Reklama

Nie marnuj, podaruj!

Gdyby marnowana żywność była krajem, miałaby trzecie miejsce w świecie pod względem emisji gazów cieplarnianych. O skarbie, jakim jest żywność, codziennej pracy na styku światów nadmiaru i niedoboru oraz wyjątkowej tegorocznej zbiórce: „Święta godne, a nie głodne” - opowiada Dorota Jezierska, Wiceprezeska Zarządu Federacji Polskich Banków Żywności.

Ewa Koza, Interia: Dlaczego marnujemy tak dużo żywności?

Dorota Jezierska, Wiceprezeska Federacji Polskich Banków Żywności: Myślę, że to jest problem świadomościowy. Nie zdajemy sobie sprawy, że to my, konsumenci, marnujemy największą ilość żywności. Wydaje nam się, że winne są markety, producenci, rolnicy, a tak naprawdę ponad połowę żywności, nie tylko w Polsce, ale we wszystkich krajach uprzemysłowionych, wyrzucają konsumenci. Jest marnowana w każdym domu.

- Przeciętna polska rodzina, która przynosi do domu trzy siatki zakupów, statystycznie jedną wyrzuci do śmietnika. Problem jest ogromny, a my nie chcemy o nim myśleć. Każdemu się wydaje, że to ktoś inny powinien mu zapobiegać. Oczywiście ze względów etycznych zdajemy sobie sprawę, że wyrzucanie żywności, gdy ktoś inny jest w potrzebie, jest czymś złym.

Reklama

A inne aspekty? 

- Najczęściej zapominamy, że jest to również problem ekologiczny i ekonomiczny. Przecież wyrzucanie jedzenia to wyrzucanie własnych pieniędzy. Przeciętna polska czteroosobowa rodzina wyrzuca rocznie do śmietnika 2,5 tysiąca złotych. Ta statystyka uwzględnia niemowlęta i osoby obłożnie chore. Widać więc jaką odpowiedzialnością są obarczeni ci, którzy faktycznie zarządzają gospodarstwami domowymi.

- Wyrzucając jedną kanapkę z serem marnujemy, z ekologicznego punktu widzenia, 90 litrów wody. Gdy pokazujemy to w szkole prosimy, by dzieci wyjęły swoje butelki z wodą. W klasie jest na przykład 20 osób, a wyrzucenie jednej kanapki wiąże się ze stratą aż 90 litrowych butelek. Tak zobrazowana informacja zaczyna przemawiać do wyobraźni. Pokazuje jacy jesteśmy niefrasobliwi i z jaką nonszalancją podchodzimy do zasobów naszej planety.

- Federacja Polskich Banków Żywności w ramach projektu "EKO Misja-nie marnuję!" zrobiła kampanię edukacyjną pod hasłem: "Marnując żywność, marnujesz planetę", by pokazać ogrom zniszczonych zasobów naturalnych w związku z marnotrawieniem jedzenia. Wyrzucając kanapkę czy zapleśniałego pomidora, marnujemy nie tylko wodę, ale też energię i pracę ludzką. Dochodzi do tego problem emisyjności. Gazy cieplarniane emitowane są nie tylko z żywności, która gnije na wysypiskach, ale też w trakcje jej produkcji oraz transportu. Ten proces trzeba pokazać, żeby zrozumieć jak dużo marnujemy wyrzucając jedzenie. Dzięki temu możemy iść w stronę świadomej konsumpcji. Rozejrzeć się dookoła i zastanowić, co moglibyśmy zmienić w swoim domu, żeby wziąć odpowiedzialność za zmniejszenie ilości wyrzucanej żywności.

Który kontekst: ekonomiczny, ekologiczny czy etyczny przemawia najskuteczniej?

- To zależy od pory roku. W czasie około świątecznym górę biorą względy etyczne. Wtedy każdy chce zrobić coś dobrego. Bardziej przejmujemy się losem tych, którzy mają mniej niż my. Przy tak rozpasanej konsumpcji jest nam trochę wstyd i z większą życzliwością patrzymy na drugiego człowieka. Dlatego organizowane są świąteczne zbiórki żywności, które dają każdemu możliwość poczucia się dobrym.

- Wiosną, kiedy robi się cieplej, wychodzimy na zewnątrz i widzimy, że środowisko wokół jest zanieczyszczone. Zaczynamy dostrzegać, jak okrutni jesteśmy dla naszej planety. Bardziej zwracamy wtedy uwagę na aspekty ekologiczne. Podobnie zimą, bo informacje o smogu skłaniają do zastanowienia się co najbardziej szkodzi. Może przemysł? Nie do końca. Gdyby marnowana żywność była krajem, miałaby trzecie miejsce w świecie pod względem emisji gazów cieplarnianych. To, że od ponad 20 lat rozmawiamy z młodzieżą, zmienia świadomość konsumentów. Zauważalne jest bardziej ekologiczne myślenie.

- Widzimy, że kreowanie dobrej mody na zero waste, niemarnowanie, recykling pozwala na szersze spojrzenie na to, jak żyjemy i jak nasz styl życia wpływa na otoczenie. Przecież wyrzucanie żywności to też wyrzucanie opakowań i bardzo poważne zanieczyszczanie środowiska. Tego wszyscy chcemy uniknąć. - Dla Polaków aspekty ekonomiczne wciąż mają najmniejsze znacznie. Jednak kwota 2,5 tysiąca wyrzucona co roku do śmietnika powinna zastanowić.

Co pandemia zmieniła w zachowaniach konsumpcyjnych Polaków?

- Wraz z firmą McCormick przeprowadziliśmy badania na temat gospodarowania żywnością w trakcie pandemii, które pokazują, że z jednej strony chcielibyśmy marnować mniej - co deklaruje 12 proc. więcej, niż przed pandemią, konsumentów. Z drugiej jednak robimy większe zakupy, potwierdza to ponad połowa respondentów, w związku z czym o 10proc. wzrosła liczba konsumentów przyznających, że zdarza im się wyrzucać żywność. Zauważalny jest więc wzrost świadomości, częściej zwracamy uwagę na to, co kupujemy, ale nadal marnujemy jedzenie.

- Trzeba znów wrócić do matematyki i do rozsądnego zarządzania zakupami domowymi. Jako Banki Żywności uczymy świadomej gospodarki we własnej kuchni. Ważne jest nie tylko robienie zakupów z listą, ale też właściwe jej przygotowanie. Nie chodzi o spisanie listy produktów, których nie możemy zapomnieć, ale świadome wynotowanie potrzebnych artykułów. Po pierwsze, przejrzyjmy lodówkę i szafki kuchenne, żeby wiedzieć, co w nich jest i nie dublować. Po drugie, zaplanujmy, co będziemy gotować, ile osób będzie to jadło i na jaki czas robimy zakupy. Inne zakupy robimy zapraszając gości, a inne gdy dzieci pojadą na kolonie, a mąż w delegację.

- Na liście powinny znaleźć się wyłącznie produkty, których nam brakuje. Ważne jest też byśmy nie szli do sklepu głodni.  Głód powoduje, że staramy się zabezpieczyć zapasy. Nie dość, że kupujemy więcej artykułów spożywczych, które ładnie pachną, to dodatkowo wypełniamy koszyk zbędnymi, na ten moment, produktami typu chemia domowa. Głodny mózg wysyła sygnał: "braki, braki!". Nie podejmujemy wówczas rozsądnych decyzji zakupowych, poddajemy się impulsom.

Idea Banków Żywności urodziła się z poczucia braku czy wręcz przeciwnie?

- Banki Żywności powstały z nadmiaru. Dbając o szeroki asortyment, sklepy zamawiają za dużo, dlatego część żywności się marnuje. Po jednej stronie są sklepy, producenci i dystrybutorzy, którzy mają nadwyżki żywności, po drugiej ludzie, którzy nie mogą sobie zapewnić podstawowego bezpieczeństwa żywnościowego. Banki Żywności powstały właśnie na styku tych dwóch światów: nadmiaru i niedoboru.

- Proszę pomyśleć, o ile mniejsze byłyby nakłady na pomoc społeczną, gdyby cała żywność, która może ulec zmarnowaniu, mogła trafić do osób, które jej potrzebują. Każdy człowiek miałby poczucie, że jedzenia wystarczy. Przecież badania dowodzą, że na świecie produkuje się dużo żywności. Problem polega na dystrybucji: jak trafiać ze świata nadmiaru do potrzebujących pomocy. Właśnie tym się zajmują się Banki Żywności. Rozmawiamy z producentami, dystrybutorami, sieciami handlowymi, rządem, samorządami o tym, że żywność trzeba ratować, żeby mogła trafić do ludzi w potrzebie.

Czym Banki Żywności zajmują się na co dzień?

- Nasza podstawowa działalność to kwestie logistyczno-magazynowe. Codziennie rano samochód z Banku Żywności wyjeżdża do marketów. Odbiera żywność, która za kilka godzin, za pośrednictwem organizacji pomocowych, trafi do osób potrzebujących: do jadłodajni, domów samotnej matki, organizacji, które gotują dla osób bezdomnych, noclegowni czy też do rodzin. Nasza codzienna praca polega na transportowaniu żywności, którą firmy chcą nam podarować, do magazynów Banków Żywności, skąd trafi do ludzi w potrzebie.

- Nie współpracujemy z przysłowiowym Kowalskim, nie pozwala na to skala naszych działań. Rocznie pozyskujemy 80 tys. ton żywności, która trafia do ponad 1,5 mln osób. Tak duży zakres działania wymaga profesjonalizmu, przestrzegania bezpieczeństwa sanitarno-epidemiologicznego. Banki są do tego przygotowane. Mamy styczność z żywnością świeżą, głęboko mrożoną, chłodniczą, z różnego rodzaju jedzeniem, które jest bardzo wrażliwe. Dysponujemy specjalnymi środkami transportu, mamy samochody chłodnie czy też izotermy, które muszą być regularnie dezynfekowane. Współpracujemy z Sanepidem, tak jak każda hurtownia. Jesteśmy zobligowani spełniać wszelkie warunki, aby żywność, która dociera do końcowego konsumenta, była bezpieczna.

Jak wygląda współpraca z darczyńcami?

- Nasze codzienne działania przypominają pracę w hurtowni, tyle że charytatywnej. Banki pracują ze skarbem, jakim jest żywność. Wszyscy nasi pracownicy i wolontariusze posiadają wymagane badania, są profesjonalną kadrą, która potrafi obchodzić się z żywnością tak, jak producenci czy dystrybutorzy. Darczyńca ma pewność, że jeżeli coś nam przekaże, to będziemy się z tym darem obchodzić tak, by nie zrobić nikomu krzywdy. To bardzo ważne. Firmy dbają o swoją markę i świadomie wyszukują partnerów.

- Musimy o tym pamiętać, bo każde nasze potkniecie byłoby szkodą dla wizerunku firmy. Oprócz tego, że ratujemy żywność przed zmarnowaniem i zapewniamy jej dostawę do osób potrzebujących, bardzo dbamy, by być bezpiecznym partnerem dla darczyńców. Jako organizacja pożytku publicznego pilnujemy też kwestii podatkowych.  Przekazanie nam żywności automatycznie zwalnia przedsiębiorcę z płacenia podatku VAT. Musimy posiadać takie programy magazynowo-księgowe, które pozwolą prześledzić drogę każdego pojedynczego batonika. Gdyby Urząd Skarbowy chciał sprawdzić, czy rzeczywiście produkty zostały przekazane na cele charytatywne, my to gwarantujemy.

Jak pandemia zdeterminowała działania?

- Mimo pandemii, mimo, że u nas ludzie też chorują, staramy się  zachowywać takie środki ochrony osobistej, żeby praca na pierwszej linii frontu była bezpieczna i mogła odbywać się w sposób ciągły. Mamy oczywiście plan B, gdybyśmy wszyscy się rozchorowali, trzeba by uruchomić do pomocy strażaków albo Wojska Ochrony Terytorialnej, by łańcuch zabezpieczenia żywności dla osób potrzebujących nie został przerwany. Dziś to jest najważniejsze. Nasza codzienna praca jest trochę jak powietrze. Jest, ale niewidoczna. Zostałaby zauważona, gdybyśmy przestali pracować. - Przybyło potrzebujących. Ludzie tracą pracę, potrzebują wsparcia, choć nigdy wcześniej nie korzystali z usług Ośrodków Pomocy Społecznej. Wierzę, że to nie będzie wejście w system pomocy na stałe, a jedynie "pomaganie na przetrwanie". Potrzebują pomocy tu i teraz. Każdego z nas może to spotkać.

- Jesteśmy też otwarci na potrzeby przedsiębiorców. Kilka dni temu przyjechał do nas pan z mlekiem pakowanym w małe kartoniki, które dotąd trafiały do szkół, ale już nie będą, bo dzieci, z uwagi na pandemię, uczą się w domach. W maju i w czerwcu mieliśmy bardzo dużo nowych darczyńców z tych kanałów, które zostały wówczas zamknięte. Dla wielu podmiotów ważne jest, że działamy, że możemy ocalić żywność zagrożoną zmarnowaniem. Świadomie nas szukają.

Jak planujecie państwo zorganizować tegoroczną akcję świąteczną?

- To będzie pierwsza świąteczna zbiórka żywności bez wolontariuszy. Co roku w okresie około świątecznym Banki Żywności były obecne w sklepach i galeriach handlowych. Wszędzie tam, gdzie klienci robią zakupy, prosiliśmy, by dzielić się żywnością z potrzebującymi. Mówiliśmy, że każdy może zostać darczyńcą i sprawić, by święta ludzi w potrzebie były godne, a nie głodne. W tym roku też będziemy o to apelowali, ale głównie internetowo. Uruchamiamy platformę: www.zbiorkazywnosci.pl, na której każdy będzie mógł zrobić wirtualne zakupy dla wybranego Banku Żywności. - Wchodząc na platformę od razu wybieramy najbliższy z 31 Banków Żywności. Nie chcemy zatracić lokalnego charakteru tej zbiórki. Dla darczyńców ważne jest, by żywność trafiała do ludzi z ich okolicy, więc będziemy tego pilnować.

Od kiedy można zrobić zakupy?

- Platforma będzie działała od 23 do 28 listopada 2020. Potrzebujemy czasu, żeby te paczki przygotować i przekazać jeszcze przed świętami. W sklepach, które zgodziły się zaopiekować naszą akcją, będą wystawione kosze z hasłem: "Święta godne, a nie głodne". Nie będzie wolontariuszy, którzy przypomną o zbiórce, ale wierzymy, że również tegoroczne święta uda się uratować. - Ogółem zbieramy w akcjach świątecznych około 900 ton żywności i o to będziemy walczyć. Taka ilość była wystarczająca w minionych latach, ale w tym roku, z uwagi na pandemię, osób potrzebujących jest więcej. Chcielibyśmy mieć z czym do nich dotrzeć. To ważne na wielu płaszczyznach, głównie świadomości, że mój los kogoś obchodzi.  

***

Dorota Jezierska - socjolożka, Wiceprezeska Zarządu Federacji Polskich Banków Żywności. Prezeska i współtwórczyni Banku Żywności w Ciechanowie, który zapewnia pomoc żywnościową dla ponad 20 000 osób z 7 powiatów Północnego Mazowsza. Trenerka Organizacji Pozarządowych, koordynatorka działań edukacyjnych oraz projektów szkoleniowych. Członkini Mazowieckiej Rady Działalności Pożytku Publicznego. Angażuje się w działania na rzecz edukacji ekologicznej i ochrony środowiska naturalnego, wolontariatu i rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Jest inicjatorką wielu lokalnych akcji, takich jak Festiwal Wolontariatu i Organizacji Pozarządowych, Urodziny Niepodległej, imprez sportowych dla dzieci i młodzieży - Camp Lekkoatletyczny, Lekcja z Mistrzem. W 2017 r. nominowana do nagrody Prezydenta RP - "Dla Dobra Wspólnego".  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy