Ania ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" nie dostała rozwodu

Anna Wróbel i Grzegorz Zygadło poznali się w kontrowersyjnym programie pt. „Ślub od pierwszego wejrzenia”. Para zobaczyła się po raz pierwszy w Urzędzie Stanu Cywilnego.

Anna Wróbel
Anna WróbelInteria/ Facebook

Formuła "Ślubu od pierwszego wejrzenia" zakłada, że to eksperci (m.in. seksuolog i psycholog) wyłaniają z ochotników, którzy zgłosili się do "eksperymentu", dobrze rokujące pary.

Pierwsza edycja nie przyniosła spodziewanych rezultatów - wszystkie małżeństwa zakończyły się szybkim rozwodem. Nieco inaczej sytuacja wyglądała w drugiej edycji. Szczęśliwym związkiem cieszą się Paulina i Krzysztof, którzy niedawno obchodzili pierwszą rocznicę ślubu. Przez kilka miesięcy parą byli też Agnieszka i Marcin. Niestety, relacja nie przetrwała próby czasu.

Jednak najwięcej emocji od początku wzbudził związek wspomnianych Ani i Grzegorza. Na początku zdecydowanie między nimi zaiskrzyło. Świetny nastrój utrzymali również podczas podróży poślubnej.

Nieoczekiwanie, po powrocie do Polski, mężczyzna zaczął się wycofywać. Wróbel próbowała walczyć o utrzymanie (świetnie przecież rokującej) relacji. Kiedy zorientowała się, że dalsze próby nie mają sensu, powiedziała ekspertom, że chce się rozwieść. Grzegorz wydawał się zaskoczony jej decyzją, ale nie oponował.

Jak się jednak okazuje, para wciąż formalnie jest małżeństwem. Fanów programu poinformowała o tym Ania, zamieszczając na swoim Instagramie zdjęcie opatrzone opisem (pis. org.): "Niestety sprawa odroczona... nie ma co opijać ale prosecco już kupione... #niemarozwodu #grzesiekjestdebilem #sprawaodroczona #nowytermin #pijemy #nieświętujemy".

Wpis wywołał wśród fanów Wróbel duże poruszenie. Większość dopytywała, dlaczego rozprawa rozwodowa została odroczona. W odpowiedzi Ania postanowiła objaśnić sprawę:

"Sprawa miała być pewniakiem, gdybym miała za męża rozumnego faceta.. oczywiście stawił się na rozprawie, bo nie dopuściłabym do jego nieobecności.. chociaż może lepiej byłoby gdyby go nie było.. Z uśmiechem na twarzy odpowiadał na wszystkie pytania, plus dorzucił jeszcze wiele informacji od siebie, tak jakby był na spotkaniu z kumplem, któremu opowiadał dokładnie jak to wszystko wyglądało.. myślałam że go tam rozniose na miejscu, ale nie mogłam zareagować.. odroczenie na 10 kwietnia.." - napisała (pis. org.).

Dodała także: "po prostu za dużo gadał.. zamiast odpowiadać tylko na pytania.. i tym zainteresował sędzinę, która nie spodziewała się, że to taki rozwód.. Jestem tak poirytowana, że aż powstrzymuję się by go tutaj nie zbesztać.." i "żałuję że to wszystko tak się ciągnie.. wiele na to poświęciłam, a w zamian dostałam tylko dużo stresu..." (pis. org.).

Życzymy Ani wszystkiego dobrego i trzymamy kciuki, by rozprawa 10 kwietnia zamknęła sprawę.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas