Reklama

Gdy mózg jest w żałobie. Jak radzić sobie ze stratą?

Niedzielny rodzinny spacer po warszawskich Bielanach. Rodzice z małym dzieckiem w wózku. Idą, rozmawiają się, śmieją. Świeci słońce, po prostu piękny spokojny dzień. Nie przewidują tragedii, która za chwilę się wydarzy i zmieni już na zawsze ich świat. Gdy przechodzą przez przejście dla pieszych rozpędzony samochód uderza z całym impetem w młodego ojca, który cudem wypycha jeszcze na chodnik swoją żonę i wózek z dzieckiem, ratując im życie.

Mimo długiej reanimacji nie udaje się go uratować. Prawdziwy bohater, który w ułamkach sekundy wie, co musi zrobić. Inaczej mogliby zginąć wszyscy. Jak donoszą media - żona nie odniosła poważniejszych obrażeń, a dziecko, które wypadło z wózka trafiło do szpitala (według niektórych wiadomości - jest w stanie ciężkim). 

Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić stan, w jakim znajduje się teraz żona, której świat zawalił się w kilka sekund? Co czuje, co myśli? Czy drugi człowiek jesteśmy w ogóle zdolny, aby to wiedzieć, jeśli nie był nigdy w podobnej sytuacji? Trzeba przeżyć podobną tragedię, by wiedzieć naprawdę, jaki to wszechogarniający ból, jak potworne cierpienie, żal, rozpacz, smutek, gniew, stres... 

Reklama

O tym jak wygląda życie "po" pisze m.in. neurolog dr Lisa Shulman w książce "Mózg w żałobie"* - żona, która do samego końca towarzyszyła swojemu mężowi w walce ze śmiertelną chorobą. Może śmierć jej męża nie nastąpiła nagle, ale czy to powoduje, że jej emocje były mniejsze? Nigdy nie powinniśmy oceniać czyjejś reakcji na stratę. 

Mąż Lisy zmarł na nowotwór. Niezależnie, czy tragiczna śmierć, czy diagnoza - wyrok, który słyszymy z ust lekarzy, dotyczący osób nam najbliższych, powoduje to utratę gruntu pod nogami. Emocje, które w tym momencie nam towarzyszą, eksplodują jak wulkan. To są chwile, w których czujemy się tak bardzo samotni. 

Miłość i śmierć - doświadczenia angażujące nas bez reszty, powodujące trzęsienie ziemi w naszym emocjonalnym życiu, zmieniające je w jego podstawach. Gdy ich drogi krzyżują się - gdy śmierć zabiera miłość naszego życia, kogoś, kto nadawał mu sens, był naszą ostoją - stajemy się nagle niepełni. Można powiedzieć, że umieramy wraz z człowiekiem, którego chcielibyśmy zatrzymać z wszystkich naszych sił, pomimo że wiemy, iż koniec zbliża się nieuchronnie. 

 "Spodziewałam się, że żałoba to nieznośny smutek, ale dałam się zaskoczyć. Była olbrzymią niestabilnością. Utratą orientacji, utratą stabilności, utratą spójnego <<ja>>. Miejscem, w którym życie jest zdeformowane i rozwija się w surrealistyczny łańcuch zdarzeń. Miejscem, gdzie spodziewamy się smutku, a nadchodzi zmieniona rzeczywistość."* - pisze autorka "Mózgu w żałobie". 

Nie każdemu jest dane doświadczyć takiej miłości, jaką przeżyła dr Lisa Shulman. Jest ona neurologiem i wspólnie z mężem stoczyła walkę z jego śmiertelną chorobą. Sama tak pisze: "Od wielu lat zajmuję się przekazywaniem pacjentom informacji, które zmieniają ich życie - myślałam, że rozumiem siłę przekazywanych przeze mnie wiadomości, ale wyrażenie <<wywracać świat do góry nogami>> można zrozumieć dopiero, gdy człowiek sam staje w takiej sytuacji - gdy podczas rezonansu magnetycznego radiolog wchodzi do pomieszczenia i mówi, że potrzebuje więcej zdjęć."* 

Lisa Shulman, która sama przeżyła tragedię, jako lekarz pokazuje nam kolejne etapy żałoby, ukazując życie w nowym wymiarze, życie, które początkowo przypomina pobojowisko, ale stopniowo, malutkimi kroczkami prowadzi do innej rzeczywistości, w której można na nowo odnaleźć siebie. 

Autorka "Mózgu w żałobie" opisuje trzy zasady leczenia umysłu i mózgu po stracie. Próbuje w sposób zrozumiały dla czytelnika - nie będącego lekarzem - wytłumaczyć ten proces od strony neurologicznej, po to, by pokazać, jak powrócić do zdrowia po poważnej stracie i długotrwałej traumie emocjonalnej. Oto 3 zasady, jakie sformułowała:

1.       Integracja podświadomości i świadomości.

2.       Zanurzenie - rozproszenie uwagi.

3.       Otwarcie umysłu na nowe możliwości. 

W pierwszym momencie traumatyczna strata blokuje naszemu umysłowi dostęp do bolesnych emocji i wspomnień. W przypadku ciężkich urazów psychicznych może skrajnie dojść nawet do amnezji dysocjacyjnej, czyli częściowej lub całkowitej utraty pamięci, dotyczącej niezwykle trudnych wydarzeń. Na krótką metę mechanizmy obronne mają ogromny sens i są potrzebne w tym pierwszym momencie, jednak na dłuższą metę - będą uniemożliwiały nam zdrowe funkcjonowanie na co dzień. Dlatego w myśl pierwszej zasady "integracji podświadomości i świadomości" musimy stopniowo bolesne doświadczenia przywracać do świadomej pamięci i dzięki temu włączać je do historii naszego życia. 

Przywracanie do pamięci możliwe jest dzięki "zanurzeniu" i "rozproszeniu uwagi", o których mówi druga zasada. "Zanurzanie" to powolny, stopniowy proces refleksji nad traumatycznymi uczuciami i wspomnieniami, podczas którego jedno wspomnienie odblokowuje powoli drugie. Zwiększa naszą świadomość na temat trudnych wspomnień. Może odbywać się w gabinecie psychologa w czasie sesji terapeutycznych, ale także przez takie praktyki, jak np. pisanie dziennika/pamiętnika, uczestnictwo w ukierunkowanych wykładach, szkoleniach czy grupach wsparcia. Ponieważ nie jest to łatwy proces, ważne, aby jednocześnie towarzyszyły mu momenty odpoczynku, tzw. "rozpraszanie uwagi". Np. przebywanie na łonie przyrody, turystyka, aktywność fizyczna, hobby (typu: fotografia, ceramika, rysowanie), uczenie się nowych umiejętności, uczestnictwo w akcjach społecznie pożytecznych, itd. 

Z czasem (dla każdego będzie to inny okres) zacznie następować stopniowy proces wychodzenia na prostą, gdy nasz umysł zacznie otwierać się na nowe możliwości na przyszłość, nasza tożsamość zacznie się odbudowywać. 

Istnieje więc nadzieja dla osób cierpiących po stracie, np. po odejściu najbliższych. Nawet śmierć tych, bez których nie wyobrażamy sobie życia, nie zamyka nam drogi do szczęścia. Mamy szansę na nowe dni, które zależą od tego, czy zechcemy je wykorzystać. Jak pisze autorka: "Gdy przepracujemy żałobę, jesteśmy coraz bardziej świadomi cech naszych bliskich i ich wpływu na nasze życie. (...) Dochodzenie do siebie polega na odnalezieniu nowej równowagi, w której budujemy zaufanie do tego, co nas czeka, i wiarę w naszą zdolność radzenia sobie z przeciwnościami losu, abyśmy mogli stopniowo odzyskać orientację w życiu".* 

Może to słabe pocieszanie dla tych, którzy teraz ogromnie cierpią i przeżywają niewyobrażalną stratę, która wywróciła ich życie do góry nogami. Ale pokazuje to nikłe światełko w tunelu... Choć dotarcie do niego zajmie im jeszcze dużo dużo czasu... 

*Fragment i cytaty pochodzą z książki Dr Lisy M. Shulman "Mózg w żałobie", Wyd. Filia, 2019

Autor: PsychologiaPrzyKawie.pl

Psychologia przy kawie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy