Reklama

Ogarnij swoje życie, a ogarniesz hashimoto

Niedoczynność tarczycy spowodowana chorobą Hashimoto to problem, który dotyka już nawet 800 tysięcy Polaków, w większości kobiet. Chorzy latami chodzą od lekarza do lekarza i przyjmują hormony, a nadal czują, jakby z ich organizmem coś było nie tak. Kamila Bogucka i Lidia Wójcik, autorki projektu "Ogarnij Hashimoto", udowadniają, że wśród tych osób jest wiele "hashimotek", które nie zostały poddane wnikliwej diagnostyce. Dla Interii ekspertki obalają mity dotyczące choroby Hashimoto i wyjaśniają, co zrobić, by w końcu ją ogarnąć i przywrócić swoje życie na odpowiednie tory.

INTERIA.PL: Nie jesteście lekarzami, jednak już ponad 25 tysięcy osób z niedoczynnością tarczycy, hashimoto i chorobami pochodnymi, szuka pomocy u was.

Lidia Wójcik: To prawda, nie jesteśmy lekarzami, ale z nimi współpracujemy. Śmiejemy się już nawet, że zostałyśmy hashi-celebrytkami, bo na nasze webinary zapisuje się po kilka tysięcy osób. Jesteśmy kobietami, które same były zdiagnozowane kilkanaście lat temu. Od tamtej pory przeszłyśmy bardzo długą drogę, szukając pomocy, i dopiero po latach terapii, prób i błędów, i dzięki współpracy z wieloma specjalistami, nauczyłyśmy się żyć z hashimoto. Teraz chcemy dzielić się tą wiedzą z innymi.

Reklama

Ciągle mało jest lekarzy specjalistów, którzy pogłębiają diagnostykę ogólnego stanu organizmu przy niedoczynności tarczycy. Nie dziwne więc, że ludzie szukają pomocy w internecie.

Kamila Bogucka: Niestety tak, bo ciągle zdarza się tak, że lekarze nie chcą zlecać szczegółowej diagnostyki, a objawy są bagatelizowane. Wiele osób nie wie, z czym się zmaga. Tymczasem choroba Hashimoto jest jedną z najczęstszych przyczyn problemów z tym gruczołem i wytwarzanymi przez nią hormonami. Oczywiście znamy też paru doskonałych lekarzy, niestety jest ich nadal za mało, żeby pomóc wszystkim.

Lidia: Żeby dowiedzieć się, czy masz chorobę Hashimoto, i aby znaleźć odpowiedź na dokuczające ci objawy, nie wystarczy zrobić badania poziomu TSH, czy samych przeciwciał. Obecnie pomija się wiele ważnych badań, które mogą wskazać obszary odpowiedzialne za nasze słabe samopoczucie.

Jakie badania należy zatem wykonać?

Lidia: Podstawowe badania to TSH, FT3, FT4, przeciwciała ATPO i ATG oraz usg tarczycy. Z niedoborów należy obowiązkowo wykonać: Wit D3, Ferrytynę, B12, opcjonalnie elektrolity i kortyzol. Jeśli bierzesz hormony od lat, obowiązkowo należy zrobić ALAT I ASPAT (stan wątroby). Często w parze z hashimoto mogą występować inne schorzenia i wtedy, jeśli leczymy się już np. na niedoczynność, a objawy nadal występują, to warto zbadać poziom glukozy i insuliny (u "hashimotek" często występuje insulinooporność). Należy sprawdzić stan jelit (alergie pokarmowe, infekcje bakteryjne itp.). Podsumowując - jest wiele szczegółowych badań i w konkretnych przypadkach, bez nich ani rusz. I to co najważniejsze, należy szukać źródła choroby a nie tylko leczyć jej objawy.

O hashimoto krąży wiele mitów. Zanim jednak przejdziemy do tego, co w przypadku choroby Hashimoto sprzyja poprawie zdrowia, chciałabym żebyście najprościej jak to możliwe, wyjaśniły, czym tak naprawdę jest ta choroba. Macie jakąś swoją ulubioną definicję? 

Lidia: Jest to przewlekłe zapalenie organizmu, które polega na tym, że nasze ciało produkuje przeciwciała, które atakują między innymi tarczycę.

Kamila: Należy podkreślić, że to ogólny stan zapalny organizmu, nie samego gruczołu. Wskutek tego ataku tarczyca się zmniejsza. A atak na tarczycę ma wpływ na cały organizm. Efekty? Zmęczenie, rozdrażnienie, tycie i problemy z utrzymaniem wagi, problemy jelitowe, zaparcia, fatalny stan skóry, niestabilność emocjonalna, problemy z płodnością.

***Zobacz także***

Na swoim blogu i podczas warsztatów online dla osób chorujących na tę przypadłość, podkreślacie, że przy hashimoto cierpi przede wszystkim sfera emocjonalna. Chcecie powiedzieć, że ta choroba bierze się z naszej głowy?

Lidia: Lekarze nadal nie są w stanie jednoznacznie stwierdzić, co jest przyczyną choroby Hashimoto. Kiedy my przecierałyśmy szlaki do uzyskania pomocy, choroba nie była nawet do końca znana. Większość lekarzy mówiło: “bierz tabletkę z hormonem i mniej się stresuj". Nikt nie mówił o diecie, stylu życia, ewentualnych źródłach choroby.

- O sferę emocjonalną nikt nawet nie pytał. Wielu z nich do dziś traktuje ten temat po macoszemu. Tymczasem po latach doświadczeń własnych, a także obserwując historie innych kobiet na naszej grupie, zauważyliśmy prawidłowość, że dużo z nich czuje się emocjonalnie źle, cierpi na stany depresyjne, zmaga się z nadmiernym stresem i presją. To nie jest przypadek, że ta choroba ma podłoże w psychice.

- U mnie fokus na diecie i braniu tabletek przez długi czas nie dawał efektów. Przewagę nad hashimoto zaczęłam mieć dopiero, gdy przeprowadziłam diametralne zmiany w swoim życiu, gdy powiedziałam sobie, że ja tak nie chcę żyć. Zrozumiałam, że praca jaką wykonuję, była dla mnie bardzo ograniczająca. Rzuciłam więc na zawsze korporację, w której pracowałam jako dyrektor sprzedaży i byłam wykończona dotychczasowym stylem życia. Co z tego, że dobrze zarabiałam i chodziłam do najlepszych lekarzy, jeśli ciągle chorowałam i czułam się źle? W końcu więc zaczęłam zmieniać swoje środowisko, zrobiłam sobie kilkumiesięczne wakacje. Wyjechałam do Azji. Miałam przestrzeń na przyjrzenie się swoim potrzebom, a gdy wróciłam, przebranżowiłam się i zaczęłam pracować z ludźmi. Zajęłam się tym, co było moją pasją. Wtedy nagle poczułam, że moja droga do zdrowia zaczyna być efektywna.

Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że żeby ogarnąć hashimoto, trzeba rzucić pracę i wyjechać do ciepłych krajów. Nie każdy niestety ma takie możliwości.

Lidia: Oczywiście, że nie. Ja akurat mogłam sobie pozwolić na takie odcięcie. Przede wszystkim chodzi o zmiany w naszej głowie. Niezależnie gdzie pojedziesz, zabierasz ją ze sobą. Tu chodzi o  poczucie własnej sprawczości, o decydowanie o własnym życiu. Projekt "Ogarnij Hashimoto" powstał po to, by nagłośnić, także wśród lekarzy, ale głównie wśród osób zmagających się z tą chorobą, jak istotna w leczeniu jest sfera psychiczna i emocjonalna. One naprawdę przekładają się na stan zdrowia.

Kamila: Zrobiłyśmy w naszej grupie ankietę (wzięło w niej udział prawie 3 tys. kobiet) w której 90 proc. respondentów jednoznacznie wskazało, że początkiem problemów ze zdrowiem było jakieś niezwykle trudne zdarzenie, trauma, stres. To mogło być trudne, obciążające dzieciństwo, albo jednorazowa sytuacja, jak rozwód czy śmierć kogoś bliskiego. To nie jest przypadek! Dlatego jesteśmy przekonane, że terapia w hashimoto powinna iść dwutorowo. Leczenie stanu zapalnego nie może odbywać się wyłącznie w gabinecie endokrynologa.

- Z jednej strony musi być baza - czyli branie leków, kontrola poziomu hormonów, uzupełnianie niedoborów, mikroelementów, wysypianie się i dbanie o dietę, ale to nadal może być mało, jeżeli pominiemy kwestie psychologiczne. Ja odeszłam z pracy, która nie była miejscem dla mnie. Byłam wtedy w 6. tygodniu ciąży, a dojście do tego momentu zajęło mi dwa lata. Nie o to chodzi, żeby wywrócić życie do góry nogami. Są przecież osoby, które świetnie odnajdują się na etacie. Ale chodzi o to, by zadać sobie pytanie, czy w środowisku w którym jestem, jestem szczęśliwa i spokojna, czy to sprzyja mojemu zdrowiu.

Lidia: Od lat prowadzę warsztaty kobiecości, podczas których zadaję kobietom pytanie, ile czasu poświęcają na przeglądanie się w lustrze. Każda z nas ma z lustrem kontakt codziennie, ale prawda jest taka, że nie patrzymy na siebie z uważnością, nie mamy czasu albo odwagi, żeby przyjrzeć się sobie z innej perspektywy, żeby odnaleźć ze sobą kontakt. 90 proc. moich kursantek, mimo tego że codziennie robi makijaż, nigdy nie spojrzało sobie świadomie w oczy i nigdy nie zadało sobie pytania: "Czego tak naprawdę potrzebujesz w swoim życiu i za czym tęsknisz?"  Kiedy ja zrobiłam to po raz pierwszy bardzo świadomie, byłam wzruszona. To był ten moment, kiedy poczułam, że chcę coś zmienić.

Może kobiety nie chcą patrzeć w lustro, bo bardzo nie lubią tego, co w nim widzą? Tu dochodzimy do kolejnego aspektu hashimoto, czyli kwestii estetycznych i problemów z tuszą.

Kamila: W hashimoto występuje tak zwane "tycie z powietrza". U mnie to był pierwszy objaw choroby. Zawsze byłam osobą szczupłą, sporo się ruszałam, a tu nagle przybyło mi 15 kilo w trzy miesiące. Fizyczność i związane z nią problemy są rzeczywiście bardzo istotne przy hashimoto, ale trzeba powiedzieć, że nie wszystkie osoby borykające się z tą chorobą tyją. Są takie, którym waga się nie zmienia.

Lidia: Ja jestem tego przykładem, moim problemem nie było tycie, a puchnięcie. Były takie dni, że mój organizm nabierał wody. Chcemy jednak odczarować myślenie, że tylko hashimoto powoduje tycie czy chroniczne zmęczenie. Często bezpośrednią przyczyną tych problemów są towarzyszące mu schorzenia czy niedobory, o których już wspominałyśmy. Na grupie mamy mnóstwo kobiet, które dopiero po latach leczenia się hormonami tarczycy odkryły, że mają insulinooporność i że to ona jest przyczyną ich otyłości, nie hashimoto jako takie. Podobnie jest z wypadaniem włosów, które niewielu lekarzy traktuje jako objaw towarzyszący hashimoto. Tymczasem może on świadczyć o niedoborze ferrytyny i witaminy D.

Mamy czasy, gdy dostęp do lekarza jest utrudniony. Jakby tego było mało, rozmawiając z wami, czy czytając waszego bloga, dowiaduję się, że jedno badanie, jeden lekarz czy jedna tabletka absolutnie nie rozwiążą sprawy. Hashimoto to bardzo złożona choroba, która ani nie boli, ani nie zabija, odnoszę więc wrażenie, że aby się za nią porządnie zabrać, trzeba znaleźć w sobie ogromną motywację i sporo czasu...

Kamila: Dokładnie to jest to, o czym edukujemy - że do poradzenia sobie z hashimoto potrzebna jest decyzja, że będę dla siebie dobra, zadbam o siebie kompleksowo, chcę zmiany w swoim życiu.

Lidka: Czy wymaga sporo czasu? Hm... a czy życie w presji, pośpiechu, osłabieniu nie zmarnowało nam go wystarczająco dużo? Tak to prawda, na zadbanie o siebie ten czas też jest potrzebny, ale nie da się dojechać do mety samochodem bez przeglądu i na rezerwie. Tu do pracy nad sobą potrzebna jest refleksja. Warto sobie uświadomić, że choroba w jakiś sposób nas zatrzymuje. Skoro nasze ciało protestuje, to znaczy, że nasz styl życia go nie wspiera. Jeśli chcemy sobie pomóc, to wymaga to refleksji, uważności, dużych zmian, systematyczności, co nie oznacza, że to ma być dla nas jakiś kolejny presjogenny wysiłek.

- Każde działanie związane z zadbaniem o nasze zdrowie to ważna rzecz, ale pamiętajmy, że to nie wyścig i nie konkurs na ilość zrealizowanych zadań. 

Kamila: Wiem, że ilość rzeczy do zbadania i zmienienia może przerażać, ale naprawdę lepiej wiedzieć, z czym mamy do czynienia i być na etapie zmiany, etapie obierania dobrego kierunku, niż żyć w niewiedzy, która kiedyś się może dla nas skończyć ogromnymi problemami zdrowotnymi i stanem psychicznym, który nie pozwoli wstać z łóżka. Małymi krokami można ogarnąć wszystko, bez poczucia obciążenia. 

Dieta w hashimoto to temat rzeka. Sama lecząc się na niedoczynność tarczycy nie raz nie dwa pytałam endokrynologów, co powinnam jeść. Zawsze słyszałam odpowiedź, że nic szczególnego, że wystarczy normalna zdrowa dieta, a już będzie dobrze. No tyle że nigdy nie było, waga stała. Dlaczego?

Lidka: Podstawowym zadaniem diety w hashimoto jest wyciszyć stan zapalny, a dodatkowo w niedoczynności - odżywić tarczycę. Tymczasem większość kobiet znów - zamiast myśleć o swoim dobrostanie, funduje sobie ciśnienie "ja muszę schudnąć" i zaczyna jakieś głodówki, posty czy drakońskie diety, odmawia sobie kluczowych składników odżywczych i w efekcie, zamiast mniejszego rozmiaru, funduje sobie tylko pogłębiony stan zapalny organizmu i wyczerpanie.

***Zobacz także***

Chcecie powiedzieć, że chorując na hashimoto nie należy być na diecie odchudzającej ani zaczynać dnia od biegania lub choćby gimnastyki z jakąś znaną trenerką online?

Kamila: Absolutnie nie! Kobiety bardzo często fiksują się na odchudzaniu i narzucają sobie jakieś chore normy. Sama popełniałam ten błąd. Karmiąc dziecko, trzy miesiące po cesarce, chodziłam na crossfit i narzuciłam sobie niskokaloryczną dietę. Byłam tylko bardziej wykończona, niewyspana i sfrustrowana. Nie tędy droga.

Jaka więc powinna być prawidłowa dieta przy hashimoto?

Kamila: W leczeniu hashimoto mówimy o diecie przeciwzapalnej, ale co równie ważne - nie może być to dieta wysokodeficytowa. Tu dieta musi być odżywcza, gęsto kaloryczna, ale z wykluczeniem produktów prozapalnych.

Co zatem jeść, a czego unikać przy chorobie Hashimoto?

Lidia: Pod warunkiem, że nie ma jakichś dodatkowych problemów jelitowych czy alergii pokarmowych, to powinna być dieta, którą można opisać jako odmianę diety śródziemnomorskiej. Jej podstawą powinno być dużo warzyw, przede wszystkim zielonych, dobrej jakości białka, mięsa, ryby niehodowlane, kasze, tłuszcze (dobre oleje i oliwa z oliwek) plus czasami owoce, najlepiej jagodowe (borówki, jeżyny, maliny).

Kamila: Oczywiście bezwarunkowo trzeba wyeliminować cukier i tłuszcze trans oraz całą żywność wysokoprzetworzoną. My także zalecamy odstawienie pszenicy, i to nawet tym osobom, które nie mają zdiagnozowanej celiakiii lub choćby nieceliakalnej nietolerancji na gluten, bo pszenica jest po prostu jest prozapalna. Warto przerzucić się na żytnie pieczywo na zakwasie z dobrego źródła, bez ulepszaczy.

Lidia: Podobnie jak gluten, na nasze samopoczucie przy hashimoto, może negatywnie też wpływać laktoza i ogólnie wysokoprzetworzony nabiał. Lekarze, z którymi współpracujemy, podkreślają, że wyeliminowanie laktozy może wpłynąć na poprawienie się wyników TSH i to bez zwiększania dawki leku.

Rozumiem, że poza tym jemy pięć posiłków dziennie o regularnych porach?

Lidia: Te pięć posiłków to jest mit, chyba że wymaga tego jakaś specjalna jednostka chorobowa. My jesteśmy zwolenniczkami trzech, maksymalnie czterech posiłków dziennie i bardzo lekkiej wczesnej kolacji, tak aby organizm w nocy zajął się regeneracją a nie trawieniem ciężkiego posiłku.  

A co ze sportem? Powiedziałyście już, że nie należy forsować organizmu, ale ruch sam w sobie jest chyba konieczny?

Lidia: Jest takie powiedzenie - "zabrano nam ruch, a dano nam sport". I to pokazuje, jak doszliśmy do zupełnie nienaturalnego miejsca. Cały dzień siedzimy, do pracy i po zakupy jedziemy samochodem, a potem nagle wskakujemy na bieżnię, w sztucznym środowisku. To zupełnie nie tak powinno wyglądać. Te wszystkie modne trenerki, które krzyczą do nas z ekranu "możesz więcej!", wpływają na kobiety w ten sposób, że one po całym dniu pracy i zajmowaniu się dziećmi oraz domem, o 23:00 zaczynają intensywny trening. Taki styl życia zaburza całkowicie ich naturalny rytm dnia, powoduje wzrost kortyzolu i zaburzenie wydzielania melatoniny, przez co są wiecznie zmęczone, nie potrafią się zregenerować, mają napady głodu albo nie mogą zasnąć.

Kamila: W hashimoto, gdy organizm jest osłabiony stanem zapalnym, absolutnie nie wolno tak ćwiczyć. Lepsza będzie joga, pilates, spacer, pływanie, taniec, ruch naturalny i przyjemny, ale co ważne - regularny i jak najczęściej na świeżym powietrzu. Słowem trzeba o siebie zadbać, być dla siebie dobrą i wybrać taką formę ruchu, która sprawia nam przyjemność.

Dla niektórych bycie dla siebie dobrą to siedzenie na kanapie i jedzenie czekolady.

Kamila: Zawsze podkreślamy, że w tym całym dbaniu o siebie ważne są dwie rzeczy. Po pierwsze zasada 80:20. Jeśli w 80 proc. stosujesz się do zdrowych zaleceń, czasami, żeby nie zwariować, można odpuścić i zgrzeszyć czekoladą albo kawałkiem pizzy.

Lidia: A po drugie najważniejsza jest intencja. Jeśli idziesz na siłownię tylko po to, by schudnąć do jakiegoś idealnego rozmiaru, to najprawdopodobniej jedyne, co zyskasz, to frustracja i zmęczenie spowodowane narzuconą sobie presją. Natomiast jeśli twoją intencją w trzymaniu się diety i regularnym uprawianiu jogi jest zdrowie i dobre samopoczucie, także psychiczne, masz dużą szansę nie tylko pokonać stan zapalny organizmu ale także wszystkie jego objawy.

Rozmawiała Karolina Dudek

***
Zobacz także:


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy