(Nie)potrzebni: O ich śmierci się nie rozmawia

W swojej trzeciej książce, "Nie(potrzebni)", Marcin Ogdowski, dziennikarz INTERIA.PL i autor bloga zAfganistanu.pl, porusza niewygodny temat - pisze o ludziach, których oficjalnie (niemal) nie ma.

fot. Marcin Ogdowski, zAfganistanu.pl
fot. Marcin Ogdowski, zAfganistanu.plINTERIA.PL

"Wojtek miał wrażenie, że ci ludzie - gdyby tylko mogli - utajniliby sam fakt wysłania wojska do Afganistanu."

"Ci ludzie", czyli politycy i wojskowy establishment.

Utajniliby to, że Polacy nie pojechali na misję stabilizacyjną, ale na wojnę.

Utajniliby to, że w Afganistanie zginęło 43 polskich żołnierzy.

Utajniliby to, że żołnierze, którzy wracają z wojny, nie zawsze są "szczęściarzami, którym udało się przeżyć".

Że część z tych żołnierzy umiera w kraju. Czasem z powodu odniesionych ran (na misji rannych zostało ok. 900 Polaków), czasem dlatego, że nie umieją zapomnieć o tym, co przeżyli na wojnie.

Z traumą na własną rękę

W swojej trzeciej książce, "Nie(potrzebni)", Marcin Ogdowski, dziennikarz INTERIA.PL i autor bloga zAfganistanu.pl, porusza niewygodny temat - pisze o ludziach, których oficjalnie (niemal) nie ma.

Nie wiemy dokładnie, ilu ich jest. Amerykanie, pośród swoich, spodziewają się nawet 30 proc. "weteranów z problemami" po Iraku i Afganistanie. Prof. Stanisław Ilnicki z Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego w Wojskowym Instytucie Medycznym twierdzi, że u ok. 5-10 proc. polskich weteranów obu tych wojen pojawiają się objawy PTSD. Czyli zespołu wstrząsu pourazowego.

Czasem żołnierze próbują radzić sobie z problemami jadąc na kolejną misję. Czasem starają się odizolować od bliskich, którzy nie umieją - albo nie chcą, zrozumieć, że żołnierz, który wrócił z wojny, nie jest tym samym człowiekiem, który na nią wyjechał. Bywa i tak, że wyładowują się na bliskich - biją  żony, krzyczą na dzieci. Że próbują zapomnieć o problemach nad butelką wódki. Że opuszczają rodziny.

Że odbierają sobie życie.

Próbują poradzić sobie z traumą na własną rękę.

Boją się obojętności

Ci,  którzy wrócili z wojny, są już niepotrzebni. Kiedy armia ich potrzebowała pieniądze na szkolenia, wyjazdy na misje i leczenie zawsze się znajdowały. Po misji większość z nich może liczyć tylko na siebie i rodziny. Jeśli będą mieli szczęście trafią do Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego, gdzie zajmą się nimi specjaliści. Być może uda im się otworzyć i opowiedzieć bliskim o tym, co widzieli na wojnie. O tym, że tego nie potrafią, powiedziała mi kiedyś Grażyna Jagielska, która leczyła się w klinice. "Żołnierze stanowią dosyć zamkniętą grupę i bronią swoich granic. Myślę, że to dlatego, że bardzo boją się obojętności i niezrozumienia ze strony innych ludzi. Chcą bardzo utrzymać ten dystans".

Jednak większość z nich nie skorzysta z pomocy. Bohaterami książki Ogdowskiego są właśnie tacy żołnierze. Jeden z nich odebrał sobie życie, drugi postradał zmysły i przez kilka tygodni żył w zbudowanym w lesie szałasie. Kiedy go znaleziono okazało się, że choruje na raka i resztę życia spędzi w szpitalu, gdzie lekarze będą mogli mu pomóc w jeden sposób: zadbać o to, by umieranie nie bolało.

O tym, że nie wszyscy żołnierze, którzy wracają z wojny, są w dobrym stanie psychicznym dowiadujemy się przede wszystkim z mediów. Z prasy ("Odnaleziony w Tatrach żołnierz mówi po... angielsku i arabsku. To nie pierwszy taki przypadek", ""Człowiek z gór" nie żyje. Półtora roku temu został znaleziony w Tatrach"), z telewizji (wątek żołnierza, który po powrocie z misji stracił pamięć pojawił się w serialu "Lekarze"). Ale informacje o problemach weteranów jeśli nie towarzyszy im "sensacja" (śmierć, próba samobójcza lub samobójstwo, pobicie bliskich) nie są atrakcyjne. Dlatego książka Marcina jest tak ważna - traktuje o problemie, z którym będziemy musieli się w końcu zmierzyć, ale który nadal (przez część mediów i część polityków) traktowany jest jak fanaberia.

Fot. Marcin Ogdowski, zAfganistanu.pl
Fot. Marcin Ogdowski, zAfganistanu.plINTERIA.PL

Koniec w 2014

Pierwsza książka Ogdowskiego "Z Afganistanu. Alfabet polskiej misji" była rodzajem przewodnika po wojnie (to właśnie z niej dowiedziałam się czym jest "ajdik", czyli prowizoryczny ładunek wybuchowy, który eksploduje pod wpływem nacisku ) druga, "Ostatni świadek", próbą pokazania "drugiej strony" wydarzeń, które rozegrały się w 2007 roku Nangar Khēl (w książce "Nabud Khel") - szczególnie tego, jak duży wpływ na ich odbiór wojny mają media. Trzecia pokazuje, co dzieje się z żołnierzami nie tam - w dalekim Afganistanie, ale tutaj. (Nie)potrzebni ukazują się w roku, w którym Wojsko Polskie oficjalnie zakończy misję w Afganistanie, a do Polski wrócą wszyscy żołnierze, którzy brali udział w "misji stabilizacyjnej".

Dzięki książce wiem już, że nie wszyscy wrócą do życia, które wiedli wcześniej. Może "(Nie)potrzebni" sprawią, że zrozumieją to także ludzie, którzy mogą zapobiec takim sytuacjom, jakie opisuje Ogdowski?

Katarzyna Pruszkowska

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas