Reklama

Sekrety „Czterech pancernych i psa”

Realizacja serialu trwała aż pięć lat, więc członkowie ekipy i aktorzy bardzo się ze sobą zżyli. Pancerni są na ekranie zgraną paczką przyjaciół. A jak było poza kamerą?

Włodzimierz Press (Grigorij) i Janusz Gajos (Janek) zaprzyjaźnili się podczas... bójki. Byli rówieśnikami, startowali do kariery aktorskiej. Poznali się na castingu, mieli do zagrania właśnie scenę bójki z I odcinka "Pancernych". Wypadli na tyle dobrze, że dostali angaż. Ale gdy przyszło do filmowania tej sceny na planie, nie było już tak łatwo jak podczas zdjęć próbnych. Zdjęcia kręcono na śniegu, zdarzyło się kilka dubli, więc obaj mocno zmarzli.

Zwykle humory na planie dopisywały. Czasem nawet aż za bardzo. Właśnie z tego powodu scena pogrzebu sierżanta Staśki (Roman Kłosowski) w ogóle nie weszła do serialu. Zaplanowano poważne, długie ujęcie, ale wszyscy tak dowcipkowali i wybuchali śmiechem, że ostatecznie nie dokończono jej kręcenia.

Reklama

Czasami zdarzały się też nieoczekiwane wypadki. W jednym z odcinków Gustlik (Franciszek Pieczka) i Grigorij grali w "machniom", a ważnym rekwizytem była mechaniczna żabka. Aktorzy tak się nią bawili, że żabka wpadła do wnętrza czołgu. Pomimo usilnych poszukiwań nie udało się jej już odnaleźć. Tego dnia zdjęcia zakończono przedwcześnie i wznowiono nazajutrz, gdy przywieziono drugą żabkę....

Aktorzy dopiero uczyli się grać w ciasnym czołgu, z czym najwięcej problemów miał Roman Wilhelmi (Olgierd Jarosz). Serialowy dowódca Rudego 102 nie byłby sobą, gdyby ze wszystkiego nie stroił sobie żartów. Dlatego też na ogół nie słuchał rad konsultantów. Już po kilku dniach był więc solidnie poobijany, a najwięcej siniaków miał na głowie. Koledzy mu oczywiście współczuli.

Tak jak bohaterowie serialu, pracowali na planie w myśl zasady: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Raz zaplanowano scenę polowego obiadu, gdzie Pancerni jedli grochówkę. Dubli zdarzyło się jednak tak wiele, że na koniec zupa była już zupełnie zimna. Aktorzy solidarnie się do niej zniechęcili i zapowiedzieli, że nigdy więcej nie tkną na planie grochówki.

Główny odtwórca roli Szarika nie przepadał za Januszem Gajosem! Dzisiaj nie chce się nam w to wierzyć, ale takiej chemii jak na ekranie w rzeczywistości między nimi nie było. Owczarek Trymer wypełniał jednak polecenia, był psem zdyscyplinowanym - dlatego wypadł tak dobrze. Prawdziwą miłością zapałał natomiast do... szeregowca Czereśniaka. Jak wspominał treser Trymera, psy od razu znikały, gdy Wiesław Gołas przyjeżdżał na plan, bo lubiły się z nim bawić i... spać w jego pokoju.

Do legendy przeszły utarczki słowne Gustlika z Czereśniakiem, szczególnie w scenach zajmowania miejsca w czołgu podczas alarmu. - Tomuś, pieronie zatracony! Kaj mi leziesz z tymi kulasami na głowa! - narzekał na kolegę Gustlik. Na co dzień aktorzy dobrze się znali. Razem studiowali w szkole teatralnej. Gołas był nawet świadkiem na ślubie Pieczki w 1954 r.

Podczas gdy serialowy Janek Kos "męczył się" z Szarikiem, a Gustlik i Tomuś przekomarzali się ze sobą, Grigorij zakochał się, i to z wzajemnością! Wybranką Włodzimierza Pressa była koleżanka z planu, Renata - kostiumolog. Zakochani wzięli ślub i doczekali się syna. Press skwitował po latach, że było to "jedyne dziecko Pancernych urodzone na planie".

Nie do końca jest to prawda, ponieważ podczas produkcji serialu mamą została także Pola Raksa (Marusia Ogoniok). Ale ojcem dziecka był ówczesny mąż Raksy, operator i reżyser Andrzej Kostenko, a on nie należał do ekipy produkcyjnej. Mimo to przychodził na plan serialu - jak głosi legenda, po to, aby pilnować ukochanej. Szeptane po całej Polsce plotki o romansie Gajosa i Raksy na planie "Czterech pancernych" nie znajdują potwierdzenia w żadnych źródłach. Aczkolwiek... w scenie w przyszpitalnym parku całowali się tak namiętnie, że podczas komisyjnego odbioru filmu zgorszyło to jednego z działaczy partyjnych.


Tekst pochodzi z magazynu

Tina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy