Reklama

Dać sobie szansę

Nie potrafią żyć ze sobą, ani bez siebie. Mimo całej siły miłości, wszystkiego co sprzyja byciu razem, są pary, które muszą zdecydować się na rozstanie.

Kochają się, niczyjej innej szczoteczki do zębów nie są w stanie wyobrazić sobie obok własnej, ale też nikt nie potrafi ich tak bardzo zranić. Narastające poczucie bezsilności, czasem jakiś konkretny cierń - jedno kłamstwo za dużo, jedna zdrada za dużo, jedna nieczułość za dużo powodują, że postanawiają się rozstać.

Takie "toksyczne związki" nie są jednak łatwe do zakończenia. Najczęściej w takich przypadkach po pierwszym "głębokim oddechu" i poczuciu nieograniczonej wolności, pojawia się i zaczyna dominować nad wszystkim innym przytłaczająca pustka. Jeśli nie zostały spalone symboliczne wszystkie mosty, któreś z nie zdążyło znaleźć miłości-lekarstwa, postanawiamy podnieść słuchawkę i powiedzieć: "spróbujmy", albo po prostu "wróć".

Dobrze jeśli, jak pisze jedna z naszych forumowiczek: "Rozstanie dobrze nam zrobiło, teraz uczymy się siebie na nowo, jest nam cudownie pod każdym względem. Każdy patrzy nie tylko na swoje 'ja', ale też na drugą osobę. Zmieniliśmy się. Gdy nie byliśmy razem doszliśmy do tego, jakie błędy popełniliśmy, teraz ich nie powtarzamy. Żyjemy na nowo! Jest super! Moim zdaniem rozstania pomagają długim związkom".

Reklama

Gorzej, jeśli: "(...) obie strony tak mocno okopały się na swych pozycjach, że za nic nie ustąpią krok wstecz 'bo okażę się słabą/słabym', 'ja mu/jej pokażę, że mnie nie złamie'. Nie zdobędą się na szczerość, tylko posługując się zakodowanymi hasłami ogólnikami starają się nadal wykazać swą 'wyższość' - w stylu 'bo ja taka/taki jestem i dobrze mi z tym, bo lubię i akceptuję SIEBIE, a ty się zmień, bo na pewno jesteś...'. To przecież zwykła manipulacja, tym boleśniejsza, jeśli ktoś faktycznie kochał i całkowicie się pogubił".

Tak na prawdę to czy "powtórka" nam się uda zależy od tego, czy będziemy potrafili wypośrodkować pomiędzy pamięcią i doświadczeniami z poprzedniego razu. Czy zdecydujemy się na bycie dla siebie "białymi kartami". Ważne, niezależnie od tego, jak głębokie są stare rany, jest to, w jaki sposób będą leczone. Leczone, a nie rozdrapywane.

Ważne jest też, by nie wracać do siebie jedynie z poczucia osamotnienia i braku alternatywy, ale z nową siłą do codziennej walki i właśnie do niego - człowieka, którego kochamy. Mimo wszystko...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rozstanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy