Spotkało ją wyjątkowe okrucieństwo

Robił to ojciec, wujek, dziadek, siostra, matka, ktoś obcy. Niektóre z nich były mamione obietnicą opieki i namiastką miłości, inne mają za sobą brutalne gwałty. Wszystkie zaś łączy je jedno - odważyły się powiedzieć, że w dzieciństwie były wykorzystywane seksualnie. Przeczytaj wstrząsający fragment książki "Molestowane", w którym autorki - Katarzyna Borowska i Anna Matusiak-Rześniowiecka rozmawiają z jedną z ofiar - Iloną.

Molestowanym dzieciom często wmawia się, że to one są winne, a nie gwałciciel
Molestowanym dzieciom często wmawia się, że to one są winne, a nie gwałciciel123RF/PICSEL

Anna i Katarzyna: Godząc się na tę rozmowę, powiedziałaś nam: "Na tym etapie nie wstydzę się już swojej historii, nie kryję się z nią". Czujesz, że to już przeszłość? Że jesteś wolna od traumy?

Ilona: Nie, nie do końca. Nie jest łatwo z tym żyć. Powiedziałam tak dlatego, że zarówno mój ojciec, jak i dziadek w zeszłym roku zmarli. Czuję się odrobinę bezpieczniej, od kiedy ich nie ma. Wiem, że w końcu z ich strony ani mi, ani moim dzieciom nic już nie grozi. To daje mi jakiś minimalny komfort. Zostało jeszcze trzech oprawców, jeden z nich jest dziś człowiekiem blisko osiemdziesiątki. Nie mam z nimi żadnego kontaktu. Nie widujemy się. Widzieliśmy się przy okazji pogrzebu, bo to wszystko działo się w jednym gronie.

To byli koledzy ojca?

Dwóch to jego bliscy przyjaciele. Czwarty to mój dziadek, piąty jego przyjaciel. To była grupa pięcioosobowa. To były... orgie.

Trudno ukryć emocje. Również nam. Dla ciebie opowiadanie tej historii jest pewnie wciąż bolesne. Czy to pomaga?

Mnie pomogło. Dzięki temu poznałam osoby, które są w podobnej sytuacji jak moja. Znaleźli się ludzie, którzy też zaczęli się otwierać. Pojawiły się grupy, w których można otrzymać wsparcie i  zrozumienie. Nie do końca jesteśmy rozumiani przez członków naszych rodzin. Wiem, że mój mąż, chociaż ze wszystkich sił chce mi pomóc - w wielu sytuacjach po prostu nie jest w stanie. Stara się jak może, ale nie zrozumie tego, co siedzi w mojej głowie.

Bo to dla kogoś, kto tego nie przeżył, jest nie do pojęcia?

Dokładnie tak. Tym bardziej, że dotyczy to sytuacji dzieci. Byłam wtedy dzieckiem. Może inaczej podchodzi się do tego, gdy gwałt dotyczy dorosłej kobiety, która jest świadoma tego, co się z nią dzieje. Ale jak zrozumieć gwałt na dziecku?

Powiedz, w czym znajdujesz siłę do życia? Założyłaś rodzinę. Masz kochającego męża, dzieci?

Nie było łatwo. Jestem po trzech próbach samobójczych. Ostatnia była tragiczna, bo wylądowałam pod respiratorem i innymi specjalistycznymi sprzętami ratującymi życie.

Kiedy to było?

Miałam siedemnaście lat.

A pierwsza?

Na przełomie trzynastego i czternastego roku życia.

Ten koszmar zaczął się, gdy miałaś...?

...mniej niż dwanaście lat. Była zima. Mój ojciec - alkoholik - przyprowadził do domu swoje towarzystwo. Mama ze starszą i młodszą siostrą były u babci. To była pierwsza sytuacja, kiedy wręcz ściągnięto mnie z dworu. Bawiłam się tam z koleżankami. Ojciec był doskonale świadomy tego, co się za chwilę będzie działo. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że wszystko było zaplanowane. Oni wszyscy byli świadomi, po co przyjechali.

Ojciec był już pijany, gdy przyjechał z kolegami?

Gdy przyszłam z dworu, wszyscy siedzieli przy butelce. Byli w trakcie imprezy. Weszłam do domu, dostałam kolację. Ojciec kazał mi się wykąpać, przebrać w piżamę i pójść do pokoju. Poszłam, wzięłam książkę, próbowałam uczyć się czegoś do szkoły. Weszli do pokoju i zaczęła się ich zabawa. (..)

Co wtedy myślałaś o ojcu, którego pewnie kochałaś? 

Tak naprawdę to był mój ojczym. Moim prawdziwym ojcem był brat mamy. Mama też nie była biologiczna. Ona mnie wychowywała.

Ciocia cię adoptowała?

Tak. Mój ojciec był tuż przed ślubem, kiedy dowiedział się, że jego przyszła żona jest w ciąży. W tym samym czasie jego kochanka też była w ciąży. Kochanka urodziła mnie i stwierdziła, że nie chce dziecka, bo to zniszczy jej prawniczą karierę. Spotkałam się z nią, kiedy miałam dwadzieścia dwa lata.

A jak się dowiedziałaś, że jesteś jej córką?

Dopiero ona mi to uświadomiła. Przyjechała z całą stertą moich zdjęć, które wysyłał jej mój dziadek. Gdy się urodziłam, dziadek z babcią stwierdzili, że skoro jest taka sytuacja, to dziecko nie może trafić w obce ręce i powinno zostać w rodzinie. Nie wiem, jak oni to wykombinowali, że w akcie urodzenia ludzie, którzy mnie wychowywali, są wpisani jako biologiczni rodzice. W tamtych czasach można było wiele załatwić...

Dziadek, który też cię krzywdził, był więc twoim biologicznym dziadkiem?

Tak, to był ojciec mamy, która mnie wychowywała, i ojciec mojego biologicznego ojca.

* Więcej na temat książki "Molestowane" przeczytasz TUTAJ.

Wiele ofiar nigdy nie odważy się, by powiedzieć głośno o tym, co je spotkało w dzieciństwie
Wiele ofiar nigdy nie odważy się, by powiedzieć głośno o tym, co je spotkało w dzieciństwie123RF/PICSEL

(...) Mama adopcyjna wiedziała, co się dzieje podczas imprez ojca i dziadka?

Do pewnego momentu wydawało mi się, że nie. Ale pamiętam taki dzień - miałam wtedy około piętnastu lat. Wykrzyczałam jej w oczy, że gdy tylko ona wyjdzie za drzwi, oni znowu będą mi robić straszne rzeczy. Nie zapomnę jej twarzy. Po jej minie widziałam, że wie. Łzy spływały jej po policzkach jak grochy. Była świadoma tego, co się dzieje.

Wychodziła z domu z twoimi siostrami, bo ojciec jej kazał?

Uciekała z domu, ponieważ bardzo często była przez ojca bita. Była przez niego katowana.

Musiała się bardzo bać...

Bała się go, być może również ze względu na moje siostry. To były jej biologiczne dzieci, poza tym młodsza miała wadę serca. Może próbowała je chronić, zabierając ze sobą.

Ty wtedy też miałaś pewność, że to są twoi biologiczni rodzice?

Tak. Była taka sytuacja, kiedy zadałam mamie pytanie, czy ja jestem adoptowana, bo traktują mnie inaczej. Wyparła się. Powiedziała, że absolutnie nie . Twierdziła, że ma zdjęcie, kiedy była ze mną w ciąży, kiedy byłam malutka i jak się urodziłam. Takie zdjęcie miała prawo mieć, bo była w ciąży z jedną i z drugą siostrą. Moje niemowlęce zdjęcia też miała, bo dostała mnie, jak miałam tydzień.

Na co dzień też odczuwałaś różnice w traktowaniu ciebie i sióstr?

Moja starsza siostra zawsze była pupilkiem taty. Miała wszystko, co chciała. Do czasu kiedy ojciec żył, jej dzieci miały rewelacyjny kontakt z dziadkiem. Kiedy moja siostra urodziła syna, dziadek zmienił się całkowicie. Przestał pić.

Czy nadal miał zapędy pedofilskie?

Tego nie wiem. Mam wrażenie, że Anka nie pozwoliłaby na to. Młodsza siostra z kolei miała siedem lat, gdy zginęła w wypadku. Wpadła pod tira, a ja ją spod niego wyciągałam. Zmarła mi na rękach. Wyszłam ze szpitala po ostatniej próbie samobójczej. Ona biegła do mnie...

Boże...

Zostałam obwiniona również o tę śmierć. W sierpniu skończyłam osiemnaście lat, a w październiku wyprowadziłam się z domu. Z dnia na dzień spakowałam rzeczy i odeszłam.

Dokąd?

Zatrudniłam się w firmie, w której pracował mój obecny mąż. Pomagał mi bardzo dużo w pracy. Zaproponował, że do momentu, w którym nie znajdę jakiegoś lokum, zabierze mnie do siebie. Mieszkałam z jego rodziną. To była wtedy tylko i wyłącznie przyjaźń.

Zaufałaś mu bez problemu?

To był jedyny facet, którego spotkałam na swojej drodze, któremu zaufałam na dzień dobry. Traktował mnie w zupełnie inny sposób. Chodziłam wtedy w mocnym makijażu, ubierałam nawet w upał długi rękaw i spodnie. Miałam na sobie tony pudru. Czasem się śmieję, że musiałam wyglądać jak z autostrady. Nie wiem, co on wtedy we mnie widział. Okazał się jedynym człowiekiem, który próbował dopytywać, co się dzieje. Dlaczego tak wyglądam. Próbował zrozumieć. Mąż jest o trzynaście lat starszy.

Co mu powiedziałaś?

Na tamtym etapie wiedział, że mój ojciec nadużywa alkoholu i że nas bije. O niczym więcej nie było mowy.

A kiedy się wszystkiego dowiedział?

W 2015 roku pojawił się artykuł o mnie. Mąż dowiedział się o wszystkim trzy miesiące przed ukazaniem się tego tekstu, w momencie gdy pojawił się pomysł jego napisania. Wtedy uznałam, że powinien wiedzieć. Ma prawo dowiedzieć się ode mnie, nie z gazet.

Możemy wrócić do tych najtragiczniejszych wydarzeń? 

Myślę, że tak. Pytajcie. Jeżeli nie będę chciała czegoś powiedzieć - nie powiem.

Jak długo to wszystko trwało?

Praktycznie do siedemnastego roku życia.

Bardzo często się to zdarzało?

Na początku nie. Na początku raz w miesiącu. Później było to nawet trzy razy w tygodniu. Czasem uciekałam do cioci i wujka. Nad nimi mieszkał dziadek. Bywało, że obrażał się, że nie śpię u niego i babci, upierał się, żebym jednak do nich zeszła. A tam czekał mnie w nocy kolejny koszmar.

To znaczy, że dziadek w swoim domu w obecności babci też cię wykorzystywał seksualnie?

Babcia spała w jednym pokoju, a on w drugim. Dziadek miał różne dziwne preteksty. Proponował na przykład, żebyśmy razem oglądali film. Babcia szybko kładła się spać. A on już mógł robić swoje. Nie tylko w nocy. Za dnia proponował, żebyśmy pojechali na wycieczkę rowerową do lasu albo żebyśmy poszli do kamieniołomów, nad staw - wykąpać się albo do sadu... Miejsc i pomysłów nie brakowało.

Za każdym razem cel wycieczki był jeden?

Może nie za każdym razem. Może raz na dziesięć zdarzyło się, że był inny.

* Więcej na temat książki "Molestowane" przeczytasz TUTAJ.

Dzieci wykorzystywane seksualnie często podejmują próby samobójcze
Dzieci wykorzystywane seksualnie często podejmują próby samobójcze123RF/PICSEL

W którym momencie zorientowałaś się, co oni robią ci tak naprawdę?

Nie można powiedzieć, że w wieku dwunastu lat dziecko jest na tyle nieświadome, żeby nie wiedzieć, co się z nim dzieje. Przy drugiej lub trzeciej imprezie ojca już było dla mnie jasne, po co przyjeżdżają jego koledzy i co się będzie działo. Przez te kilka lat byłam bardzo świadoma, co mnie czeka.

Próbowałaś uciekać z mamą? Rozumiemy, że gdy oni wchodzili do domu, mama brała dziewczynki i uciekała?

Na ogół wiedzieliśmy wcześniej, że przyjadą, i mama wyjeżdżała, zanim dotarli. Nieraz było tak, że ojciec wracał pijany do domu, więc żeby mamie się nie oberwało, starsza siostra zabierała ją i Natalkę w samochód i gdzieś jechały. Nigdy nie wracały na noc. Ja zostawałam użerać się z "tatusiem" .

Nie mówiłaś: "Mamo, zabierzcie mnie ze sobą"?

Mówiłam. Ale zawsze słyszałam, że muszę zostać, bo ktoś musi pilnować domu. Ktoś musi pilnować, żeby ojciec nie wyniósł wszystkiego, żeby nie rozwalił wszystkiego. Słyszałam: "Ty sobie z tym świetnie radzisz" .

Miałaś poczucie, że jesteś ofiarą dla dobra rodziny? Jak sobie to tłumaczyłaś?

Mama była bita. Potem urodziła się Natalka. Miała wadę serca. Mama się nią zajmowała. Bałam się, że mogliby ją skrzywdzić. Wolałam, żeby uciekła razem z mamą. Mężczyźni mnie straszyli: "Powiesz mamie lub komukolwiek, to już ich więcej nie zobaczysz" . (...)

Czy kochałaś go, zanim stał się potworem?

Nie powiem, że było lekko, bo pił. Ale kiedy nie pił, był naprawdę fajnym człowiekiem. Jeździliśmy z nim na ryby. Uwielbiałam te wyjazdy.

A więc masz jakieś dobre wspomnienia o nim.

Mam. Próbuję tymi dobrymi wspomnieniami zabić to wszystko złe, co się wydarzyło. Ale nie da się tego wymazać z głowy.

Chcesz mu wybaczyć, czy już to zrobiłaś?

Tego się nie da wybaczyć. Można starać się o tym nie myśleć, ale nie da się wybaczyć. Wielokrotnie mnie przepraszał, gdy byłam dorosła i przyjeżdżałam do niego ze swoimi dziećmi. Jak stwierdził mój mąż - jestem masochistką. Mimo wszystko jeździłam do nich ze względu na mamę. Żeby miała kontakt z dziećmi. Nieraz, kiedy zostawaliśmy mimochodem w kuchni we dwójkę, próbował mnie przepraszać. Twierdził, że nie chciał. Mówił, że to oni go namawiali. Nie sądził, że to będzie miało takie konsekwencje w moim dorosłym życiu i że tak bardzo nie będę potrafiła sobie z tym poradzić. Prosił o wybaczenie. Powiedziałam mu, że człowiek to nie komputer i nie da się przywrócić ustawień fabrycznych i wykasować tego wszystkiego. Przyjęłam przeprosiny, ale wyraźnie mu powiedziałam: "To nie jest jednoznaczne z tym, że ja ci to kiedykolwiek wybaczę, bo ja tego nigdy nie zapomnę." (...)

Kiedy spotkało cię to piekło po raz pierwszy, jaka była reakcja mamy? Przecież zostałaś pobita, leżałaś dwa dni w łóżku niemal nieprzytomna.

Powiedziałam mamie, że wchodziłam na staw, który był zamarznięty. Nie próbowała dociec. Myślę, że wtedy nie sądziła, że coś takiego mogło się wydarzyć. Nigdy nie próbowałam z nią na ten temat rozmawiać. Nie wiem, może wtedy naprawdę mi uwierzyła, bo nigdy nie byłam grzecznym dzieckiem. Najczęściej wchodziłam tam, gdzie mi nie było wolno. Musiałam spaść ze schodów, z drzewa. Musiałam pozdzierać kolana na rowerze, chodzić na treningi, gdzie starsi grali w piłkę, i zostać poobijana. Może faktycznie myślała, że to były sanki lub lodowisko.

A babcia?

Raczej nie była świadoma tego, co się działo. Aczkolwiek stosunkowo niedawno, bo po pogrzebie ojca, skontaktowała się ze mną kuzynka mamy. Jak się okazało, kiedy miała szesnaście lat, została zgwałcona przez dziadka. Opowiadała mi o tej sytuacji, kiedy dziadek ją wykorzystał. Leżała cała zalana krwią i wzywano do niej pogotowie. Wszyscy potwierdzili jednogłośnie, że to nie dziadek, tylko że schodząc stromymi schodami ze strychu, upadła na coś i nieszczęśliwie się na to nabiła. (...)

Czy myślałaś o tym, że musisz się zabić, bo to się nigdy nie skończy?

Były takie momenty. Były ucieczki z domu, próby samobójcze. Na szczęście bez efektu, chociaż nie ukrywam, że dopóki żył mój ojciec, bardzo często bałam się, że przyjedzie. Nawet kiedy już się wyprowadziłam, potrafił odwiedzić mnie ze swoim kolegą. Raz mnie nawet dusili.

Dorosłą kobietę?

Miałam dziewiętnaście lat, gdy przyjechał. Powiedział, że się mnie pozbędzie, bym nigdy nie opowiedziała tego, co się działo.

Bałaś się, że zajdziesz w ciążę z którymś z nich?

Miałam dwa poronienia...

I nie wiadomo, który z nich był ojcem?

Nie. Mógł to być każdy z nich.

Jak długo trwała jedna ich "zabawa"?

Potrafiła trwać całą noc. Bywało tak, że jak zaczynało się około dziewiątej wieczorem, to kończyło się około czwartej rano. Jeden mnie trzymał, drugi gwałcił. Potem zmiana. Szli, dopijali i wracali. Nieraz było tak, że padałam wręcz ze zmęczenia, z wycia i z bólu. Udawało mi się w końcu zasnąć, a po chwili było przebudzenie i powtórka "z rozrywki". Kolejna runda. A takich rund w ciągu nocy potrafili zrobić pięć, sześć.

Coś do ciebie mówili?

Że jak na piętnastolatkę to jestem dobrze rozwinięta (...). Że wyglądam jak kobieta i jestem ładna. (...)

Prosiłaś, żeby przestali? Próbowałaś ich drapać, szarpać, uciekać?

Do siedemnastego roku życia byłam ich marionetką. Potem zaczęło do mnie docierać, że to się musi skończyć. Byłam po dwóch próbach samobójczych, które się nie powiodły, a do nich nic nie docierało. Wtedy zaczęłam podejmować próby obrony. Na nic się zdały. Byli silniejsi. Obrywałam jeszcze bardziej.

* Więcej na temat książki "Molestowane" przeczytasz TUTAJ.

Poradzenie sobie samemu z tak potężnym urazem jest praktycznie niemożliwe
Poradzenie sobie samemu z tak potężnym urazem jest praktycznie niemożliwe123RF/PICSEL

Miałaś kiedykolwiek ochotę zabić któregoś z nich?

Stałam nad ojcem w nocy, gdy spał - z nożem w ręku. Było blisko...

I co cię powstrzymało?

Szczerze powiem - nie wiem. To była chwila. Obudziłam się. On z mamą spał na łóżku obok. Spałam u nich w pokoju na materacu, bo akurat wtedy był w domu remont. Za moim materacem stała szafka kuchenna z szufladą na noże. Pamiętam, że wzięłam w rękę największy nóż, jaki w tej szufladzie by. Stanęłam nad nim ze świadomością, że... kilka ciosów i będzie po wszystkim. Nie wiem, dlaczego tego nie zrobiłam. Rzuciłam nóż na ławę, rozpłakałam się i położyłam się z powrotem. Nie potrafiłam. Wiele było takich sytuacji, kiedy później żałowałam tej decyzji, ale nie zrobiłam tego. Nie odważyłam się. Jakby nie było - to człowiek. Zasługiwał na to, żeby skazało go prawo, a nie jego ofiara.

Czy kiedykolwiek go skazano?

Nie. Nie było żadnego postępowania. W momencie gdy ukazał się wspomniany artykuł, sprawa trafiła między innymi do Rzecznika Praw Dziecka. Były próby kontaktu ze strony prokuratora. Ja nie byłam gotowa na podjęcie jakichkolwiek działań. Mieszkam na wsi. Nie wiem, czy w nie odbiłoby się to negatywnie na moich dzieciach. Być może byłyby wytykane palcami. Poza tym byłam już świadoma, że w mojej sprawie i tak się nic nie zadzieje, bo uległa przedawnieniu. Zresztą sąd potrafi nie dopatrzyć się szczególnego okrucieństwa w gwałcie na pięcioletnim dziecku... Zdarzają się takie przypadki. Więc dziękuję Bogu, że nie pozwoliłam prowadzić tego postępowania, patrząc na dobro własnej rodziny. Chcę, żeby moja rodzina żyła we względnym spokoju.

Wierzysz w Boga?

To jest chyba najtrudniejsze pytanie tej rozmowy. Wierzę, że coś jest, ale czy to Bóg, czy jakaś istota, być może duch, w jakiej formie i na jakiej zasadzie - nie wiem. Coś jest, dzięki czemuś powstaliśmy.

Do kogo masz największy żal?

Do ojca.

Uczucie, które było najbardziej dojmujące w twoim życiu?

Czułam się inna i brudna. Bezwartościowa. Miałam zerowe poczucie własnej wartości. Wydawało mi się, że im bardziej się staram, tym bardziej jestem nikim. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek zakotwiczę w jakimś związku, że znajdę kogoś, kto mimo że usłyszał wszystko, będzie mnie kochał. Chociaż nie wiem, czy mój mąż w stu procentach wie wszystko... Nie byłam mu w stanie wszystkiego powiedzieć. Czuję wieczny strach, że znowu to się przydarzy. Boję się, że będę w domu, a oni przyjadą. W życiu ciągle towarzyszy mi strach. (...)

Doświadczyłaś nie tylko brutalnych gwałtów. Także śmierci siostry na twoich rękach. Jakby tego było mało - przeżyłaś też śmierć przyrodniego brata, który był dla ciebie wsparciem. Wcześniej porzucenie przez biologicznych rodziców. Które z tych wydarzeń było dla ciebie najtragiczniejsze

Śmierć siostry. (...)

Jakie zachowania twojego męża są najbardziej wspierające?

Za wszelką cenę próbuje ze mną rozmawiać, nawet w sytuacjach, kiedy ja na rozmowę nie mam ochoty. Zapewnia mnie, że jest, czeka i chociaż ma świadomość, że do końca nigdy nie zrozumie - będzie starał się mi pomóc, jak tylko potrafi. Wciąż to od niego słyszę . Nieraz pisze mi na Facebooku: "Pamiętaj, że jestem. Jeśli tylko chcesz porozmawiać" . Mąż często wyjeżdża, ale cały czas jesteśmy w kontakcie. Dba o to, byśmy dużo rozmawiali albo pisali. On wie, że ja nie lubię rozmawiać. Łatwiej mi pisać.

Najważniejsze jest bycie obok, nawet gdy jesteśmy daleko.

Tak. Właśnie. Często nie ma go na miejscu. Nie może złapać mnie za rękę. Przytulić. Pogłaskać po głowie. Powiedzieć, że będzie ok. Ale zawsze wiem, że o każdej porze dnia i nocy mogę napisać. Jest zawsze, gdy tylko będę go potrzebować. (...)

Kto powinien przeczytać naszą książkę i poznać między innymi twoją historię?

Takie osoby jak ja, które są same. Tacy ludzie jak mój mąż. Warto uświadomić im, że są potrzebni i mogą bardzo pomóc, jeśli będą naprawdę chcieli.

Nawet jeśli wy, ofiary przemocy seksualnej, zachowujecie się tak, jakbyście tej pomocy nie chciały...

Dokładnie. Mój mąż pisze mi, że chciałby mi pomóc, ale nie umie. "Powiedz mi, jak?" - pyta. Problem polega na tym, że ja nie wiem, jak. Kiedy łapię doła - nie wiem, jak z tego wyjść, nie wiem, jak sobie z tym radzić. Nie wiem, gdzie tej pomocy szukać. Po prostu nie wiem... Gdybym wiedziała, byłoby nam dużo łatwiej.

Ile trwa taki "dół"?

Powiem tak. Z racji tego, że mam dzieci, nie mogę sobie pozwolić, żeby leżeć w łóżku tydzień, dwa lub trzy. Zdarzało się tak, jak mówiłam, że od poniedziałku do piątku potrafiłam wozić córkę do szkoły, wracać do łóżka, przywozić ze szkoły i wracać do łóżka. Czuję się wtedy bardzo zmęczona. Potrafię całymi dniami spać. Normalnie mi się to nie zdarza, wstaję o godzinie wpół do siódmej, chodzę spać o pierwszej lub drugiej w nocy, bo kiedy dzieci chodzą spać, próbuję korzystać z wolnego i nadrabiam zaległości uczelnianie. Uczę się, czytam, robię prezentacje i tak dalej. Często w nocy budzą mnie koszmary. Przychodzi taki moment - średnio raz na dwa miesiące, że dopada mnie dół i czuję niemoc. Świadomość tego, że ten dół znowu mnie dopadł - dobija jeszcze bardziej. To jest błędne koło.

Czy kiedykolwiek pozwolisz sobie na godzinę szczerości z mamą, żeby - zanim odejdzie - poznała całą prawdę?

Myślę, że nie.

Dlaczego? Nie masz na to siły? Czy nie chcesz jej ranić?

Ojciec trochę zmienił się przed śmiercią. Rodzice bardzo często razem wyjeżdżali. Mam wrażenie, że stosunki między nimi się poprawiły. Ojciec nie żyje. Zmarł w listopadzie. Nagle. Mama do tej pory nie otrząsnęła się po jego śmierci. Dziwne jest to, że ja poniekąd też. Zawsze miałam wrażenie, że jak umrze - stanę nad grobem, tupnę i powiem, że nareszcie skończyło się moje cierpienie. W efekcie wcale tak to nie wyglądało, bo na jego pogrzebie wyłam jak bóbr. Strasznie to przeżyłam. Zawsze liczyłam na to, że przyjdzie czas, gdy stanę z nim oko w oko i porozmawiam. Może wygarnę mu to wszystko, co wtedy czułam i co czuję teraz i jak bardzo zniszczył mi życie. Szczerze mówiąc, to jest chore, ale mam żal, że umarł.

Okładka książki "Molestowane"
Okładka książki "Molestowane"materiały prasowe

Nie dał ci już szansy...

Satysfakcji. On mi nie dał satysfakcji powiedzenia tego, co naprawdę czuję.

Chronisz mamę przed tą rozmową? Nie chcesz jej już dokładać cierpienia? O to chodzi?

Ona na pewno ma świadomość tego, co się działo. Mimo wszystko nie potrafi się otrząsnąć, że go straciła. Jestem przekonana, że gdybym w tym momencie dorzuciła jej to wszystko, wpędziłabym ją do grobu. Nie chcę mieć już większego poczucia winy. Nic mi to nie da.

Gdybyś miała możliwość wygarnąć ojcu to wszystko, co chciałabyś od niego usłyszeć? Czy istnieją słowa, które mogłyby dać ci poczucie ulgi?

Nie. Nie chciałabym niczego usłyszeć. Chciałbym powiedzieć mu, jak bardzo bałam się kolejnego razu.

* Więcej na temat książki "Molestowane" przeczytasz TUTAJ.

Zobacz również:

Fragment książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas