Reklama

Rodzinne tajemnice - czy warto je poznać?

Każda rodzina ma swoje sekrety. Bywają duże i małe. Wstydliwe i zabawne. Te skrywane mogą czasem nabrać rozpędu kuli śniegowej i spowodować kataklizm. Czy i w jaki sposób można je ujawniać?

Czy pamiętacie sprawę zamienionych w warszawskim szpitalu dziewczynek? Miały po 17 lat, gdy dowiedziały się, że dorastały w obcych domach. Ten skandal nie schodził ze szpalt przez kilka tygodni, wreszcie zamieszanie ucichło. Ale dla Edyty i Niny poznanie prawdy oznaczało początek chaosu, w którym pogrążyły się obie ich rodziny. Postanowiły zostać w domach, w których się wychowywały, ale odtąd nic nie było już proste. Edyta zamykała się w pokoju i zastawiała drzwi wersalką. Nina po kryjomu umawiała się z prawdziwą matką. Były skargi: „Gdzie ja teraz należę” i wyrzuty sumienia: „Jak mogłam nie rozpoznać własnego dziecka?”. Może dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby prawda nie wyszła na jaw?

Reklama

To pytanie zadaje sobie choć raz w życiu każda z nas. Jak zbadał Pentor (2010), prawie 30 proc. katolików nie wyznaje prawdy nawet na spowiedzi. Mimo to ponad 85 proc. uważa szczerość za jedną z najcenniejszych wartości. Według amerykańskiego psychologa Daniela Golemana, to jest tylko sprzeczność pozorna. Prawdę należy popierać, ale nie każdy moment jest dobry na jej ujawnienie. W każdej rodzinie istnieją tajemnice.

Te, które obiły się nam o uszy, inne, o których zupełnie nic nie wiemy. Pilnie strzeżone zdrady, tragiczne pomyłki, usunięte ciąże, brzydkie postępki krewnych, „czarne owce” zupełnie wymazane z kronik rodzinnych. Znany psychoterapeuta oraz mistyk Bert Hellinger uważa, że są one trucizną niszczącą więzy, zaufanie i poczucie bliskości. Jeśli rodzina jest skonfliktowana, gdy więzy się rwą, a członkowie oddalają, można być pewnym, że przyczyną jest tajemnica z przeszłości – twierdzi Hellinger.

Jego kontrowersyjna i przez wielu krytykowana metoda ustawień rodzinnych służy wydobywaniu na wierzch tych ukrytych, pogrzebanych w rodzinie historii. Ponieważ – tłumaczy terapeuta – póki ich nie odnajdziemy, będziemy żyć w napięciu, powtarzać błędy rodziców i dziadków, nosić ich wstyd lub poczucie krzywdy, cudze cierpienia oraz cudzy los. Jednak zmierzyć się z prawdą jest podwójnie trudno, gdy tajemnica dotyczy naszych błędów. Powiedzieć czy milczeć? – to pytanie zadajemy sobie w życiu nieraz.

Czas prawdy

Jeśli wyjaśnienie jest niezbędne, można napisać list albo wskazać osobę, która umiałaby wyjaśnić fakty. Powinien to być ktoś, do kogo dziecko ma zaufanie, może dziadek lub starsza siostra? Rozmawiając z bezkompromisowym nastolatkiem, warto naświetlić sprawę z różnych stron, a przede wszystkim nie ulegać emocjom, słuchając – nieuchronnych w tej sytuacji – zarzutów. Hollywoodzki aktor Jack Nicholson o rodzinnej tajemnicy dowiedział się od obcych.

To dziennikarz poinformował aktora, że kobieta, która go wychowywała, była jego babką, nie matką. Swoją biologiczną mamę uważał dotąd za siostrę. „To był szok” – opowiadał aktor w wywiadach. – „Ale szybko przyszła refleksja: przecież zawsze wiedziałem, że coś jest nie tak”. Nicholson otrząsnął się szybko. Obie jego matki – ta prawdziwa i przybrana – już nie żyły.

On sam był dojrzałym mężczyzną i uznanym aktorem. Rozumiał, że w przedwojennej Ameryce ciąża nastolatki była tabu. Rodzinny sekret nie był dla niego wstrząsem ani wstydem. Prawda jednak powinna wyjść na jaw we właściwym czasie. Dla dorosłego człowieka odkrycie tajemnicy z przeszłości może być jak katharsis. Nagle rozumie powody różnych zdarzeń, wspomnienia jak puzzle wskakują na odpowiednie miejsca. Pojawia się ulga: ach, więc to dlatego!

Trudne sekrety akceptują też małe dzieci. Dla przedszkolaka wszystko, co dzieje się w jego rodzinie, jest normalne. Siedmiolatką dopuszczoną do tajemnicy była kiedyś psycholożka Małgorzata Foltyn.

– Od zawsze wiedziałam, że rodzice mojej kuzynki Agnieszki nie żyją. Zginęli tragicznie, zostali zamordowani. To była tajemnica poliszynela, wszystkie dzieci w rodzinie o niej wiedziały. Pamiętam: jest lato, bawimy się na podwórku. Syn sąsiadów chciał Agnieszce dokuczyć: „A twoi rodzice są zabici!”. Wtedy my go otaczamy: „No i co z tego, że zabici”, krzyczymy i strzelamy do niego z patyków. Agnieszka miała w nas obrońców.

Małgorzata Foltyn uważa, że jeśli sekret znają wszyscy i godzą się go nie ujawniać ze względu na czyjeś dobro, to taka tajemnica łączy i scala członków rodziny. Agnieszka dowiedziała się szczegółów o śmierci rodziców jako dorosła osoba. Sama miała już dziecko i rozumiała, co to znaczy kogoś chronić.

Ulga wyznania

Kiedy mówimy, że prawda wyzwala, mamy rację. O poczuciu ulgi mówią ci, którzy przez długi czas musieli kłamać i stale zachowywać czujność w strachu, że się wyda. Do najwstydliwszych rodzinnych sekretów, które wymieniamy w sondażach, należą: choroba umysłowa, uzależnienia i skłonność do przemocy naszych bliskich.

– Taka tajemnica też łączy – mó wi Małgorzata Foltyn – ale nie jest to więź budująca zaufanie, przeciwnie, u podstaw tkwi wstyd, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Jej zerwaniu towarzyszą wyrzuty sumienia. Do utrzymywania rodzinnego sekretu o alkoholizmie ojca czuła się zobowiązana Patrycja Volny, córka Jacka Kaczmarskiego.

Kiedy w telewizyjnym show opowiedziała o problemie ojca, zarzucono jej, że zdradziła jego legendę. Volny broniła się, że ma prawo do własnej prawdy o ojcu, zwykłym człowieku, a nie bardzie Solidarności. Jej ojciec, jak mówiła, pił, palił i kochał za czterech. To pięknie brzmi, ale dla rodziny to nie były miłe chwile. I chociaż przyznawała, że źle wybrała moment, miejsce i słowa, by powiedzieć prawdę, nie żałowała wyznania. Czy prawda ją wyzwoliła? Wbrew pozorom tak: krytyka, z którą się spotkała, zarzuty fanów Kaczmarskiego, sprawiły, że lepiej wsłuchała się w piosenki ojca. Odkryła, że źle go oceniała. Jak powiedziała w wywiadzie: „Tkwiłam w przekonaniu, że ojciec nie potrafił uświadomić sobie swoich lęków, a on miał wiele dystansu do własnej osoby. Wiedział o swoich wadach, ale nie potrafił o nich mówić. Robił to w niektórych utworach”. Zrozumiała to dobrych parę lat po jego śmierci.

Unieść ciężar błędów

Psycholodzy radzą, by z dręczącymi nas tajemnicami przychodzić do specjalisty. Na pewno gabinet psychologa jest dobrym miejscem do uporządkowania myśli i emocji, szczególnie jeśli nosimy się z zamiarem wyjawienia prawdy. Z zeszłorocznych badań CBOS-u wynika, że 27 proc. zdrad małżeńskich wychodzi na jaw. Badacze nie dopytali, niestety, w jaki sposób do tego dochodzi.

A szkoda, bo z badania ankietowego przeprowadzonego na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie wynika, że 37 proc. Polaków podpisuje się pod opinią, że zdrady nie należy ukrywać, bo tylko szczerość może uratować związek. Taką postawę zauważa u pacjentów również psycholog Bogda Pawelec. – Pod tym umiłowaniem szczerości ukrywa się niechęć do samodzielnego uniesienia ciężaru tego, co się zrobiło. Przyznać się do zdrady, nie myśląc o tym, na jakie cierpienie narazi się bliską osobę, to ucieczka przed odpowiedzialnością.

Bogda Pawelec radzi, by przed ujawnieniem tajemnicy zadać sobie pytania: „Dlaczego chcę to zrobić? Czy chodzi mi o dobro męża, czy o wyrzutu sumienia, z którymi trudniej żyć?”. Pawelec odpowiadała jakiś czas temu na list kobiety, która podczas kryzysu małżeńskiego urodziła dziecko innego mężczyzny. Męczyło ją, że wyjdzie to kiedyś na jaw. „Czy powinnam powiedzieć mężowi?” – pytała.

– Powinna była wyznać prawdę wiele lat temu, kiedy zdrada miała miejsce. Wtedy przechodzili kryzys, obydwoje popełnili błędy. Mogła podjąć dojrzałą decyzję, ujawnić zdradę, ponieść konsekwencje.

Być może mąż by odszedł. Być może zostałby i znając prawdę, pokochał dziecko. Ale nie zrobiła tego. Wyznawanie prawdy ze strachu, po 15 latach, jest kolejną próbą ucieczki przed konsekwencjami, z narażeniem całej rodziny na kryzys, ból, utratę zaufania – mówi Bogda Pawelec. Uważa, że jeśli popełniliśmy błąd i ukryliśmy to przed bliskimi, na własną prośbę znaleźliśmy się w sytuacji pilota samolotu.

Pilot siedzi za sterami i dopóki życie pasażerów nie jest zagrożone, nie informuje ich o awarii. Przyjmuje odpowiedzialność i stara się wyjść z zagrożenia, nie obciążając innych. A kiedy wyląduje, pasażerowie biją brawo, zupełnie nieświadomi, że przecież mogli zginąć.

Nasz ekspert radzi: Błędy, które najczęściej popełniamy

Nie jestem zwolennikiem strategii: kocham cię, więc powiem ci wszystko. Widziałem wiele związków, które rozpadły się przez ujawnianie szczegółów swojego życia seksualnego, wyliczanie dawnych partnerów, zdrad. Ludzie religijni sądzą, że tak jest uczciwiej, ale w tej sytuacji lepiej wyznać te sekrety spowiednikowi lub psychoterapeucie i nie wylewać ich na partnera.

Czasami opowiadanie o tajemnicach może być próbą podzielenia się własnym poczuciem winy i przeniesieniem trudnego do udźwignięcia ciężaru na barki drugiej osoby. Jest jednak kilka faktów, których nigdy nie powinniśmy przemilczać, jeśli związujemy się z kimś na stałe. Jednym z nich jest niepłodność, o ile o niej wiemy.

Drugim – rozpoznanie choroby psychicznej w przeszłości. Warto pamiętać, że ukrywanie tych problemów może być przesłanką unieważnienia małżeństwa. Jeśli wahamy się i nie umiemy podjąć decyzji: „powiedzieć czy nie”, kierujmy się dobrem związku i zdrowym rozsądkiem. Lepiej nie odkładać na później spraw, które łatwo mogą wyjść na jaw i których nie zdołamy kontrolować. Dziecku najlepiej powiedzieć o adopcji, gdy jest małe i przyjmie tę wiadomość naturalnie.

Mężczyźnie wyznać wątpliwości co do jego ojcostwa na początku, a nie gdy dziecko jest na świecie. Problemem, w którym trudno udzielić rady, jest aborcja. Jej ujawnienie może być niszczące, bo niesie moralnie trudny do zaakceptowania przekaz. Tu potrzeba namysłu, znajomości partnera.

Jeśli istnieje prawdopodobieństwo, że partner dowie się o aborcji od kogoś innego i będzie to dla niego trudne do udźwignięcia – lepiej powiedzieć.

Magdalena Jankowska

Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy