Reklama

Paprocie - leczą i fascynują od wieków

Paprocie od lat goszczą w naszych domach wprowadzając do nich coś egzotycznego, oczyszczając powietrze z zanieczyszczeń i smogu i ciesząc nasze oczy niezwykłym kształtem liści. Mimo to, o tych wyjątkowych roślinach wiemy niewiele. Simona Kossak w swojej książce pt. "O ziołach i zwierzętach" przygląda się im bliżej, zdradzając ich największe sekrety!

Trzysta dwadzieścia milionów lat temu, w okresie geologicznym zwanym karbonem, ziemię pokrywały bujne lasy wielkich, drzewiastych paproci. Miały wysokie, smukłe pnie-łodygi omotane zwartą gęstwiną splecionych ze sobą korzeni. Rosły na przemian z olbrzymimi widłakami o wąskich liściach i dużych szyszkach, sąsiadowały z kalamitami - gigantycznymi skrzypami o liściach ułożonych okółkowo na całej długości pnia.

W ciepłych, płytkich bajorach na dnie karbońskiego lasu mnożyły się płazy, pierwsze pragady zdobywały ląd, terkocąc rozpiętymi skrzydłami przelatywały monstrualne ważki. Radykalna zmiana klimatu - oziębienie i susza - położyła kres panowaniu drzewiastych paproci, skrzypów i widłaków. Zostały po nich pokłady węgla kamiennego i skarlałe potomstwo żyjące do dziś. Paprocie zachowały jednak coś z dawnej świetności. Grupa ta liczy osiem lub - jak chcą inni - jedenaście tysięcy gatunków. Są wśród nich kilkumilimetrowe maleństwa, są i olbrzymy - podzwrotnikowe drzewa, których liście sięgają trzech metrów długości.

Reklama

W Polsce żyją trzydzieści cztery gatunki, wśród nich najbardziej znana i rozpowszechniona paproć leśna, czyli narecznica samcza. Rośnie w cienistych lasach liściastych i mieszanych na wilgotnych, próchniczych glebach. Jest rośliną wieloletnią. Ma poziomo leżące, krótkie, grube kłącze na górnej stronie pokryte resztkami obumarłych liści ułożonych na kształt warkocza, z dolnej strony wyrastają liczne, drobne korzonki. Liście rosną wprost z kłącza. Początkowo są brązowe, zwinięte w malutkie pastorały, gęsto okryte miękkimi rudymi łuskami. W pełni rozwinięte tworzą żywozieloną, metrowej wysokości, pióropuszowatą rozetę. W porównaniu ze znacznie od nich młodszymi roślinami kwiatowymi rozmnażanie paproci jest nader osobliwe.

Na spodniej stronie liści rozwijają się dwa rzędy pojemniczków-zarodni okrytych nerkowatymi zawijakami. W lipcu-sierpniu dojrzałe zarodniki rozsiewają się za pomocą wiatru. Po opadnięciu na wilgotną ziemię zarodnik wypuszcza chwytniki i wyrasta w jednocentymetrowe, sercowate przedrośle, które asymiluje i gromadzi materiały zapasowe. To małe, zielone serduszko, skromnie leżące na ziemi, to legendarny kwiat paproci, gdyż pełni tę samą funkcję, co kwiaty u roślin wyższych. Na jego spodniej stronie tworzą się męskie i żeńskie organy rozmnażania.

Zapłodnienie następuje w romantycznych okolicznościach - za pośrednictwem tęczowo lśniącej kropli wody. Zarodek początkowo odżywia się materiałami zapasowymi przedrośla, z czasem wyrasta w paproć, jaką znamy.

Współczesna medycyna wykorzystuje kłącze narecznicy zawierające 1,8 procent fi licyny - substancji zabijającej pasożyty wewnętrzne człowieka. Ta właściwość paproci znana była Dioskurydesowi i Galenowi, znała ją medycyna ludowa. Zielarze strzegli tajemnic zawodowych jak źrenicy oka i bywało, że drogo kazali płacić za swe usługi. Mufflerowa, wdowa po szwajcarskim chirurgu, otrzymała od króla Francji Ludwika XV sumę osiemnastu tysięcy franków za sekretny środek przeciw tasiemcowi. Było to sproszkowane kłącze narecznicy, kto wie, czy nie wykopane w ogrodzie wersalskim, tuż za rogiem pałacu. Kłącze zimozielonej paprotki zwyczajnej lekarze polecali na "zamuloną wątrobę, żółtaczkę, szkorbut, podagrę, na śledzionę, w szaleństwie, w gorącym moczu i słonym kaszlu". Inną paproć gotowaną w winie stosowano na "robaki, łamania w członkach, początki puchliny wodnej".

W życiu codziennym suszone liście służyły za opał, na podściółkę dla zwierząt gospodarskich, na Syberii zastępowały chmiel przy warzeniu piwa. W Europie Zachodniej popiołu ze spalonych liści używano przy produkcji szkła. W Anglii i Szwecji popiół mieszano z ługiem, formowano kule wielkości dłoni i prano nimi bieliznę, która bielała po tym i nie wymagała krochmalenia. Kłączy i liści używano też w garbarstwie.

Paprocie zawsze fascynowały ludzi. Cyganie do dziś uważają je za ziele czarowne. W kłączu podejźrzona księżycowego alchemicy szukali kamienia filozoficznego. "Dziadowski korzeń", "korzeń świętojański" niezbędny był w praktykach magicznych. Nasięźrzał - paproć wypuszczającą rocznie tylko jeden, niepozorny liść, zbierały panny mrucząc zaklęcie:

Nasięźrzale, rwę cię śmiele
pięcią palcy, szóstą dłonią,
niech się chłopcy za mną gonią!

O złych urokach rzucanych z użyciem "świętojańskiego korzenia", o sprowadzaniu upiorów - lepiej zamilczeć.

Fragment pochodzi z książki Simony Kossak pt." O ziołach i zwierzętach". Wydawnictwo Marginesy

materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy