Reklama

Marta z Wrocławia:

Dwadzieścia sześć lat… Dwadzieścia sześć wigilijnych kolacji i choinek. Setki prezentów… Jak zapamiętać je wszystkie?

A jednak w tej wielkiej górze są dwa niezwykłe prezenty, które na zawsze pozostaną w moim sercu. Dwa niezwykłe upominki, od dwóch niesamowitych mężczyzn, podarowane mi tej samej wigilii, w odstępie zaledwie kilku minut…

Wszystko wydarzyło się 5 lat temu. W listopadzie przeprowadziłam się do pierwszego własnego mieszkania. Tak naprawdę nawet nie było własne, tylko wynajmowane. Za to za samodzielnie zarabiane pieniądze. Mieszkanko było malutkie, zimnie i nieco obleśne, ale i tak je pokochałam. Zresztą kochałam wtedy cały świat. A najbardziej Rafała. Przy im wszystko było lepsze… Ładniejsze…

Reklama

Moje nowe mieszkanko miało wiele wad i jedną największą – piec kaflowy. Ile by się w nim nie napaliło trzymał ciepło tylko kilka godzin… Ale za to jak romantycznie było stanąć razem przy jego otwartych drzwiczkach i grzać się wspólnie w blasku płomieni… Mieliśmy z Rafałem taki swój mały rytuał. Kiedy za długo siedzieliśmy u znajomych padało sakramentalne zdanie „Idziemy nakarmić Szarika” i wychodziliśmy nawet w środku najlepszej imprezy. Szarik zjawił się w naszym domu pewnego wieczora, kiedy Rafał wrzucał do pieca czarne kulki węgla, podśpiewując pod nosem „do domu wrócimy w piecu napalimy nakarmimy psa”… „Jakiego psa?” –zapytałam, a on odpowiedział „Szarika oczywiście”.

Od tej pory Szarik zamieszkał z nami. Tworzyliśmy o nim anegdoty i wiązaliśmy mu kolorowe obroże na nieistniejącej szyi.

Mojej miłości do Rafała przyglądał się z pewnej odległości Daniel, mój serdeczny przyjaciel. Nie znosił Rafała, ale tolerował go ze względu na mnie.

Tamtej wigilii Daniel uprzedził Rafała. Przyjechał po mnie do mamy, gdzie jadłam rodzinną wieczerzę i zawiózł mnie do domu. „Mam dla Ciebie prezent” powiedział i wręczył mi mały bilecik. W środku był tylko wierszyk :

”Jeśli prezent chcesz, musisz orzech zgnieść

nie będą to drzwi trzeba zmarszczyć brwi

Aby znaleźć go sprzymierzyć się musisz

Z owym darem natury, który co dzień pomaga

lecz kłopotów z czarnymi myślami przysparza

Aby pomóc jeszcze analizuj słowa

A kiedy je zgłębisz schodząc z nimi na dół

Prezent swój odnajdziesz odnajdziesz w otoczeniu głazów”.

Czarne głazy? Ha! Pędem rzuciłam się do piwnicy i sięgnęłam po łopatę. Przerzuciłam pól kupki węgla, ale prezentu nie było. „Nie czytasz dokładnie” - powiedział Daniel. Miał rację, przeoczyłam ostatnią linijkę. Kiedy dołożyłam ją do układanki znalazłam prezent w górze kamieni ułożonych pod ścianą.

Wróciliśmy do domu z moją zdobyczą i wtedy przyszedł Rafał. Był zazdrosny o ten błysk w moich oczach i o radość z niezwykłego prezentu. Szybko wyłożył przede mną swoje podarunki. Trzeba przyznać miał gust i gest. Ale upominki, choć piękne, nie miały tej magii co prezent Daniela…

Kiedy już nacieszyłam się każdym prezentem wyjął zza pleców małe płaskie pudełko. Kiedy zerwałam papier moim oczom ukazała się niewielka złota ramka. Ale w środku nie było zdjęcia tylko ręczny rysunek. A na nim mały pies wpatrzony w krzywe drzwo.

To był Szarik! Byłam pewna, chociaż nigdy wcześniej nasz pies nie przybrał widzialnej formy. To był niezwykły prezent…

To było 5 lat temu. Nie ma już przy mnie Rafała, ani Daniela. Przyjaźń z Danielem nie przetrwała miłości do Rafała. A miłość do Rafała nie przetrwała próby czasu.

Za to do dzisiaj jest ze mną świąteczny świecznik odnaleziony w piwnicy i rysowany pies wpatrzony w drzewo. Wiem, że jeśli ich materialna forma kiedyś przeminie na zawsze pozostaną w moim sercu.

Praca została nagrodzona w konkursie "Prezent idealny"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy