Czy wolna wola to tylko złudzenie?

Czy człowiek kieruje się wolną wolą? Czy można zidentyfikować groźnych przestępców na podstawie skanów ich mózgów? Czy naukowcy mogą zrobić z ludzi pozbawione moralności "maszyny do zabijania"? Gdzie w mózgu znajduje się moralność? Na te i inne pytania odpowiada dr Paweł Boguszewski, neurofizjolog z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego PAN.

Jakie tajemnice skrywa nasz mózg?
Jakie tajemnice skrywa nasz mózg?123RF/PICSEL

Izabela Grelowska: Przeciwnicy istnienia wolnej woli często przytaczają słynne doświadczenie Libeta. Pokazuje ono, że procesy w mózgu, których nie jesteśmy świadomi, poprzedzają nasze czynności.  Czy rzeczywiście istnienie nieświadomych procesów ogranicza wolną wolę?

Dr Paweł Boguszewski: - W pewnym stopniu tak. Doświadczenia Libeta pokazały, że nasz mózg wykazuje aktywność na poziomie komórkowym, podejmuje pewne działania, zanim świadomie wiemy, że coś chcemy zrobić. Zapada decyzja, a my często nie mamy dostępu do danych, na podstawie których została podjęta.

- Wskazują na to też inne badania eksperymentalne, dotyczące np. postrzegania podprogowego lub przeprowadzone na osobach po operacyjnym rozszczepieniu mózgu, gdzie pewne obrazy prezentuje się lewej lub prawej półkuli. Okazuje się, że bardzo często świadomość, już po fakcie, interpretuje naszą akcję, nawet jeśli nie miała dostępu do przyczyn, które ją spowodowały.

- Na przykład jeśli pokażemy komuś na ułamek sekundy - niewystarczający do świadomego odbioru - obraz przerażonej twarzy, a następnie obrazek neutralny, to okazuje się, że ten ostatni będzie odbierany jako nieprzyjemny. Jeśli zapytamy tę osobę, dlaczego obrazek budzi w niej nieprzyjemne odczucia, wymyśli ona jakiś powód, ponieważ nie jest świadoma, że widziała przerażoną twarz.

- Świadomość jest bardzo powolna. Pracuje, tak jak szefowie korporacji, na przetworzonych danych i nie zawsze wie, skąd się one biorą. Dzieje się tak dlatego, że pewne akcje, szczególnie związane z odruchami obronnymi, oceną emocjonalną, muszą być wykonane szybko. Nie ma czasu na świadomą analizę zdarzeń.

- To czasem stawia nasz mózg w bardzo niekomfortowej sytuacji: coś zrobiliśmy i dopiero później kombinujemy dlaczego. Te uzasadnienia bywają bardzo dziwne. Według mnie nie burzy to całkowicie koncepcji wolnej woli, ale każe do niej podejść z większą ostrożnością.

Czy osiągnięcia neuronauki zmienią, a może już zmieniły, nasze pojęcie odpowiedzialności?

- Dawniej ludzi, którzy cierpieli na zaburzenia psychicznie i popełnili jakieś przestępstwo, po prostu karano. Obecnie wiemy coraz więcej o mózgu, o zachodzących w nim nieświadomych procesach, o wpływie różnego rodzaju uszkodzeń na zachowanie się. Być może w przyszłości dojdziemy do wniosku, że popełnienie każdego przestępstwa jest efektem pewnej dysfunkcji mózgowej i przestępca nie do końca miał wpływ na to, co robił. Kary zamienimy na leczenie.

- Aspekt odpowiedzialności może zostać rozmyty, ale proszę pamiętać, że kara ma wiele innych funkcji np. odstraszania, czy zabezpieczania społeczeństwa przed danym osobnikiem. To, czy czyn był popełniony świadomie świadome czy nie, może nie chronić przed karą.

- Nie spodziewałbym się też szybkich zmian w prawodawstwie pod wpływem rozwoju neuronauki, ponieważ wymiar sprawiedliwości jest dość konserwatywny w zmianie swoich koncepcji i fundamentalnych założeń. Ale dyskusja trwa.

Spotkałam się z taką opinią, że wolna wola i oparta na niej odpowiedzialność w ogóle nie są potrzebne dla funkcjonowanie systemu karnego. Argument polegał na tym, że chociaż np. psom nikt nie przypisuje posiadania wolnej woli, to można efektywnie kształtować ich zachowanie za pomocą systemu nagród i kar. Jak to wygląda z punktu widzenia neuronauki?

- Weźmy choćby pod uwagę osoby, które karzemy za jazdę pod wpływem alkoholu. Alkohol powoduje określone dysfunkcje na poziomie molekularnym. Jest substancją, która zmienia działanie układów neurotransmisyjnych znajdujących się w mózgu. A zmiana na poziomie molekularnym pociąga za sobą zmiany w zachowaniu się i w efekcie zmniejsza samokontrolę.

- Powstaje więc pytanie, czy osobę, która była  pod wpływem alkoholu i nie wiedziała, co robi, można  karać? Możemy dojść do absurdu - powinniśmy przeprosić wszystkich pijanych kierowców i puścić ich wolno. Tak być nie powinno, choć czasem się zdarza, choćby słynny przypadek "pomroczności jasnej".

- Z pragmatycznego punktu widzenia, wydaje mi się, że jak najbardziej powinniśmy zwracać uwagę na funkcjonowanie mózgu, ale nadal przestępstwa powinny być karane, gdyż w przeciwnym wypadku zapanowałby chaos.

- Inny problem, jaki może powstać, to osoby, które symulują chorobę, aby zapewnić sobie bezkarność. Zawsze mogą twierdzić, że są chore, a nauka nie jest jeszcze w stanie zdiagnozować ich schorzenia. Zmiany prawne musiałyby być wprowadzane bardzo ostrożnie, w przeciwnym wypadku mogłyby pojawić się osoby, które całkowicie świadomie wybiorą drogę przestępczą, wliczając w koszty "działalności" nie tylko pobyt w więzieniu, koszty grzywien i adwokatów, ale również koszty fałszywych diagnoz nieznanych nikomu zaburzeń psychicznych.

W 1966 roku Charles Whitman zastrzelił swoją żonę i matkę, a następnie 14 innych osób. Planował swoje działania, ale robił też notatki, w których zapisał, że nie rozumie, co się z nim dzieje, że ma wiele irracjonalnych myśli, nad którymi nie panuje. Sugerował w swoich zapiskach konieczność przeprowadzenia autopsji, która faktycznie została dokonana. Okazało się, że ma guza mózgu uciskającego rejony mózgu odpowiedzialne za silne emocje. Czy można powiedzieć, że ten człowiek kierował się wolną wolą? Czy wolna wola może być w "wyłączona" przez czynniki biologiczne?

- Często występującymi zaburzeniami, które mogą doprowadzić do utraty samokontroli są różnorodne zespoły otępienne pojawiające się w procesie starzenia. Niektóre z nich, np. otępienie czołowo-skroniowe, mogą spowodować, że dotknięci nimi ludzie stają się tzw. uciążliwymi staruszkami, którzy np. kradną batonik chociaż go nie potrzebują, obnażają się w miejscach publicznym, wykrzykują obelgi.

- Płaty czołowe są uważane za siedlisko wyższych czynności mózgowych, związanych między innymi z myśleniem abstrakcyjnym, ale również z kontrolą zachowania czy też blokowaniem prymitywnych popędów i emocji. Jest to region, który pilnuje tzw. mózgu gadziego, który działa impulsywnie.

- Konsekwencje uszkodzenia tej części mózgu pokazał słynny przypadek Phineasa Gage’a - kamień milowy w rozwoju neuronauki. Gage był robotnikiem kolejowym, który uległ wypadkowi - ostry, metalowy pręt przebił na wylot jego czaszkę, niszcząc płaty czołowe.

- Mężczyzna przeżył, bardzo szybko wrócił do zdrowia, ale w jego osobowości zaszły ogromne zmiany. Stracił kawałek mózgu, a wraz z nim, jak się wydawało, moralność. Z dobrego i sumiennego pracownika przeobraził się w mało odpowiedzialnego, niezdolnego do kontrolowania emocji i planowania przyszłości, alkoholika.

- Przypadek ten pokazał, że utrata kawałka tkanki mózgowej - szarej galarety - może wiązać się z utratą tego, co uważamy za kwintesencję naszego człowieczeństwa. Uzmysłowił ludziom, że uszkodzenie, dysfunkcja mózgu może spowodować, że staniemy się zupełnie kimś innym.

Na ile metody naukowe, takie, jak np. skany mogą pokazać, czy przestępca kierował się wolną wolą, czy też stały za tym uszkodzenia mózgu?

- Najczęściej osoby podejrzane poddaje się obserwacji psychiatryczno-psychologicznej, na podstawie której wyklucza się obecność znanych chorób psychicznych i ewentualnie wnioskuje, czy osoba w chwili popełnienia przestępstwa mogła mieć ograniczoną poczytalność. Jest to metoda obarczona pewnym błędem. W mniej oczywistych przypadkach różni specjaliści mogą wystawić odmienne diagnozy.

- Wbrew pozorom "skany mózgu", czyli rezonans magnetyczny (MRI) i funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI) również nie są metodami jednoznacznymi. Jeśli ktoś wykazuje zaburzenia osobowości, nie kontroluje agresji i jednocześnie zobaczymy w jego mózgu zmiany anatomiczne, to jedynie możemy mieć przesłankę, że zaburzenia są wynikiem tych zmian. Jeśli obrazowanie nie wykazuje oczywistych patologii, to tak naprawdę nie wiemy, czy dana osoba udaje chorobę psychiczną, czy też nasza wiedza i nasze skanery są niewystarczająco dobre, aby ją wykryć. 

- W przypadku skanerów fMRI wraz z rozwojem nauki schodzimy powoli z rozdzielczością przestrzenną poniżej jednego milimetra, ale to wciąż bardzo daleko do poziomu komórkowego. Na przykład mózg osób cierpiących na chorobę Parkisona ogólnie wygląda całkiem normalnie. Degeneracji ulega niewielki obszar ukryty w środku mózgu tzw. istota czarna, odpowiedzialna za produkcję neurotransmitera dopaminy. Jeszcze niedawno nie byliśmy w stanie zobrazować tak niewielkich struktur.

- Być może w przyszłości będziemy potrafili wykryć wszystkie choroby i zaburzenia za pomocą doskonalszych skanerów, ale nadal pozostanie podstawowe pytanie - co z punktu widzenia prawa i społeczeństwa z tą wiedzą zrobić. W swojej książce Gazzaniga twierdzi, że zamiast studiować skany mózgu i szukać przyczyn po stronie biologicznej, lepiej przyjrzeć się samemu czynowi. Jeśli przestępstwo było zaplanowane z wyprzedzeniem, osoba przygotowywała się do jego popełnienia, to trudno twierdzić, że odbyło się to poza jego świadomością i wolą.

Czy możliwe byłoby profilaktyczne zidentyfikowanie niebezpiecznych jednostek na podstawie skanów mózgu i stwierdzenie, że np. ktoś ma mózg mordercy? Czy naukowcy pracują nad takimi rozwiązaniami?

- To byłby ogromny problem moralny. Mogę tu przytoczyć przykład (opisany przez Davida Eagelmana w książce "Mózg incognito") bardzo szanowanego obywatela, który nagle zaczął się interesować pornografią dziecięcą i zbierać na komputerze tego typu zdjęcia. Jednak nie dopuścił się żadnego czynu karalnego. W trakcie badania okazało sie, że miał on w mózgu dosyć duży guz, glejak. Kiedy guz został usunięty, skłonności całkowicie zniknęły. Glejaki są jednak nowotworami, które z czasem odrastają. Tak też stało się w tym przypadku. Guz zaczął odrastać, a skłonności powróciły.

- W takiej sytuacji pojawia się duży dylemat. Prawdopodobieństwo, że guz odrośnie było duże. Jednak człowiek ten nie dopuścił się żadnego czynu. Spotkała go choroba, która może się przydarzyć każdemu. Czy zatem należy go izolować i profilaktycznie wykluczyć ze społeczeństwa? Czy też może przymusowo leczyć? Co z nim zrobić, gdyby z powodu choroby kogoś skrzywdził?

- Ten problem stoi przed wymiarem sprawiedliwości nie od dziś. Tylko z samych badan psychologicznych i danych statystycznych wynika, że ludzie o pewnych cechach, takich jak wyższa skłonność do agresji i osobowość dyssocjalna, częściej wchodzą w konflikt z prawem i nie poddają się resocjalizacji. Czy mamy prawo takie osoby prewencyjnie izolować na podstawie samej diagnozy psychologicznej? Czy mamy prawo, by je skazywać na terapie prewencyjne?

To mogłoby mieć ogromne konsekwencje...

- Wyobraźmy sobie, że mamy "super skaner" mózgu i badamy wszystkie dzieci w pewnym wieku, a następnie, bo tak sugerują wyniki badania, wysyłamy prewencyjnie część z nich na terapię przeciwko np. przestępstwom seksualnym albo finansowym. Te dzieci od razu byłyby napiętnowane i wrzucone do szufladki "potencjalny przestępca".

- Myślę, że nawet przy najdoskonalszych technikach diagnostycznych będziemy mogli jedynie szacować prawdopodobieństwo tego, że ktoś zejdzie na złą drogę. Nie będziemy mogli stwierdzić w 100 proc., że dana osoba coś zrobi. Może się okazać, że pomimo "złego mózgu" zadziałają procesy kompensacyjne i osoba będzie w stanie kontrolować swoje zachowanie i przeżyć życie jako dobry obywatel.

- Uważam, że neuronauka nie powinna zbyt szybko wchodzić do sal sądowych, gdyż już teraz w niektórych sądach w USA ma niemal magiczne działanie. Ekspertyza poparta skanem mózgu, nawet nie związanym ze sprawą, powoduje, że sędziowie dużo poważniej ją traktują.

Czy jeżeli "mordercze instynkty" zostały u Whitmana włączone poprzez ucisk guza na określoną część mózgu, to czy możliwe jest sztuczne wywołanie takiego stanu? Tzn. czy poprzez oddziaływanie na określone partie mózgu można by produkować "maszyny do zabijania", ludzi o zaprogramowanym działaniu i wyłączonej wolnej woli, których można by wykorzystać np. w działaniach wojskowych czy terrorystycznych?

- Teoretycznie taka manipulacja jest możliwa. Poprzez drażnienie mózgu można u człowieka wyzwolić agresję lub uzależnić go od przyjemności. Ale w tej dziedzinie neuronauka nie musi wymyślać nic nowego. Znane są prostsze metody na wyzwolenie instynktów, uzyskanie wierności i zniesienie samokontroli. Od setek lat używa się ich do manipulowania ludźmi. Historia pełna jest przypadków, kiedy dobrzy ludzie stają się bestiami.

- U współczesnych żołnierzy bardziej ceni się umiejętności współpracy, racjonalność i inteligencję, niż ślepe okrucieństwo i brak strachu. W dzisiejszych czasach armie nie chcą osób, które mają problem z kontrolą agresji i emocji, bo są one potencjalnym problemem, a nie korzyścią.

- Trudno przewidzieć, jak będzie to wyglądało w przyszłości. Czy przełamiemy tabu nieterapeutycznego zastosowania implantów domózgowych. W tej chwili prowadzone są badania tzw. technik optogenetycznych. Polegają one na specjalnej modyfikacji komórek nerwowych, które stają się wrażliwe na światło. Można je uruchomić, podając krótkie impulsy światła, obojętne dla pozostałej tkanki. To umożliwia bardzo selektywne i delikatne pobudzanie różnych części mózgu.

- Ta technika z pewnością znajdzie zastosowanie w terapii, przy likwidowaniu objawów zespołu Parkinsona czy syndromu Touretta. Ale oczywiście można ją potencjalnie wykorzystać do stymulacji innych obszarów - niekoniecznie kierując się dobrą wolą pomocy choremu.

Czy zgodziłby się pan z sugestią Gazzanigi, że istnieją swego rodzaju wrodzone struktury moralne?

INTERIA.PL

- Myślę, że nie należy tego traktować dosłownie, w sensie anatomicznym, ale możliwości oceny moralnej są wbudowane w nasz układ nerwowy. W czasie nawet najprostszych zadań umysłowych zaangażowana jest większość mózgu i ciężko jest przyszpilić tę jedną strukturę odpowiedzialną za moralność. Używamy zawsze całego mózgu, a nie mitycznych 5 lub 10%.

- Z pewnością ważne ośrodki decyzyjne znajdują się w obrębie płatów czołowych. Jednak na cały proces oceny moralnej i wyboru działania ma wpływ wiele elementów. Na przykład chociażby tzw. neurony lustrzane.

- Pierwsze neurony lustrzane jakie odkryto były odpowiedzialne za interpretację ruchu. Te komórki aktywizują się, kiedy chcemy wykonać jakiś ruch, np, sięgnąć po coś, ale uruchamiają się również wtedy, kiedy widzimy, że ktoś wykonuje podobny ruch. Pozwalają nam zrozumieć intencje czyjegoś zachowania. Podobnie jest w przypadku czucia bólu.

- Jeżeli widzimy czyjeś cierpienie, to nie tylko rozumiemy, że go boli, ale wręcz czujemy to samo. Za to odpowiadają też neurony lustrzane. Jeśli te neurony nie działają prawidłowo, to być może nie będą w stanie uruchomić empatii, co może prowadzić do braku współczucia i okrucieństwa.

- Czyli mówienie o strukturach moralności jest raczej przenośnią, ale moralność mamy wbudowaną w mózg. Istnieją obszary zaangażowane w ocenę moralną, ale wydaje się, że jest to rozproszona funkcja i nie można mówić o płacie, jądrze, czy zakręcie moralności.  Przynajmniej tak się nam na razie wydaje, ale neuronauka jest tak dynamiczną dziedziną, że jeszcze nie raz nas zadziwi.

Z dr Pawłem Boguszewskim rozmawiała Izabela Grelowska

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas