W PRL-u miał każdy. Ciekawostkę znają nieliczni
W PRL-u serwowano w nich herbatę i kawę. Koszyczek do szklanki był nieodłącznym elementem domowego wyposażenia, który pełnił nie tylko funkcję estetyczną. Przede wszystkim miał chronić dłonie przed oparzeniem. Wbrew pozorom pamiętny symbol minionej epoki ma nietuzinkową historię. Skąd zatem przybyła do nas "moda koszyczkowa"?

W skrócie
- Koszyczki do szklanek to jeden z symboli PRL-u. Pełniły zarówno funkcję praktyczną, jak i estetyczną.
- Moda na koszyczki przywędrowała do Polski z Rosji i Niemiec.
- Chociaż koszyczki lata świetności mają za sobą, są łakomym kąskiem dla kolekcjonerów.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Niby nic, a tak to się zaczęło. Chociaż koszyczek do szklanki miał przede wszystkim chronić przed oparzeniem, stał się jednym z symboli PRL-u. Niektórzy nadal z sentymentem wspominają czasy, gdy gorące napoje serwowano w szklance z tą praktyczną ozdobą.
Spis treści:
- Koszyczki do szklanek. "Powstawały całe kolekcje"
- W PRL-u miał każdy. Ciekawostkę znają nieliczni
- Ach, ten luksus
- Koszyczkowa moda, czyli jak to w Polsce się zaczęło
- To już jest koniec?
Koszyczki do szklanek. "Powstawały całe kolekcje"
Koszyczki były wykonywane z metalu lub plastiku, miały kształt cylindrycznego pojemnika z pojedynczym uchwytem z boku. Ich dno było ażurowe lub pełne. Boczne ścianki były często zdobione grawerowaniem, wycinaniem i odlewaniem wzorów. Ornamenty roślinne, geometryczne i architektoniczne - tak najczęściej wyglądały popularne w PRL-u osłonki.
- Koszyczki do szklanek pamiętam z dzieciństwa. Nie było kubków, szklanki wkładano właśnie do osłonek, które chroniły przed poparzeniem. Były w każdym domu, w każdej kuchni. Mi w pamięci utkwiły zwłaszcza plastikowe. Były dostępne w wielu kolorach - różowym, białym, szarym czy czerwonym. Z tego powstawały całe kolekcje - śmieje się pani Małgorzata.
- Posrebrzane koszyczki często były zarezerwowane na specjalne okazje, kiedy w domu pojawiali się goście. Chociaż czasy się zmieniły, zdarza się, że moja mama i jej znajome podczas spotkań nadal piją z nich herbatę, a czasami nawet i kawę - przyznaje nasza rozmówczyni. - Najwyraźniej to kwestia przyzwyczajenia.
W PRL-u miał każdy. Ciekawostkę znają nieliczni
Chociaż w PRL-u były w każdym domu, to w zasadzie nieliczni znają ich historię. Skąd zatem przywędrowała do Polski moda koszyczkowa?

Jej początki sięgają czasów klasycyzmu w Niemieczech i Rosji. Wówczas na mieszczańskich stołach królowały koszyczki z miedzi, złota, srebra i cyny. Korzystanie z podstakanników (nazwa pochodzi od słowa stakan, czyli szklanka i słowa "pod") było charakterystyczne zwłaszcza dla kuchni rosyjskiej.
Koszyczki miały ułatwiać picie gorącej herbaty ze szklanek zamożnym mężczyznom. Zgodnie z zasadami ówczesnej etykiety damy mogły spożywać herbatę wyłącznie z porcelanowych filiżanek.
Ach, ten luksus
Luksusowe koszyczki były robione ze złota czy srebra, ich znakiem rozpoznawczym były też bogate zdobienia. Z kolei podstakanniki z mosiądzu lub cyny znajdowały się w mniej zamożnych gospodarstwach domowych.
Lata 30. XX wieku to rozkwit popularności koszyczków. Rozpoczęła się masowa produkcja, były też wykorzystywane w propagandzie. Ich wzory nawiązywały do politycznych i kulturalnych wydarzeń w kraju. Zaczęto produkować też koszyczki z aluminium i stali nierdzewnej. Od lat 40. ich popularność rosła jeszcze szybciej. W latach 50. na terenie Związku Radzieckiego działało aż 15 fabryk produkujących koszyczki.
Zobacz również:
Koszyczkowa moda, czyli jak to w Polsce się zaczęło
W Warszawie metalowe uchwyty zaczęły zyskiwać na popularności w XIX wieku. Początkowo były importowane z Rosji. W Europie Zachodniej koszyczki zaczęły zanikać po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Natomiast w Polsce, w okresie 20-lecia międzywojennego rozpoczęła się ich produkcja na skalę przemysłową. Na terenie stolicy działały sklepy, w których można było kupić podstakanniki.
Przedmioty inspirowane zdobnictwem zza wschodniej granicy były najczęściej zdobione w motywy kwiatowe (np. konwalie), sceny z baśni, łabędzie, sceny z polowania. Dość rzadko umieszczano na nich motywy wiejskie lub miejskie.

W Polsce trend picia herbaty lub kawy w szklance z koszyczkiem zyskał na sile w czasach PRL-u. Osłonki najczęściej produkowano z plastiku lub stopu metali. Zdarzały się również koszyczki wiklinowe, wykonane z włóczki lub bez ucha.
W tamtych czasach kawę i herbatę spożywano w cienkich szklankach. Efektowne filiżanki i kubki były znacznie droższe w produkcji niż szklanki. Dlatego też stosowanie koszyczków mających chronić przed oparzeniem było jak najbardziej zrozumiałe. Pomijając jednak praktyczną funkcję koszyczków, stanowiły prosty sposób na "ożywienie" nudnych szklanek.
"Polska Rzeczypospolita Ludowa szklanką z koszyczkiem stała. Herbatą z nich raczył się polski chłop, ludowa robotnica i ciężko pracujący socjalistyczny hutnik. Kawą ze szklanki delektował się stan rządzący oraz stan duchowny" - pisał Maciek Zawistowski w "Historii Rzeczpospolitej Koszyczkowej".
To już jest koniec?
Wraz z końcem epoki PRL-u, zaczęły zanikać i koszyczki. Ważny rozdział polskiej sztuki użytkowej został bezpowrotnie zamknięty. Współcześnie można je kupić jedynie w sklepach retro lub w internecie - zwłaszcza na stronach dedykowanych produktom polskiej sztuki użytkowej. W niektórych sklepach trafimy jeszcze na komplety plastikowe.
Koszyczki są obecnie łakomym kąskiem dla kolekcjonerów. W sieci nie brakuje ofert. Przykładowo, za komplet sześciu sztuk koszyczków z drugiej ręki, na internetowej aukcji kupimy od 40 zł wzwyż. Zdarza się, że za jeden zdobiony podstakannik trzeba zapłacić już nieco więcej, bo 120 zł.
Ceny - w zależności od portalu i stanu są naprawdę zróżnicowane. Można się natknąć na oferty, w których pojedyncze sztuki można kupić nawet za 10 zł. Jeśli stawiamy na bardziej nowoczesne akcenty, również mamy wiele opcji do wyboru. Trzeba się jednak liczyć z nieco wyższymi cenami. Nowy, bogato zdobiony srebrny koszyczek wykonany przez rzemieślników to czasami i koszt ponad 2 tys. zł.
Źródło: Interia/czajownia.pl











