Reklama

Płać albo żona się dowie

Zastanawiałam się, skąd taka młoda dziewczyna miała pieniądze na luksusy. Teraz już wiem...

  - Skąd taka młoda dziewczyna miała pieniądze na zakup apartamentu? - zapytałam męża, obserwując, jak sąsiadka zza ściany, ubrana niczym modelka, wsiada do luksusowego samochodu.

- Pewnie dostała od rodziców - Kuba wzruszył ramionami.

- To niesprawiedliwe... Jednym wszystko spada z nieba, gdy inni muszą harować jak woły robocze, a i tak zadłużają się na całe życie - westchnęłam z goryczą.

Kuba tylko się uśmiechnął, a potem spojrzał w kierunku dziewczyny.

- Faktycznie, nasza sąsiadka jest bardzo młoda - potwierdził. - Dziwne, że nie mieszka z rodzicami...

Reklama

- Za to facetów ma na pęczki - powiedziała Julka, nasza dwudziestoletnia córka. - Wczoraj widziałam ją z jednym gostkiem w pubie, a tydzień wcześniej towarzyszył jej jakiś wiekowy facet.

- Wiekowy? - zdziwiłam się.

- No taki... w waszym wieku - rzuciła bezlitośnie. - Ale nie wyglądał na jej ojca.

- Dzięki, Jula, na ciebie zawsze można liczyć - rzuciłam z ironią.

- Dziewczyna pewnie jeszcze studiuje.

- Możliwe, ale chyba wieczorowo, bo w ciągu dnia często widuję ją na balkonie - odezwał się mój mąż.

Kuba pracował w domu, więc najlepiej znał tryb życia sąsiadów.

Poczułam ukłucie zazdrości. Wprawdzie nie podejrzewałam, żeby mój mąż zainteresował się atrakcyjną sąsiadką, chodziło o coś innego. Przypomniałam sobie, jak nam za młodu było ciężko. Żyliśmy z ołówkiem w ręku, zapisując wszystkie wydatki. Ciułaliśmy grosz do grosza. Każde z nas brało drugi etat albo dodatkowe zlecenia, byle tylko więcej zarobić. Przez wiele lat gnieździliśmy się w kawalerce na poddaszu z małym dzieckiem. Dopiero trzy lata temu kupiliśmy to duże mieszkanie w dobrej dzielnicy miasta. Oczywiście nie byłoby nas na nie stać bez zaciągania kredytu, a ta młoda panna mieszkała sama w równie dużym mieszkaniu i widać było, że na niczym nie oszczędzała. "Pewnie dostaje wszystko od rodziców...", westchnęłam w duchu i więcej o tym nie myślałam.

Aż któregoś dnia, mniej więcej trzy miesiące później, usłyszałam na balkonie przedziwną rozmowę.

- Co ty, koleś, sobie myślisz?! - krzyczała sąsiadka. - Nie jestem instytucją charytatywną! Nie będzie żadnej prolongaty. Jutro upływa termin! Płać albo żona się dowie! Chyba wyraziłam się jasno?!...

Nie słuchałam jej dalej, tylko jak najciszej zamknęłam drzwi balkonowe, a potem zaraz pobiegłam do gabinetu Kuby.

- Już wiem, skąd ta laska ma pieniądze! To szantażystka! - zawołałam triumfalnie. - Słyszałam, jak komuś groziła...

Urwałam, bo nagle dostrzegłam spłoszony wzrok męża. Zobaczyłam, że trzyma w ręce telefon, jakby właśnie skończył z kimś rozmawiać. Był rozkojarzony i nerwowy. "Pewnie klient kaprysił", pomyślałam w pierwszej chwili. Kuba od kilku dni zachowywał się jakoś inaczej niż zwykle. I nagle przyszło mi coś do głowy, ale szybko odgoniłam od siebie tę myśl. "To niemożliwe...", uznałam w duchu, jednak w pewnej chwili zobaczyłam strach w oczach męża... Spuścił głowę i milczał.

- Ona... Ta dziewczyna rozmawiała z tobą?... - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. - To ciebie szantażowała?

- Tak - odpowiedział cicho.

- Spałeś z nią? - wyszeptałam.

- Nie! - zaprzeczył gwałtownie. - To znaczy, nie wiem...

- Jak to, nie wiesz?! - huknęłam. - Zaliczyłeś młodszą o dwadzieścia lat panienkę i nawet tego nie pamiętasz?!

- Magda, uwierz mi. Ja naprawdę nie wiem... Ona przyszła tydzień temu i zapytała, czy mamy prąd. U nas był, więc poprosiła, żebym w ramach dobrosąsiedzkich stosunków sprawdził korki w jej mieszkaniu. Poszedłem, bo jakoś nie wypadało mi odmówić. Faktycznie wyłączył się bezpiecznik różnicowy. Włączyłem go z powrotem i chciałem iść, ale wtedy ona poprosiła, żebym jeszcze rzucił okiem na jej komputer, który mógł być przyczyną awarii. Usiadłem. Po chwili przyniosła mi kawę... Więcej nie pamiętam... Potem, gdy się ocknąłem, pokazała mi ohydne zdjęcia... - jęknął. - Leżałem na nich rozebrany razem z nią, ale jej twarzy nie było widać, tylko moją...

Słuchałam tego oniemiała.

- Powiedziała, że mam zapłacić dwadzieścia tysięcy. Nie masz pojęcia, jaki byłem wściekły. Chciałem ją uderzyć, zwłaszcza gdy zaczęła się śmiać z mojej naiwności. Opanowałem się. Obiecałem, że przemyślę to sobie, ale wtedy ona zagroziła, że jak za tydzień nie dostanie pieniędzy, to ty się o wszystkim dowiesz. Do dzisiaj miałem czas...

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie w splot słoneczny. Nie mogłam oddychać.

- Magda, powiedz coś... Ja cię przepraszam, choć nawet nie wiem, czy do czegokolwiek doszło. Ona chyba dosypała mi czegoś do tej kawy, a potem cyknęła fotki... - tłumaczył.

Odwróciłam się i wyszłam z mieszkania. Nie mogłam w nim zostać ani chwili dłużej. Nie teraz. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem. Nogi same zaniosły mnie nad rzekę. Usiadłam na brzegu i ukryłam twarz w rękach. Nie potrafiłam powstrzymać łez. Czułam się skrzywdzona i oszukana. "Jak on mógł?", myślałam rozżalona. "Jak mógł mi zrobić coś takiego? Przecież do tej pory dobrze nam się układało. W łóżku też... Dlaczego więc mnie zdradził?... A jeśli nie zdradził?", w mojej głowie pojawiła się refleksja. On sam przecież nie wiedział, czy do czegokolwiek doszło. Może ta dziewczyna tylko tak upozorowała sytuację, żeby zdjęcia nie pozostawiały żadnych wątpliwości... Poczułam się znacznie lepiej.

- Kuba nie miał romansu - powiedziałam z przekonaniem.

Wytarłam oczy i przyglądałam się płynącej leniwie rzece. Wydawało mi się, że teraz wszystko widzę jaśniej. Mój mąż nie wymykał się na pokątne randki i nie oszukiwał mnie. Sam padł ofiarą naciągaczki. Faktycznie wykazał się naiwnością, ale z drugiej strony kto normalny spodziewałby się, że przysługa wyświadczona sąsiadce może się skończyć takimi konsekwencjami? "Bez względu na wszystko muszę mu zaufać", pomyślałam i z tym postanowieniem wróciłam do domu.

- Masz te kompromitujące zdjęcia i pogróżki dziewczyny? - zapytałam męża.

- Tak, kiedy weszłaś do pokoju, rozłączyłem się. Wtedy ona postanowiła mnie postraszyć i przysłała te fotki.

- No i właśnie popełniła błąd - stwierdziłam. - Zgłosimy to na policję...

- Naprawdę chcesz to zrobić? - jęknął.

- A ty wolisz zapłacić? Skoro ja już wiem, to po co? Pracujesz na własny rachunek, więc nie musisz bać się reakcji szefa. A jak nam zrobi wstyd na osiedlu, to zawsze możemy sprzedać to mieszkanie i wynieść się na inne. Jedno jest pewne: to nie może jej ujść na sucho! Pamiętasz, jak się dziwiliśmy, skąd taka młoda dziewczyna ma tyle pieniędzy? Teraz już wiemy. Pewnie szantażowała wielu mężczyzn. Podejrzewam, że większość się przestraszyła i wolała jej zapłacić, ale my na to nie pójdziemy - oświadczyłam stanowczo.

Następnego dnia razem pojechaliśmy na policję. Kuba złożył zeznania, pokazał mejla szantażystki i ich wspólne zdjęcia. To właśnie tam, na komendzie, pierwszy raz je zobaczyłam. Zrobiło mi się niedobrze. Faktycznie były ohydne.

- Bardzo dobrze państwo postąpili, zgłaszając tę sprawę - pochwalił nas policjant. - Ostatnio dochodziły nas słuchy, że kilku biznesmenów i parę znanych w mieście osób było szantażowanych przez jakąś młodą kobietę. Niestety, żaden z nich nie złożył oficjalnej skargi, więc nie mieliśmy podstaw, by wszcząć postępowanie. Być może to jest ta sama osoba...

Policjant miał rację. Kilka dni później znowu się spotkaliśmy. Okazało się, że nasza sąsiadka od roku podrywała w lokalach bogatych mężczyzn. Szła z nimi do hotelu. Tam ich usypiała, fotografowała w jednoznacznych sytuacjach, a potem szantażowała. W ten sposób dorobiła się całkiem sporego majątku. Czuła się bezkarna, bo wszyscy bali się kompromitacji i woleli zapłacić. Potem znikała i nie ponawiała już żądań.

- Sprytna dziewczyna - rzuciłam z niekłamanym uznaniem.

- Nie do końca - odparł policjant. - Nie powinna była zarzucać sieci w miejscu zamieszkania. Gdyby tego nie zrobiła, pewnie nadal cieszyłaby się wolnością. Ale zgubiła ją chciwość...

"Sprawiedliwości stało się zadość", pomyślałam z zadowoleniem. "W życiu nie ma nic za darmo. Na wszystko trzeba sobie samemu zapracować..."

Magda W., 44 lata


Z życia wzięte
Dowiedz się więcej na temat: szantaż | Z życia wzięte
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy