Reklama

Tanie szperanie

Second-hand przeżywa właśnie swoją wielką reaktywację. Sklepy z tanią odzieżą są cenione głównie przez osoby, które wolą wyróżniać się w tłumie, zamiast ubierać się pod dyktando popularnych marek odzieżowych.

Lumpeks, szmateks, ciucholand - to "polskie siostry" spopularyzowanego anglojęzycznego terminu second-hand. Te synonimy odzwierciedlają podejście, jakie dominowało niegdyś w postrzeganiu miejsc tego typu. Dziś mówiąc o sklepach z odzieżą "z drugiej ręki" częściej używamy zwrotów neutralnych niż pejoratywnych.

Zmianie uległy nie tylko nazwy. Wizerunek sklepu z odzieżą używaną przeszedł gruntowną metamorfozę. Kiedyś temat tabu, dziś jeden z czołowych wątków poruszanych na forach poświęconych modzie. Ubrania na wieszakach, przestronne przymierzalnie z dużymi lustrami - wystrój większości second-handów nie przypomina już tego sprzed lat.

Reklama

Do lamusa odeszły wielkie kontenery i unoszący się nad nimi zapach stęchlizny. - Moja żona zabrała mnie do second-handu z nadzieją, że znajdziemy tam dla mnie koszulę na wesele. Nie paliłem się do tego, bo myślałem, że od czasów mojej młodości nic się nie zmieniło i dalej tak okrutnie tam śmierdzi. Miło zaskoczyłem się na miejscu - opowiada Tomasz, mechanik.

W krainie second-handów

O second-handowych "perełkach" rozprawiają fashonistki na forach internetowych. Coraz więcej kobiet przyznaje się do robienia zakupów w sklepach z odzieżą używaną.

Rosnącej popularności zakupów w second-handach sprzyja moda na vintage, czyli stylizacje wykorzystujące ubrania z różnych dekad. Lumpeksy okazują się skarbnicami vintage. - Jako mała dziewczynka strasznie wstydziłam się, kiedy mama ciągnęła mnie do lumpeksu - wspomina 28-letnia Alicja, fryzjer-stylista. - Teraz nie potrafię z tego zrezygnować. Ciuchy stamtąd pozwalają mi wyrazić siebie, co jest przecież tak ważne w mojej pracy - dodaje.

Sprzedam lub zamienię

Oprócz standardowych second-handów popularne są także komisy odzieżowe. Każdy może przynieść do takiego sklepu ubrania, obuwie lub dodatki, które trafiają do ponownej sprzedaży. Warunkiem jest ich jakość - nie mogą być bardzo zniszczone.

W komisach znajdziemy nie tylko rzeczy używane. Trafiają tutaj także "niechciane" prezenty, których nie wypada nie przyjąć. - Na moje 30. urodziny teściowa podarowała mi własnoręcznie zrobiony sweter. Od razu widziałam, że nie będzie pasował do mojej sylwetki.. Ale nie mogłam przecież odmówić... - wspomina Małgorzata, właścicielka warzywniaka. - I co zrobiłam? Na drugi dzień zaniosłam go do pobliskiego komisu. Po tygodniu okazało się, że jakaś starsza pani była nim zachwycona.

Idea komisowej wymiany pozwala na opróżnienie szaf z nienoszonych już ubrań oraz dodatków i, przy okazji, odzyskanie paru złotych.

Instynkt zdobywcy, czyli mania szperania

Co zrobić, kiedy dylemat z cyklu: "Co ja na siebie włożę?" łączy się z obawą przed dublowaniem strojów koleżanek? Zakupy w centrach handlowych niestety potęgują ten problem. Ubrania z aktualnych kolekcji są najczęściej efektem masowej produkcji. Ograniczenie się do kupowania wyłącznie w najpopularniejszych sklepach grozi utratą indywidualnego stylu. Tak sądzi Karolina: - Przypadek sprawił, że sukienkę na imprezę firmową kupiłam w sklepie, który wybrały również dwie moje koleżanki. W takich samych kreacjach wyglądałyśmy dość komicznie. Nie muszę dodawać, że byłyśmy głównym tematem żartów.

Kupując w lumpeksach mamy pewność, że nabyte tam rzeczy to pojedyncze egzemplarze. Oczywiście, na znalezienie prawdziwych "perełek" trzeba poświęcić trochę czasu, ale satysfakcja z "upolowanej zdobyczy" rekompensuje wszystko. - W lumpeksach jest po pierwsze tanio, a to znacznie ułatwia reperowanie studenckiego portfela. Po drugie nie muszę obawiać się, że mój strój zostanie zdublowany - mówi Ela, studentka z Krakowa.

Nie szata zdobi człowieka, ale...

W second-handach - jak w bajkowym świecie - spełniają się marzenia o ubraniowych "białych krukach". - Moda to sztuka umiejętnego łączenia ubrań, poszukiwanie własnej indywidualności. Taką możliwość daje mi second-hand. Ubrania, które tutaj kupuję to ubrania z "duszą". Każde ma jakąś historię. A czym innym jest moda, jak nie tworzeniem historii o sobie? - komentuje Ewa, początkująca projektanta.

Według niej bycie trendy oznacza rezygnację ze ślepego podążania za kanonami mody i poszukiwanie własnego stylu. Styl Ewy to - jak sama wspomniała - łączenie ubrań z aktualnych kolekcji i tych z second-handów.

Monika Osińska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: sklepy | moda | tanie | ubrania | second-hand
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama