Reklama

Trądzik cywilizacyjny

Każda historia ma swój początek, ta rozpoczęła się w latach 90., kiedy to dr Staffan Lindeberg z uniwersytetu w Lund w południowej Szwecji wyruszył w podróż na drugi kraniec świata. Dokładniej - na Wyspy Trobriandzkie w archipelagu Papui-Nowej Gwinei.

Doktor Lindeberg, specjalista medycyny rodzinnej i badacz związków między ewolucją a zdrowym żywieniem, zamierzał sprawdzić, czy Trobriandczyków nękają te same choroby co mieszkańców Zachodu. Część badań miał prowadzić na wyspie Kitawa zamieszkanej przez zaledwie 2250 ludzi.

Reklama

Gdy tam dotarł, Kitawańczycy wciąż nie mieli elektryczności, nie używali telefonów ani pojazdów silnikowych, znali tylko niewiele z zachodnich towarów. Cukier, przetworzone węglowodany, alkohol, kawa, herbata, oleje i mleko były tu rzadkością, a przeciętny mieszkaniec wyspy czerpał z nich mniej niż 0,2 proc. kalorii.

Jadł za to dużo roślin: jam, taro i tapiokę, banany, papaję, mango, arbuzy, ananasy, orzechy kokosowe oraz ryby. Przez siedem tygodni Lindeberg zbadał 1 tys. 200 osób powyżej 10. roku życia.

Okazało się, że Kitawańczycy nie umierali nagle na zawał czy udar, nie cierpieli ani na niedożywienie, ani na nadwagę, ani na nadciśnienie, ani na cukrzycę. A do tego wszystkiego nie mieli trądziku.

Lindeberg, który jako lekarz pierwszego kontaktu sam w Szwecji diagnozował go u swoich pacjentów, wśród zbadanych Kitawańczyków nie znalazł ani jednego z objawami tej choroby.

- Żadnej grudki, krostki czy otwartego zaskórnika - relacjonował naukowiec w artykule opublikowanym w 2002 roku w piśmie medycznym "Archives of Dermatology". Trądziku nie miały nawet młode osoby: wśród przebadanych przez Lindeberga mieszkańców wyspy było aż trzystu w wieku 15-25 lat.

Gdyby dla porównania zbadać taką samą grupę młodzieży na Zachodzie, trądzik zdiagnozowano by u co najmniej 120, twierdzi naukowiec.

Relację szwedzkiego badacza można by uznać za anegdotę, gdyby nie to, że w niektórych populacjach na świecie trądzik rzeczywiście nie występuje.

Gdzie jeszcze? Na przykład we wschodnim Paragwaju, w którego lasach tropikalnych żyje indiańskie plemię Ache. Podobnie jak Kitawańczycy trzymają się tradycyjnej diety i też nie mają trądziku.

Jak to możliwe? Nie można wykluczyć, że pewną rolę odgrywają tu geny charakterystyczne dla danej grupy etnicznej. Ale jak w takim razie tłumaczyć fakt, że genetycznie bliscy Ache Indianie z sąsiednich południowoamerykańskich plemion czy mieszkańcy nieodległych od Kitawy licznych wysp Pacyfiku trądzik jednak mają?

Być może dlatego, że przyjęli bardziej zachodni styl życia, podejrzewają naukowcy. Do podobnych wniosków doszedł lekarz dr Otto Schaefer, który przez 30 lat leczył Inuitów na dalekiej kanadyjskiej Północy. Był świadkiem, jak porzucają życie w społecznościach rybaków i myśliwych, by przyjąć kulturę Zachodu i przenieść się do miast. Trądzik, jak donosił Schaefer, praktycznie u nich nie występował, dopóki odżywiali się w tradycyjny sposób. Ale po zmianie diety mieli go tak samo często jak inni mieszkańcy Kanady.

Plaga Zachodu

W krajach bogatego Zachodu trądzik jest dziś uważany za chorobę społeczną: choć w nazwie ma "młodzieńczy", dotyczy osób w niemal każdym wieku. Może pojawić się jeszcze przed okresem pokwitania, a czasem utrzymuje się grubo po czterdziestce.

Na mniej lub bardziej ostrą postać trądziku cierpi 79-95 proc. szesnasto-, osiemnastolatków w Europie, Ameryce, Australii czy Nowej Zelandii. W ostatnich latach dermatolodzy coraz głośniej mówią także o trądziku dorosłych, który albo nie ustępuje po okresie pokwitania, albo pojawia się po 25. czy też 30. roku życia.

Statystyki nie są tu zgodne, według niektórych krostki, grudki czy zaskórniki ma na twarzy 54 proc. kobiet i 40 proc. mężczyzn po 25. roku życia oraz 12 proc. kobiet i 3 proc. mężczyzn w wieku średnim. Według innych danych problem ten dotyczy 12 proc. wszystkich dorosłych mieszkańców Zachodu.

Co ciekawe, wielu dermatologów uważa, że przypadków tej choroby jest dziś więcej niż dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat temu, choć niestety brak na to statystycznych dowodów.

W przeszłości nie prowadzono bowiem wielu badań nad trądzikiem, a sam problem traktowano jako przypadłość uciążliwą, lecz przemijającą.

- Niewiele osób decydowało się na leczenie, pacjent przeważnie trafiał do specjalisty dopiero wtedy, gdy zmiany były już bardzo nasilone - mówi prof. Lidia Rudnicka, warszawski specjalista dermatolog. - Z moich subiektywnych odczuć wynika, że dorosłych pacjentów z trądzikiem rzeczywiście jest dziś więcej. Trudno jednak stwierdzić, czy ludzie częściej chorują, czy też chętniej zgłaszają się na leczenie - tłumaczy prof. Rudnicka.

Gdzie ten gen?

O pojawieniu się trądziku decydują w dużej mierze predyspozycje rodzinne. - Połowa dorosłych pacjentów z trądzikiem ma w rodzinie co najmniej jednego krewnego pierwszego stopnia z jego objawami - tłumaczy dr Małgorzata Sokołowska- Wojdyło z Kliniki Dermatologii Akademii Medycznej w Gdańsku.

- Z badań prowadzonych wśród identycznych bliźniąt wynika też, że genetyczną skłonność do tej choroby można stwierdzić na razie tylko w ciężkich postaciach trądziku. Jednak nie odkryto konkretnego genu, który byłby zań odpowiedzialny. Za to w skórze pacjentów z trądzikiem zaobserwowano wzrost aktywności ponad 200 różnych genów - mówi dermatolog.

Stąd część naukowców szuka dziś innych niż tylko genetyczne przyczyn pojawiania się choroby i jako winowajców typuje dietę i styl życia. Tyle że to na razie pogląd kontrowersyjny.

Ostatnie wytyczne Amerykańskiej Akademii Dermatologii jasno stwierdzają, że nie ma związku między trądzikiem a sposobem odżywiania się. - A przynajmniej dotąd ich nie udowodniono - mówi prof. Lidia Rudnicka.

Pacjenci skarżą się nieraz, że trądzik zaostrza się po zjedzeniu określonych produktów, najczęściej chipsów, czekolady, pizzy, potraw tłustych lub pikantnych, a także po wypiciu mleka czy alkoholu. Na razie nie ma jednoznacznych danych, jakie zawarte w nich substancje miałyby powodować pogorszenie stanu skóry.

Wiadomo jedno: - Pod wpływem tych produktów rozszerzają się naczynia krwionośne, dlatego zmiany trądzikowe wydają się większe i twarz wygląda gorzej - wyjaśnia prof. Rudnicka.

Cera od kuchni

Być może jednak jedzenie wpływa na skórę w pośredni sposób. Dr Loren Cordain, specjalista zdrowego żywienia z Colorado State University zauważa, że ani u Ache, ani u Kitawańczyków nie wykryto przypadków cukrzycy, a na ich tradycyjną dietę składały się w 70 proc. minimalnie przetworzone rośliny oraz mięso i ryby.

Produkty te mają niski indeks glikemiczny, co oznacza, że po ich zjedzeniu poziom cukru we krwi rośnie powoli. I to prawdopodobnie sprawia, że Ache i Kitawańczycy nie mają trądziku. Dlaczego? Po kolei. Dieta bogata w produkty przetworzone, jak chipsy, krakersy, słodycze, pieczywo czy makaron z białej mąki, powoduje szybki wzrost stężenia nie tylko glukozy i insuliny. Także tak zwanego insulinopodobnego czynnika wzrostu IGF-1, który wspólnie z insuliną "napędza" produkcję androgenów, czyli męskich hormonów w organizmie.

Jakby tego było mało, insulina i IGF-1 hamują syntezę innego związku - SHGB, czyli białka wiążącego hormony płciowe (w tym męskie) i odpowiedzialnego za ich transport we krwi.

Co to wszystko znaczy? Że męskich hormonów jest w ustroju nie tylko więcej, ale swobodnie krążą one we krwi i łatwiej docierają do tkanek. Także do skóry, której komórki oraz gruczoły łojowe są szczególnie wrażliwe na ich oddziaływanie.

Pod wpływem androgenów zwiększają produkcję łoju. A jeśli jego nadmiar stanie się z kolei pożywką dla bakterii, to trądzik gotowy. Tyle teoria.

W praktyce wpływ żywienia na przebieg trądziku badali w zeszłym roku naukowcy z Royal Melbourne Institute of Technology. Przez dwanaście tygodni obserwowali dwie grupy mężczyzn w wieku 15-25 lat: pierwsi nie przestrzegali żywieniowych zaleceń, drudzy byli na diecie bogatej w warzywa, białko i nieprzetworzone węglowodany, jak razowy chleb, makaron. Po trzech tygodniach u mężczyzn z drugiej grupy trądzik znacznie się zmniejszył, poza tym schudli i mieli niższy poziom insuliny we krwi.

Chudy problem

Innym podejrzanym o nasilanie trądziku jest odtłuszczone mleko. Uważa tak prof. Walter C. Willett, epidemiolog z Uniwersytetu Harvarda, współautor wydanej niedawno w Stanach książki "Dieta płodności".

Winne mogą być nowoczesne metody produkcji: aby powstało chude mleko, maszyny zwane separatorami usuwają z niego cząsteczki tłuszczu, a przy okazji także część obecnych w mleku hormonów, głównie estrogeny i progesteron, a pozostawiają androgeny oraz znany nam już insulinopodobny czynnik wzrostu IGF-1.

Odtłuszczone mleko ma więc zmieniony skład, za to mniej kalorii. I niestety także gorzej wygląda i smakuje. Aby przywrócić mu kremowy odcień i smak producenci dodają do niego białka serwatki. Tymczasem z obserwacji na zwierzętach wynika, że związki te mogą wywierać na organizm wpływ podobny do męskich hormonów.

Wszystko to sprawia, że picie odtłuszczonego mleka może prowadzić u kobiet do zaburzeń owulacji, u obu płci zaś do powstawania krostek, grudek i zaskórników.

Naukowcy z Harvardu sprawdzali np., jak wpływa ono na skórę młodych ludzi. Okazało się, że wśród 16 tys. amerykańskich nastolatków trądzik był częstszy u tych chłopców i dziewcząt, którzy pili właśnie mleko odchudzone.

Leczyć, nie zwlekać

Czy aby cieszyć się nieskazitelną cerą, trzeba zmienić sposób odżywiania? - Na leczenie trądziku konkretną dietą trzeba jeszcze poczekać, jej wpływ na skórę nie został wystarczająco udowodniony. Warto jednak zachować umiar i przestrzegać zaleceń zdrowego żywienia, to na pewno nie zaszkodzi - uważa dr Sokołowska-Wojdyło.

Najważniejsze jednak, by z leczeniem trądziku nie zwlekać. Terapia jest dobierana indywidualnie i trwa najczęściej od roku do dwóch lat.

Jednak, jak podkreślają specjaliści, trądzik udaje się wyleczyć i utrzymać w ryzach. Pod warunkiem, że pacjent konsekwentnie przestrzega zaleceń dermatologa i nie przerywa kuracji, zwłaszcza antybiotykami. W cięższych postaciach trądziku z sukcesem stosuje się pochodne witaminy A, w kremach lub w doustnych tabletkach.

Czasem terapia wymaga współpracy kilku specjalistów. U dermatologa estetycznego można się poddać pilingom, np. z kwasu salicylowego czy pirogronowego. Stosuje się je jako uzupełnienie leczenia albo na zakończenie terapii, gdy pacjent, już bez trądziku, chce się także pozbyć pozostałych po nim przebarwień i blizn.

Jeśli powodem zmian na skórze są zaburzenia hormonalne, niezbędna będzie wizyta u endokrynologa. A gdy krostkom i wypryskom towarzyszy przygnębienie, spadek nastroju czy poczucia własnej wartości, dermatolog może zasugerować konsultację u psychologa lub psychoterapeuty.

- Wygląd skóry jest dziś ważniejszy niż kiedykolwiek. Wpływa na poczucie pewności siebie, samoocenę i komfort życia. Zdarza się, że nastolatki z ostrym trądzikiem nie chcą chodzić do szkoły. Dorośli zaś są mniej przebojowi, twierdzą, że mają mniejsze szanse na pracę czy awans - mówi prof. Rudnicka.

Pomoc specjalisty jest niezbędna, zwłaszcza gdy pacjent z trądzikiem ma również depresję. - Trzeba ją bezwzględnie leczyć. W takich przypadkach w pierwszej kolejności stosuje się tzw. inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny - wyjaśnia dr Sokołowska-Wojdyło. - Wywołany chorobą przewlekły stres zaostrza zmiany trądzikowe. A jak wykazały badania, leki przeciwdepresyjne przynoszą poprawę nie tylko samopoczucia, ale w części wypadków także olbrzymią poprawę stanu skóry - mówi specjalistka.

Kiedyś trądzik rodził tylko kompleksy. Dziś można go leczyć kompleksowo. I na szczęście skutecznie.

Aleksandra Stelmach

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: geny | naukowcy | wyspy | dermatolog | specjalista | dieta | choroby | mleko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy