Reklama

Polacy przesadzają z białkiem zwierzęcym?

W ciągu ostatnich lat świadomość Polaków dotycząca zdrowego odżywiania niewątpliwie się polepszyła. Niestety, jest jeszcze spora grupa osób, które nagminnie popełniają "grzechy" żywieniowe. Nie jemy śniadań, omijamy obiady, przesadzamy ze słodkimi przekąskami, za to nie odmawiamy sobie obfitych kolacji. Dietetycy dorzucają do tej długiej listy jeszcze jeden błąd: jemy za dużo białka zwierzęcego.

Polacy lubią mięso

- Jeśli lubisz mięso, to nie jedz go zbyt wiele - namawia prof. Valter Longo z Uniwersytetu Południowej Karoliny w Davis. Jego zespół na podstawie przeprowadzonych badań wykazał, że wielbiciele steków i hamburgerów są cztery razy bardziej narażeni na nowotwory, niż osoby które ograniczają spożywanie mięsa. Okazało się też, że bogata w białko zwierzęce dieta jest równie groźna, co palenie 20 papierosów dziennie. Wnioski te zostały oparte na podstawie dwudziestoletnich badań, którym poddanych zostało 6,3 miliona osób w różnym wieku.

Reklama

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że średnie spożycie mięsa na świecie to ok. 800 g tygodniowo, a w Polsce - 1300 gramów. W przeliczeniu na rok przeciętny Polak zjada aż 67,5 kilogramów mięsa. WHO zaleca, by nie przekraczać liczby 750 gramów świeżego mięsa tygodniowo. Jak się okazuje, Polacy spożywają go prawie dwa razy więcej...

Mięsożerność uwarunkowała ewolucję

Lubimy mięso nie tylko za smak. Jest ono również cennym źródłem białka, witamin, minerałów i od lat stanowi podstawę żywienia ludzkości.

Przez dziesiątki milionów lat nasi przodkowie byli weganami - poczynając od purgatoriusa, pierwszego znanego nam przedstawiciela rzędu naczelnych, po bardziej znajomo wyglądających australopiteków. Badania ich zębów wykazały, że żywili się oni głównie owocami, a nieco później wykształciły się u nich masywne trzonowce, co umożliwiło jedzenie posiłków trudniejszych do rozdrobnienia (liście, kora, trawy). Gdyby spróbowali oni wówczas współczesnego obiadu opartego na mięsie, mogłoby się to dla nich skończyć skrętem kiszek, a w konsekwencji śmiercią. Ich przewody pokarmowe nie były wtedy w żaden sposób przystosowane do trawienia mięsa.

Zdaniem naukowców, tym co przygotowało ludzkość na dietę mięsną były orzechy i nasiona. Ich kaloryczność i duża ilość tłuszczu przyczyniły się do zmniejszenia jelita ślepego i rozwoju jelita cienkiego. To dzięki nim 2,5 mln lat temu nasi krewni mogli zabrać się wreszcie za mięso. Ale dlaczego właściwie zaczęli je jeść?

Najprawdopodobniej, około 2 miliony lat temu, przodkowie człowieka, którzy przemierzali suche i otwarte przestrzenie Afryki, stopniowo włączali mięso do diety, aby zrekompensować braki w diecie roślinnej spowodowane niesprzyjającym klimatem. Antropologowie z Uniwersytetu w Berkeley twierdzą, że to pełna wartości odżywczych dieta mięsna spowodowała intensywną ewolucję i zintensyfikowała rozwój mózgu człowieka. Jak twierdzi Katherine Milton, specjalista w dziedzinie diety naczelnych, bez mięsa niemożliwe byłoby dla praczłowieka pobranie z produktów roślinnych takiej ilości energii, która w pełni umożliwiłaby jego rozwój w gatunek aktywny, inteligentny, społeczny. Milton łączy strategie żywienia z ewolucją ludzkiej fizjologii twierdząc, że jedzenie mięsa było początkowo na porządku dziennym. Zgada się również, że teorie te nie mają przełożenia na dzisiejszą dietę wegetariańską, gdyż takowa, przy dokładnej znajomości zasad żywienia, może być wystarczająca, a nawet zdrowsza. 

Mięso kiedyś, a dziś

W dzisiejszych czasach jemy mniej mięsa, aniżeli nasi przodkowie. Przed 12 tys. lat dieta neolityczna ostatnich zbieraczy składała się w 60 proc. z mięsa, a jedynie w 40 proc. z warzyw i owoców. Mimo to, cieszyli się oni zdrowiem i witalnością.

Polacy jeszcze przed II wojną światową byli tzw. semiwegetarianami. Mięso jadali w niewielkich ilościach - głównie w niedziele i święta. Zanim na stołach pojawiły się ziemniaki, podstawą diety były kasze oraz groch i pełnoziarniste pieczywo. Do połowy XVIII wieku spożywano też duże ilości kiszonej kapusty oraz dynie, a na częste jedzenie mięsa stać było tylko nielicznych.

Z czasem mięso stało się wielce pożądanym składnikiem diety. Syciło na długo i było smaczne - szczególnie to przetworzone. Wraz ze wzrostem spożywania pokarmów mięsnych, zauważono zwiększającą się liczbę zawałów serca i nowotworów, zwłaszcza przewodu pokarmowego. Dlaczego?

Produkty mięsne, które możemy kupić w supermarketach, niewiele mają wspólnego z tymi, które jadali ludzie przed tysiącami lat. Od dawna hodowcy selekcjonują zwierzęta tak, by rosły w szybkim tempie i odkładały jak najwięcej tłuszczu. Na dodatek, żywią je przetworzonymi paszami z ziaren zbóż, kukurydzy oraz soi, które nie stanowią ich naturalnego pokarmu. Nie wspominając już o hormonach i sterydach podawanych zwierzętom, a także o konserwujących azotanach dodawanych do wędlin. W konsekwencji czerwone mięso zawiera sześć razy więcej tłuszczu niż powinno, a cennych, nienasyconych kwasów tłuszczowych jest trzykrotnie mniej, niż u dziko żyjących zwierząt. 

Szkodliwość mięsa

Jeszcze do niedawna sądzono, że powodem szkodliwego działania mięsa są zawarte w nim białka, które sprzyjają miażdżycy. Z najnowszych badań wynika, że choć człowiek od setek tysięcy lat jest mięsożerny, to organizm nadal wytwarza antyciała, skierowane przeciwko zawartemu w nim kwasowi sialowemu. Jest to związek pełniący u zwierząt funkcję przekazywania sygnałów między komórkami. Mimo, iż występuje nawet u szympansów, to u człowieka go nie ma. Po spożyciu, w większości jest wydalany z organizmu, jednak w przypadku wchłonięcia (nawet w śladowych ilościach), może wywołać stany zapalne, dające początek nowotworom, chorobom serca i cukrzycy. Prof. Ajit Varki z Uniwersytetu California w San Diego podejrzewa, że to właśnie kwas sialowy może być odpowiedzialny za wiele schorzeń, na które cierpią dziś ludzie. Najwięcej tego związku jest w mięsie wieprzowym, wołowym, baraninie oraz produktach mlecznych.

Dopiero pod koniec lat 90. ekspertom udało się potwierdzić, że jedzenie wołowiny sprzyja zachorowaniu na raka jelita grubego oraz przypuszczalnie na raka piersi i prostaty. Kilka lat później naukowcy z Instytutu w Sztokholmie wykryli, że steki i hamburgery zwiększają prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwór trzustki. Zalecali wówczas, by zrezygnować z jedzenia mięsa czerwonego, na rzecz białego. Przekonywali, że drób jest nie tylko dużo zdrowszy, ale zmniejsza też szanse zachorowania na ten nowotwór.

Prof. Umberto Veronesi - jeden z najlepszych onkologów na świecie twierdzi natomiast, że każdy rodzaj mięsa ma destrukcyjny wpływ na zdrowie, a dzięki jego eliminacji z diety, można uniknąć 30-70 % nowotworów.

- Z rakiem walczy się przy stole - przekonuje Veronesi.

Nieco mniej radykalne zdanie w tym temacie mają eksperci Światowego Instytutu Badań nad Rakiem. W wydanych oświadczeniach piszą, że czerwone mięso należy ograniczyć, choć według nich jest ono jedynie prawdopodobną przyczyną nowotworów.

Dietetyk kliniczny i psychodietetyk - Katarzyna Błażejewska wyjaśnia z kolei, że spora część mieszkańców Europy i USA jest po prostu "przebiałczona". Spożywanie zbyt dużej ilości białka zwierzęcego, zmusza wątrobę i nerki do nieustannej, intensywnej pracy, a w konsekwencji może dojść nawet do uszkodzenia tych organów.

Ze skutkami zbyt dużej ilości białka zwierzęcego w organizmie zmagają się również ci, którzy postanowili przejść na wysokobiałkową dietę Dukana. Przez wiele lat uważano ją za cudowną, bo efekty były widoczne bardzo szybko. Dietetyk z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego - Katarzyna Pryzmont stanowcza odradza stosowanie tego typu diet, argumentując to stanem zdrowia osób odchudzających się w ten sposób. - Na oddział trafiali pacjenci z wysokim zakwaszeniem organizmu, 40-stopniową gorączką, wycieńczeni i wyniszczeni - wyjaśnia.

Jeśli nie mięso, to co?

Czerwone mięso niewątpliwie dostarcza pełnowartościowego białka i witamin z grupy B. Jest również źródłem łatwo przyswajalnego cynku i żelaza. Absurdem jest jednak stwierdzenie, że człowiek bez mięsa nie może żyć, bo zostanie pozbawiony energii i składników odżywczych. Mięso wieprzowe czy wołowe można zastąpić rybami oraz drobiem od sprawdzonych hodowców. Nie zrobimy sobie też krzywdy, jeśli przestaniemy jeść mięso całkowicie.

Bezmięsne jedzenie już nie powinno kojarzyć z kotletami sojowymi o smaku kartonu, gdyż roślinne, smaczne odpowiedniki mięsa są ogólnie dostępne. Świetnym źródłem białka są np. rośliny strączkowe, szpinak czy orzechy. Wegetarianie i weganie, którzy dbają o zbilansowany jadłospis, cieszą się przecież świetnym samopoczuciem i zdrowiem. Przykładem jest amerykański sprinter Carl Lewis, który po przejściu na dietę bezmięsną zaczął osiągać najlepsze wyniki w swojej karierze. Jak widać, nawet wyczynowo uprawiający sport ludzie mogą całkowicie zrezygnować z białka zwierzęcego i bić rekordy. Osoby, które z powodów zdrowotnych, czy etycznych decydują się na dietę wegetariańską, często odczuwają też przypływ energii, lepszą koncentrację i "jaśniejszy umysł".

Człowiek z natury nie jest wegetarianinem, bo od czasu homo erectus przystosował się do spożywania różnorodnych pokarmów, nawet padliny. Nie zapominajmy jednak, że przez tak długi okres czasu życie ludzkie diametralne się zmieniło, a żywność, którą oferuje nam dzisiejszy sprzedawca, mało ma wspólnego z naturą.

Nie popadajmy też w paranoję. Jedzmy z rozsądkiem to, co najmniej szkodzi zdrowiu. Dla współczesnych ludzi najzdrowsza jest dieta śródziemnomorska, opierająca się głównie na warzywach i owocach oraz niewielkiej ilości mięsa drobiowego oraz ryb. Być może taka mała zmiana sprawi, że skończą się twoje problemy zdrowotne i zyskasz lepsze samopoczucie? Remedium jest proste i powtarzane od wielu lat przed dietetyków: mniej mięsa, więcej warzyw.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy