Reklama

Dieta, z której energię czerpią nawet ultramaratończycy

Obojętnie jaka, jeżeli jest monotonna, jest niezdrowa - tak o diecie mówi Ina Rybarczyk. Propagatorka diety roślinnej przekonuje, że ta może być różnorodna. Jej zdaniem rośliny dodają energii. "Chociażby najlepszy ultramaratończyk jest weganinem" - podaje.

PAP Life: Jest pani autorką bloga "True Taste Hunters" i książki "Łowcy smaków. Roślinna kuchnia bez glutenu i rafinowanego cukru". Dlaczego w ogóle kuchnia roślina?

- Kuchnia roślinna to zdrowie, to gwarancja dobrego samopoczucia. Zmiana nawyków żywieniowych, zmiana jedzenia, rezygnacja z mięsa, z nabiału wpływa na kondycję naszego ciała bardzo pozytywnie - zresztą nie tylko na kondycję, ale także na umysł. Więc, jeżeli ktokolwiek spróbuje przejść na dietę roślinną i od razu poczuje tą różnicę, to potem nie chce się cofać. Z tej drogi nie ma powrotu.

Kiedyś jadała pani mięso?

- Tak, do dzisiaj moja rodzina, przede wszystkim babcia, przypomina mi, że byłam bardzo mięsna. W wieku nastu lat zaczęłam przechodzić na wegetarianizm, w dwudziestym którymś na weganizm, a potem to już bezgluten. Chociaż często kojarzone jest to jako restrykcyjne, wcale nie - dalej jemy smacznie, nie męczymy się.

Z samych roślin da się czerpać energię?

- Tak, chociażby najlepszy ultramaratończyk jest weganinem. W ogóle coraz więcej osób biegających przechodzi na taką dietę, bowiem poprawia ona ich wyniki sportowe.

Jak sprawić, żeby posiłki wegańskie były jak najbardziej odżywcze?

- Przede wszystkim należy jeść urozmaicone posiłki i starać się sięgać po różne produkty. Wtedy już nawet nie musimy myśleć o tym, żeby dostarczyć tej energii, bo każda dieta obojętnie jaka, jeżeli jest monotonna, jest niezdrowa. W diecie roślinnej, jeżeli codziennie będziemy jeść nawet najpyszniejsze kopytka z batatów, nadal możemy dostarczać sobie wielu niedoborów. W diecie roślinnej bardzo ważna jest też suplementacja. B12 to jest rzecz niezbędna. Witamina D czy K2 również. Rośliny dają energię i przede wszystkim nie obciążają tak organizmu. On lepiej pracuje i nawet nie musimy aż tyle jeść i tyle dostarczać swojemu ciału pożywienia, żeby dostarczać tej energii.

Czy nie jest tak, że osoby na diecie wegańskiej mogą zjeść więcej? Wydawać by się mogło, że sałatka to taka lekka rzecz, którą się nie najemy...

- Zależy co, bo sałatka to sałatka, a baton energetyczny z pełnych zbóż i orzechów to już co innego. Dieta wegańska może zawierać gluten, a więc różnego rodzaju mąki. I tak np. po kawałku ciasta można mieć dosyć.

Mimo że unika pani cukru rafinowanego, piecze pani ciasta i robi inne słodkości. Czym je pani dosładza?

- Daktylami, zwłaszcza świeżymi, suszonymi owocami, syropami - właśnie daktylowym czy klonowym. Polecam też ksylitol bądź erytrol - tym, którzy mają problemy z trawieniem tego pierwszego. W mojej kuchni jest też cukier kokosowy, stewia. Teraz jest więcej możliwości niż pójście na łatwiznę i wybranie cukru rafinowanego.

Przechodząc na dietę wegańską, bezglutenową, bezcukrową, jakie możemy zauważyć efekty?

- Dostajemy takiego magicznego błysku w oczach. Czegoś, o czym dużo osób mówi, że po prostu chce się żyć, bo zupełnie inaczej podchodzimy do życia. Na początku przechodzenia na weganizm zauważyłam, że lepiej śpię, miewam sny, bo pojawił się zdrowy sen. W biegu to zatracamy. Od razu jesteśmy wypoczęci bardziej. Cera nabiera blasku, człowiek mam wrażenie, że lśni, jest zupełnie inny i chce nam się więcej. Poza tym dieta roślinna tak wkręca, że więcej chce nam się też tych roślin jeść.

Z Iną Rybarczyk rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

Reklama
PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy