ŻYCIE I STYL | Piątek, 13 listopada 2020 (23:02)
Eksperci uznali uzależnienie od autoportretów zrobionych telefonem za zaburzenie psychiczne, a kije do selfie okrzyknięto swego czasu najbardziej znienawidzonym gadżetem. Mimo to portale społecznościowe są wytapetowane zdjęciami – „samoróbkami”.
1 / 4
Czy setki fotografii, które powstają bez pomocy osób trzecich, obnażają narcyzm użytkownika sieci, czy raczej mają przykryć jego kompleksy? Zdaniem psychologów prawdopodobne jest i jedno, i drugie. Moda na pstrykanie takich fotek łączona jest z Facebookiem i Instagramem, bo to tam zazwyczaj lądują. Po co? Aby zaroiło się pod nimi od polubień oraz komentarzy. Zwykłe ujęcie przy łazienkowym lustrze nie wystarcza, by zachwycić kilka setek znajomych, dlatego co bardziej zdeterminowani pozują nad przepaścią, w ogrodach zoologicznych przedostają się na wybieg dla dzikich zwierząt (bo przecież nie ma to jak selfie z tygrysem) lub zastygają bez ruchu przed nadjeżdżającym pociągiem. Nietrudno przewidzieć, jakie mogą być efekty takich działań. Pogoń za selfie idealnym od lat zbiera śmiertelne żniwo. Ktoś spadł z urwiska, ktoś postrzelił się przypadkowo pozując z bronią palną. Warto się tak poświęcać dla czegoś tak nietrwałego i umownego, jak wirtualne "lajki"?
Źródło: 123RF/PICSEL