjny.

"I Łukasza by szlag trafił, gdyby nas razem zobaczył!", pomyślałam.

Zamknęłam oczy i opadłam na poduszkę. Wyobraziłam sobie, jak idę ulicą przytulona do Rafała i spotykam tamtego! Rzuciłabym tylko swobodnie: "cześć!",

i poszła dalej, zupełnie jakby nas nigdy nic nie łączyło. To by go musiało zaboleć. A ja chciałam, żeby bolało!

Przez chwilę zastanawiałam się, jak to rozegrać, w końcu uznałam, że skoro Rafał jest teraz sam, to nie zrobi mu różnicy, jeśli tu trochę pomieszkam.

- Cześć mała - usłyszałam nad uchem. Otworzyłam oczy. Mój przyjaciel, oparty na łokciu, przypatrywał mi się z uśmiechem. Dałam mu pstryczka w nos.

- Zjesz jajecznicę czy chleb z dżemem? - zapytał, wyskakując z łóżka. - Nic innego nie mam - wyjaśnił i bez skrępowania pomaszerował do łazienki.

Po chwili dobiegł mnie stamtąd okropnie fałszywy i bardzo sympatyczny śpiew. Przeciągnęłam się i podniosłam się z pościeli. "Zostanę tutaj", postanowiłam. "Chociaż na parę dni. Niech sobie Łukasz nie myśli, że umieram z rozpaczy!"

Nie pytałam Rafała, czy mogę się trochę zasiedzieć. Byliśmy kumplami, gdybym nie mogła, to by mi powiedział. Parę dni później przyniosłam do niego trochę moich ciuchów i po prostu zostałam. On mnie o nic nie pytał, ja mu nie tłumaczyłam. I było nam całkiem wygodnie w tym "tymczasowym układzie", jak sobie go

w myślach nazywałam. Myślałam nieraz o tym, jak bardzo niecierpliwy i zajęty sobą był Łukasz, i jakim zupełnym jego przeciwieństwem jest Rafał! Czułam się przy nim spokojna i akceptowana, a to mi w tym czasie było bardzo potrzebne. Na każdym kroku potrafił okazać zainteresowanie moimi sprawami i wystarczyło choć słowem o czymś wspomnieć, a można było mieć pewność, że to zorganizuje.

- Ten twój telewizor jest zupełnie do niczego - rzuciłam kiedyś krytycznie, gdy co chwilę uciekał obraz. - Jak ty możesz męczyć się z takim gratem?

- E, ja tak mało oglądam telewizję - odparł, pochylony nad książką.

Zdawało się, że jest całkowicie pochłonięty czytaniem, a jednak dwa dni później wtaszczył do pokoju wielkie pudło.

- Co to jest? - zapytałam zaciekawiona.

- Telewizor! - odrzekł z triumfem. - HD, plazmowy!

Z niedowierzaniem zajrzałam do środka.

- Wariat! - zawołałam. - Przecież ta zabawka musiała cię kosztować majątek!

- Ee... - mruknął lekceważąco. - Dam sobie radę. No jak? - zapytał, ustawiając go na stoliczku. - Fajny, nie?

- No jasne. Fajny.

W ten sam sposób w domu znalazła się wieża stereo, parę najnowszych kompaktów z muzyką, którą lubię, a nawet czarna wieczorowa torebka, którą kiedyś pokazałam mu mimochodem na wystawie. Nigdy nic nie było dla niego za trudne i nigdy na nic się nie skarżył.

- Jesteś chyba jedynym człowiekiem całkowicie pozbawionym egoizmu - powiedziałam pewnego dnia.

- Ja? - wykrzyknął. - Jestem największym egoistą na świecie! - a ja zaczęłam się śmiać z jego udanej powagi.

Dziś zastanawiam się, czy rzeczywiście nie zdawałam sobie sprawy, dlaczego tak o mnie dba, czy tylko wygodnie mi było nic nie zauważać i wmawiać sobie, że on z natury jest taki anielsko dobry?

Przez te osiem tygodni spędzonych z nim bardzo odżyłam. Coraz mniej myślałam o Łukaszu i o bólu, który mi zadał, powoli zaczynałam się znów czuć atrakcyjna! Miałam swoją pracę, swoje koleżanki i sprawy, w które Rafał się nie wtrącał.

Nie musiałam się obawiać jego zazdrości ani ograniczania wolności. "Perfekcyjna przyjaźń", myślałam o naszym związku. Wiedziałam, że kiedyś zechcę się wyprowadzić, ale czekałam na chwilę, gdy naprawdę poczuję się już silna. Tymczasem było mi bardzo dobrze.

- Dzwonił tu do ciebie jakiś?. Trojanowski - wygrzebałam z pamięci pewnego dnia, gdy Rafał wrócił z pracy. - Z tej firmy "Hogler" - dodałam podniecona.

- Prosił, żebyś się z nim skontaktował!

Rafał wzruszył obojętnie ramionami.

- No co ty? - przyjrzałam mu się. - On mówił, że dzwoni w sprawie pracy! - dreptałam za nim przejęta.

Rafał chodził po kuchni i wyjmował z lodówki jedzenie.

- Chcesz pasztet czy ser? - zapytał, jakby nie słyszał, co mówiłam.

- Rafał! - zawołałam. - Obudź się, "Hogler"! Ty nie wiesz, co to za kasa?! Tam podobno sprzątaczka nie zarabia poniżej dwóch tysięcy. Aż mi w głowie wiruje, ile by mogli dać tobie!

- Dwanaście - rzucił obojętnie. - I mieszkanie.

Rozdziawiłam usta.

- Dwanaście tysięcy plus mieszkanie w Warszawie?! O, kurczę! To ty tam dzwoń, zanim będzie po herbacie, pacanie! - podałam mu słuchawkę.

Wyjął mi ją z ręki i odłożył na widełki.

- Już jest po herbacie - powiedział spokojnie, z rozbawioną miną zamykając mi dłonią opadłą szczękę.

Przełknęłam ślinę.

- Skąd wiesz? - rzuciłam zawiedziona.

- Bo sam zrezygnowałem - rzucił lekko.

- Chyba cię pogięło! - stwierdziłam i opadłam na krzesło.

- Przypuszczam, że każdego zakochanego "trochę pogina" - zaśmiał się.

- Co? - zapytałam, bo nie dosłyszałam.

Wtedy on odłożył nóż i popatrzył mi wreszcie w oczy.

- Magda, ta propozycja była dla samotnego, ciebie bym tam nie mógł zabrać.

Poczułam, że dzieje się coś dziwnego i serce zabiło mi niespokojnie.

- Mnie zabrać? Przyszyci jesteśmy do siebie czy jak? - zaśmiałam się.

Z przerażeniem zaczęłam pojmować, co właściwie do mnie powiedział!

- O czym ty mówisz, Rafał? - zapytałam ostrożnie.

Odwrócił się powoli i przez dłuższy moment patrzył na mnie bez słowa.

- Mówię - powiedział spokojnie - że cię kocham.

Wciągnęłam głęboko powietrze. Zamknęłam oczy, potem otworzyłam. Poczułam, jak na mojej twarzy rozlewa się rumieniec. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że... zrobiłam? coś bardzo niedobrego!

- Myślałem, że wiesz. Że to jest oczywiste - wpatrywał się we mnie w napięciu.

- Oczywiste?... - zaśmiałam się, lecz urwałam, czując, że brnę w jakieś kłamstwo. Nie byłam przecież tak bardzo zaskoczona. Lub raczej nie powinnam być. Gdybym choć przez chwilę zechciała pomyśleć nie tylko o sobie...

- Przecież musiałaś wiedzieć... widzieć... - mówił, jakby czytał w moich myślach.

- Z jakiego innego powodu byłbym z tobą? Z nudów? Dla zabawy? - przyglądał mi się z niedowierzaniem.

Milczałam. Chciałam zapaść się pod ziemię. Ja byłam z nim właśnie z tych powodów! Z nudów, dla zabawy?

Nie byłam w stanie wymówić słowa. Rafał uważnie przyjrzał się mojej twarzy.

- Myślałem, że i ty mnie kochasz - powiedział z potwornym rozczarowaniem.

Siedziałam zawstydzona i przybita. Och, jak mogłam być taka bezmyślna i niefrasobliwa?! Ten chłopak mnie kochał, a ja czerpałam z tego, wesoła i zadowolona, że tak się wszystko dobrze układa! A teraz, przez mój egoizm, zrezygnował z takiej szansy! Może jedynej w życiu.

- Rafał? - bąknęłam i urwałam. Chciałam mu to jakoś zrekompensować, ale jak? - Ja przecież... - zaczęłam - w pewnym sensie... No, też mi jesteś bardzo bliski - mamrotałam zupełnie świadoma, że to, co do niego czuję, w żadnym wypadku nie jest miłością! Lub raczej było, ale nie taką, jakiej miał prawo spodziewać się Rafał!

Mój przyjaciel uśmiechnął się gorzko.

- Nie - powiedział bardzo łagodnie, ale też stanowczo. - Proszę cię, tylko nie to. Jesteś ogromnie... wielkoduszna, ale to nie tak. Jeśli nie możesz mi dać prawdziwej miłości, to trudno żebym cię winił. Ale nie oferuj mi, proszę, łaski i litości. To by było najgorsze - zakończył cicho, potem wziął z krzesła marynarkę i szybko wyszedł z mieszkania.

Przetarłam czoło dłonią. Co ja zrobiłam? Boże! Jeszcze niedawno sama cierpiałam przez Łukasza, a teraz?!... Użyłam Rafała jak podręcznego lekarstwa, gotowa wyrzucić opakowanie, gdy nie będzie mi już potrzebne. Zniszczyłam jego, naszą przyjaźń, a teraz zostałam sama. Wiedziałam, że Rafał wróci, przecież tu mieszkał, ale wiedziałam też, że to już nie będzie powrót do mnie. Wykorzystałam człowieka, który mnie nigdy nie zawiódł!

Kiedy pakowałam swoje rzeczy, przysięgłam sobie, że już nigdy nie będę igrać z cudzymi uczuciami. Ale tego, co zmarnowałam, już nic nie może wrócić.

Z życia wzięte
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy