Reklama

Wielka Sobota

W Wielką Sobotę milkły klekotki. Święcono wodę, kołacze, jaja, chrzan, szynki i baby na wielkanocne stoły.

W Wielki Piątek i w Wielką Sobotę odwiedzano również urządzane w kościołach Groby Pańskie. W czasie procesji rezurekcyjnej niemal we wszystkich wsiach i miasteczkach rozlegały się strzały z moździerzy, armatek albo strzelb.

Kiedy w Wielką Sobotę ksiądz poświęcił w kościele ogień i wodę, każdy gospodarz starał się przynieść do domu choć kilka kropel tej wody i kilka ogarków ognia. Miały chronić przed złem. Należało rozlać je i rozsypać na polu, co wróżyło uzyskanie dobrych plonów.

W dawnych czasach gospodynie nosiły do kościoła ogromne kosze wypełnione bochnami chleba. Gdy wyłożyły je do święcenia, liczono, ile bochenków jest przypalonych. Jeżeli było ich więcej niż 24, zapowiadało się upalne lato.

Reklama

W podkrakowskich wsiach chodziło się do kościoła ze święconką w sobotę wieczorem lub w niedzielę rano. Po zjedzeniu poświęconych pokarmów trzeba było pamiętać o tym, żeby nie wyrzucić resztek. Można je było spalić albo zakopać na polu, żeby chroniły przed kretami. Nie wyrzucano nawet kości - zjedzone przez psa miały chronić go przed wścieklizną.

Do wielkopostnej tradycji należały kwesty na rzecz biednych, na budowę szpitali, sierocińców i domów dziecka.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy