Reklama

Nigdy nie widziałam w sobie modelki

Rudowłosa muza projektantów - Brytyjka Lily Cole może już wkrótce zrezygnować z wybiegów na rzecz aktorstwa, ale póki co ciągle jeszcze nie może się nadziwić, że w ogóle trafiła do świata mody.

Jest także żywym dowodem, że niezależnie od cen ubrań, które zakładają modelki, w głębi duszy dalej mogą pozostać nieśmiałymi i niepewnymi siebie "śmiertelniczkami".
Jak to mogło się stać
"Nigdy nie myślałam o sobie jako o materiale na modelkę. Ja, na wybiegu, pośród tych wszystkich superkobiet? A nawet jeśli projektant mówi, że go zainspirowałam - wciąż nie wiem, jak to mogło się stać" - powiedziała w wywiadzie dla niemieckiego "Welt" Cole.

I chociaż wszyscy inni uważają, że z ognistorudymi włosami, nogami, za które można umrzeć i błyskotliwym umysłem do pary (modelka jest studentką historii sztuki na Uniwersytecie w Cambridge) Lily Cole nie tylko jest idealnym materiałem na modelkę, ale wręcz skazana była na sukces w tej dziedzinie - główna zainteresowana pozostaje sceptyczna.

Reklama

Praca modelki to...

"Moja praca w modelingu dodała mi dużo pewności siebie, której wcześniej nie miałam. Ale nie czuję się wcale piękna, z drugiej strony nie czuję się też brzydka" - tłumaczy modelka.

21-letnia Cole zdradziła także, że praca modelki to nie zawsze glamour, szyk, szampan i skandaliczne zachowania. Trzeba się bardzo mocno zastanawiać, z kim pracować, żeby nie stracić gruntu pod nogami. Ja zawsze wybierałam bardzo profesjonalne osoby, o których inni mogli mówić, że są nudne" - dodała Cole.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: modelki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy