Reklama

Ratunku! Nie umiem przestać się objadać!

Niekiedy najskuteczniejszym sposobem na walkę z nadwagą nie są ćwiczenia fizyczne, diety i liczenie kalorii. Bo prawdziwy problem leży całkiem gdzie indziej. W naszym sercu i głowie.

Jemy, żeby czerpać skądś siłę do życia. Ale bywa, że to reakcja na sytuacje, które nas przerastają. Kiedy jedzenie staje się buntem, ucieczką, lekarstwem lub pocieszeniem, to według specjalistów w 90 proc. kryją się za tym problemy z relacjami. Nie umiemy poradzić sobie z samotnością, mamy kłopoty w związku, nie dogadujemy się z kolegami i szefem w pracy.

Jeżeli bezskutecznie walczymy z nadwagą, dobrze byłoby wiedzieć, dlaczego po raz czwarty sięgamy po ciastko. Pokonanie nawyku wymaga zrozumienia, co innego niż głód napędza apetyt.

Hanna męczennica

Kiedy waga pokazała 75 kilo, Hanna zrezygnowała z obiadów. To nic nie dało. Wciąż tyje, choć bywają dni, kiedy jej cały posiłek to kanapki ze sklepu. Plusem bycia singielką z odzysku jest fakt, że nie musi gotować. Chwyta w biegu zapiekankę i już. Niedawno wynajęła mieszkanie, w którym na kuchnię zaadaptowano kąt pokoju. Nie ma blatu, na którym dałoby się przyszykować normalny posiłek. I dobrze!

Reklama

Przecież dla jednej osoby nie opłaca się nic robić. Potem musiałaby siedzieć nad talerzem, gapić się na puste krzesło naprzeciwko i myśleć, jaka musi być beznadziejna, skoro wylądowała sama w tym okropnym mieszkaniu.

Wentyl bezpieczeństwa

Są momenty, kiedy czuje, że nie wytrzyma dłużej napięcia, pustki. Wtedy idzie do sklepu i napełnia koszyk po brzegi. Słone paluszki, ser, drożdżówki. Dorzuca jeszcze mrożoną pizzę i piwo. Działa jak automat, tylko serce bije jej mocniej. Nie może się doczekać chwili, kiedy w domu pochłonie od razu wszystko. Potem długo czuje tylko otępienie i ciężar w żołądku. Ale dzięki temu łatwiej jej przeżyć następny tydzień na kilkuset kaloriach dziennie.

Napady apetytu zdarzają jej się także w nocy. Jedzie wtedy na stację benzynową albo do całodobowego kebabu i zjada zakupy jeszcze w aucie. Hanna tłumaczy, że objadanie się to wentyl bezpieczeństwa. Przynosi jej ulgę w najtrudniejszych momentach, daje siłę do głodzenia się. Nie umie z tego zrezygnować.

Beata wzorowa córka

Zawsze były blisko z mamą, a od śmierci taty ich relacja jeszcze się zacieśniła. Właściwie prowadzą wspólne gospodarstwo, bo Beata z mężem i dziećmi mieszkają na piętrze rodzinnego domu. Centrum domowego życia to kuchnia mamy. Posiłki były dla niej sposobem wyrażania miłości, pocieszeniem, nagrodą i tak jest do dziś.

Beata też uważa, że najlepszym lekarstwem na smutki jest domowe jedzenie. Do pracy zabiera swoje kanapki i ciasto własnej roboty. Mama niekiedy dokłada swoje wypieki. A potem dopytuje, czy smakowały koleżankom.

Kilogramy troski

Wieczorem rodzina spotyka się przy zastawionym stole. Coraz częściej Beata czuje się potem okropnie ociężała. Wmusza w siebie jednak tysiące kalorii, by nie sprawiać mamie przykrości. Przecież tyle jej zawdzięcza. A wie, że odmowa jedzenia byłaby dla niej ciosem prosto w serce, komunikatem, że nie jest już potrzebna. No więc nie protestuje i chwali jak zwykle.

Tylko ostatnio przytyła sześć kilo. Może powinna porozmawiać z mamą o lżejszym gotowaniu? Ale jak, skoro umiejętności kulinarne to jej największa duma?

Elżbieta poszukiwaczka przyjemności

Czekolada, batony, cukierki... Kiedyś były tylko niewinnym grzeszkiem, dziś zajmują w życiu Elżbiety ważne miejsce. Myśli o nich na okrągło. To niezbyt miłe rozważania, często podszyte frustracją i wyrzutami sumienia. Każdego ranka budząc się, Elżbieta obiecuje sobie, że dziś nie tknie słodyczy. A potem wystarczy złe spojrzenie szefa, utarczka z synem i sięga po nie machinalnie. Jedna pralinka nie zrobi różnicy, a poprawi humor i postawi na nogi.

Jeśli już raz się złamie, je słodkie do wieczora. I znowu postanawia, że od jutra szlaban. Dla równowagi rezygnuje z innych posiłków, żeby bilans wyszedł na zero. Ale nie wychodzi.

Coś mi się należy

Elżbieta nigdy nie dbała o dietę, miała ważniejsze sprawy na głowie, ale słyszała, że cukier uzależnia jak narkotyk. Jej daje zapomnienie. Niestety, jest kłębkiem nerwów, odkąd mąż stracił etat. Teraz musi pracować za dwoje, bo kredyt sam się nie spłaci. Syn też przysparza problemów, powtarza klasę, pyskuje.

Elżbieta bierze nadgodziny, cały dzień jest poza domem. Czuje się winna, bo powinna więcej uwagi poświęcać dziecku. Mąż też potrzebuje wsparcia. Chodzi przybity, fatalnie znosi bezrobocie. Elżbieta jest u kresu wytrzymałości, ale przecież nie może się poddać. I kiedy zachodzi do cukierni po pączka, tłumaczy sobie, że i jej coś się od życia należy.

Jak zmienić zgubne nawyki?

Typ męczennicy: Tęsknota za bliskością

Niezaspokojona potrzeba bliskości objawia się okresowym przymusem jedzenia bez umiaru. Owszem, odczuwamy głód, ale to głód miłości i akceptacji. Objadanie się staje się namiastką więzi, bo karmienie kojarzymy z troską oraz opieką. Niestety, zaraz potem pojawia się wstyd, niechęć do siebie.

Dlaczego więc powtarzamy to zachowanie? Bo skoro na nic nie zasługujemy (jesteśmy grube, nieciekawe, brak nam silnej woli), to przynajmniej rozładujemy napięcie. A że robimy sobie krzywdę? Przecież nikogo (łącznie z nami) to nie obchodzi!

● Gdy sięgasz po chipsy, zatrzymaj się i zapytaj, dlaczego to robisz? Jeśli powodem są emocje (lub odpowiedź brzmi "nie wiem"), odczekaj kwadrans i ponów pytanie. Przerwa na zastanowienie wyłączy w twojej głowie autopilota, więc przestaniesz działać odruchowo.

● Żeby zrozumieć, co tobą kieruje, notuj, co jesz. Do każdego posiłku dopisz motywację: głód, złość, smutek, nuda itd. Kiedy przekonasz się, że w większości przypadków siadałaś do stołu syta, łatwiej zapanujesz nad apetytem, bo w centrum twojej uwagi znajdą się ważne uczucia i problemy.

● Bez powodu ogarnia cię wilczy głód? Żeby odwrócić uwagę od lodówki, zrób coś, co wymaga zaangażowania. Idź na spacer, weź kąpiel, zadzwoń do przyjaciółki. Najlepiej sprawdza się ruch, np. ćwiczenia fizyczne, spacer albo sprzątanie. Po pół godzinie łaknienie się zmniejszy.

Typ wzorowej córki: Brak asertywności 

Najciężej pozbyć się nawyków z dzieciństwa. Wzorowe córki czują się winne, odmawiając posiłku (nie tylko w domu, ale również w gościach), ponieważ mają poczucie, że tak wyłamują się ze wspólnoty i naruszają zasady. Zwykle kończą jeść dopiero wtedy, gdy na talerzu nie zostanie okruszek, choćby pękały w szwach.

Istnieje jeszcze inny wariant tej sytuacji. Kiedy na wczesnym etapie życia posiłek skojarzy nam się z czułością, nagrodą i bezpieczeństwem, w dorosłym życiu nauczymy się regulować sobie nastrój jedzeniem. Bo wystarczy skosztować ciasta, które piekła babcia, żeby poczuć się błogo. A pochłaniając podwójną porcję maminych klusek uszczęśliwić siebie i ukochaną osobę.

● Jeżeli jak Beata sądzisz, że odmowa jedzenia prowadzi do konfliktu, nie musisz wcale wytykać bliskim, że gotują zbyt tłusto lub za dużo. Nie stawiaj oporu, zrób z nich sprzymierzeńca. Powiedz na przykład: "Mamo, pomóż mi schudnąć. Bez ciebie nie dam rady, a boję się o swoje zdrowie". W ten sposób pokażesz, że potrzebujesz zmiany, ale wciąż liczysz się z nią i szanujesz.

● Nie potrafisz czegoś nie dojeść albo pozbyć się resztek? Za każdym razem zastanów się, co jest dla ciebie lepsze: wyrzucić jedzenie do kosza czy potraktować swój brzuch jak śmietnik?

Typ poszukiwaczki przyjemności: Wysoki poziom lęku

Uzależnienie od słodyczy jest związane z odczuwaniem strachu i niepewnością. Bo cukier dostarcza łatwej przyjemności, łagodzi stres. Wody płodowe i mleko matki mają słodki smak, więc utożsamiamy go z ochroną i bezpieczeństwem. Gdy używamy cukru jak antydepresantu, jemy go coraz więcej i więcej, ponieważ ciało karmione słodyczami nie otrzymuje wartościowych składników odżywczych. Nie wysyła więc sygnału sytości do mózgu. Z czasem słodki smak wypiera inne, staje się centralnym punktem fatalnej diety.

● Nie zdawaj się na przypadek w planowaniu posiłków. Ułóż zawczasu menu na każdy dzień, dbając o to, żeby było urozmaicone. Jeżeli będziesz najedzona, zapobiegniesz sytuacji, w której pragnienie cukru stanie się wręcz obezwładniające.

● Unikaj jedzenia przed telewizorem lub komputerem, nie przełykaj na stojąco. Nie myśl o wysokim rachunku za prąd, skup się na tym, co masz na talerzu. Delektuj się chrupiącą skórką chleba, kwaskiem kiszonego ogórka. Tak nauczysz się czerpać przyjemność z wartościowego posiłku.

● Niedobór snu skutkuje podniesieniem poziomu kortyzolu, hormonu stresu. A to z kolei powoduje wzrost łaknienia. Zarwane noce są odpowiedzialne również za spadek leptyny, kontrolującej apetyt. Gdy będziesz spać minimum siedem godzin na dobę, łatwiej zwalczysz pokusę.

Maria Barcz

Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy