Reklama

Sam na sam z niemowlęciem

Niektóre mamy z obawą zostawiają dziecko pod opieką taty – nie wierzą, że ich partner poradzi sobie bez ich pomocy. Zupełnie niesłusznie. Oto niezbite dowody!

Wszystko, co robimy po raz pierwszy, jest trudne i nieznane. Nikt z nas nie rodzi się z umiejętnością przewijania, kąpania czy ubierania malucha. Każda mama i każdy tata muszą się tego nauczyć.

Tatusiom często jest trudniej, ale wcale nie dlatego, że mają duże dłonie lub mniej empatii. Po prostu od dzieciństwa słyszą, że dzieci to sprawa kobiety.

Ich siostry i koleżanki bawią się lalkami, ubierają je, karmią. Tymczasem mężczyzna może zajmować się dzieckiem tak samo czule i troskliwie jak kobieta. Warto to wykorzystać, bo maluchy potrzebują kontaktu z obydwojgiem rodziców i bardzo się cieszą, gdy spędzają czas tylko z tatą.

Reklama

Ojcowie często działają mniej schematycznie niż mamy, są bardzo pomysłowi. Opowiadają, żartują, traktują dziecko jak partnera.

Jeśli tata na co dzień zajmuje się smykiem (przewija go, kąpie, karmi), ma szansę stworzyć z nim wyjątkową więź, a trudności, które pojawiają się na początku, szybko znikają. Zobacz, jak poradzili sobie partnerzy naszych czytelniczek, gdy zostali sam na sam z maluszkiem, i jakie patenty polecają innym ojcom. 

Przewijanie

- Zmiana pieluszki Tomka na początku była dla mnie sporym wyzwaniem, zwłaszcza że pielucha była naprawdę mikroskopijna! Jednak nieoczekiwanie z czasem stałem się w tym niezły! - wspomina Adam, tata 7-miesięcznego Tomka.

Co było dla mnie najtrudniejsze?

- Bałem się, że zrobi mi się niedobrze na widok kupy mojego syna, bo jestem wrażliwy na zapachy. Nie byłem nawet w stanie posprzątać po psie moich rodziców na spacerach... Wszystko działo się za szybko albo to ja nie byłem mistrzem szybkości.

- Gdy Tomek pierwszy raz załatwił przy mnie swoją grubszą potrzebę, po przewinięciu go musiałem wszystkie swoje ubrania wrzucić do pralki. A przewijak umyć.

Tak sobie porodziłem!

Teraz przewijam Tomka częściej niż moja żona. Nie czekam, aż pielucha będzie pełna, bo wtedy trudno jest manewrować tak, by zawartość bezpiecznie trafiła do kosza na śmieci.

Zmieniam więc pieluszkę w regularnych odstępach czasu: z początku co dwie godziny, teraz co trzy; no, chyba że jest całkiem sucha, ale to zdarza się rzadko.

Żona uważa, że przesadzam, ale ja nie chcę więcej przeżyć tego, co za pierwszym razem! I zawsze mam pod ręką paczkę chusteczek nawilżanych, bardzo się przydają.

Karmienie

- Gdy miałem dać butelkę 2,5-miesięcznej Adzie, byłem przerażony. Ale też zmotywowany, bo bardzo chciałem, żeby moja biedna żona mogła się w końcu chociaż trochę przespać - opowiada Bartek, tata 8-miesięcznej Ady.

Co było dla mnie najtrudniejsze?

- Dość długo nie mogłem znaleźć odpowiedniej pozycji, w której i mnie, i Adzie byłoby wygodnie. Wierciłem się strasznie, przez co moja córka nie mogła w spokoju się najeść.

- Bałem się też, że Ada się zakrztusi, bo nie umiałem jednocześnie odpowiednio jej trzymać i karmić. Brakowało mi trzeciej ręki.

Tak sobie poradziłem!

- Po kilku próbach znalazłem pozycję chyba nietypową, ale bardzo wygodną dla nas obojga. Usiadłem na podłodze, oparty plecami o ścianę, z nogami złączonymi, ugiętymi w kolanach. Między moim brzuchem a udami powstała litera V, w której ułożyłem córkę.

- Leżała na moich udach, miała podpartą główkę, a jej pupa opierała się o mój brzuch. Do tej pory kładłem ją tak w czasie naszych "rozmów", kiedy coś jej opowiadałem, wygłupiałem się.

- Właśnie tak leżąc, buzią do mnie, po raz pierwszy się uśmiechnęła. Pierwsze karmienie w tej pozycji poszło bez problemu, choć trochę bałem się przyznać żonie i teściowej, że robiłem to, siedząc na podłodze.

- Żona tylko zapytała pediatrę, czy taka pozycja jest bezpieczna. Okazało się, że on sam ją poleca, tylko przestrzega, żeby nie zginać dziecka "w talii", musi mieć prosty brzuszek. U nas sprawdziła się idealnie!

- Żona dała mi wyczerpujące wskazówki, gdy pierwszy raz wychodziła wieczorem, a ja miałem uśpić małego. Rzeczywistość okazała się inna, niż oczekiwałem: to ja byłem bardziej senny.

Usypianie

- Żona dała mi wyczerpujące wskazówki, gdy pierwszy raz wychodziła wieczorem, a ja miałem uśpić małego. Rzeczywistość okazała się inna, niż oczekiwałem: to ja byłem bardziej senny - opowiada Olaf, tata 9-miesięcznego Alka.

Co było dla mnie najtrudniejsze?

- Nie miałem pojęcia, w jaki sposób przekonać synka, że już czas iść spać. O 20.30 chciał się bawić, jeść (choć był po kolacji), słuchać piosenek z płyt.

- O spaniu nie było mowy. Denerwowałem się, bo wiem, że rutyna to dla dziecka podstawa. Poza tym czułem, że to mnie prędzej zamkną się oczy.

Tak sobie poradziłem!

- Nie miałem wiele do stracenia, więc zmieniłem taktykę. Przestałem nerwowo zerkać na zegarek, wyjąłem małego z łóżeczka, w którym wyraźnie się nudził.

- Chwilę się pobawiliśmy, zjadł jeszcze jedną porcję kaszki, a potem czytałem mu bajki. Dopiero godzinę później zaczął ziewać i zasnął.

- Od tej pory, gdy mam go położyć, nie przejmuję się tym, która jest godzina (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, nie kładę Alka o północy!) i po prostu obserwuję synka.

- Nauczyłem się dostrzegać znaki, które mi daje: pocieranie oczu, ziewanie, opieranie o mnie lub o meble zmęczonej główki. Przebieram go w piżamkę faktycznie zaraz po kolacji i kąpieli, ale tylko po to, żeby potem błyskawicznie zanieść go do łóżeczka, gdy zobaczę, że to odpowiedni moment.

- U nas nie sprawdzają się sztywne zasady, lecz uważna obserwacja. Po kąpieli zdaniem synka jest czas na zabawę, a nie na sen, przynajmniej wtedy, gdy ja z nim jestem sam. Myślę, że przy dzieciach trzeba być elastycznym, bo każde jest inne.

Przebieranie

- Jak trafić małą rączką w rękaw wielkości znaczka pocztowego i nie złamać przy tym córeczce niczego? Wydawało mi się to "mission impossible", ale wszystko jest kwestią treningu - wspomina Wojtek, tata 5-miesięcznej Poli.

Co było najtrudniejsze?

- Moje dziecko nie znosi przebierania i zawsze protestuje. Gdy ja próbowałem to robić, płakała dwa razy głośniej niż zwykle.

- Bardzo się bałem, że zrobię córce krzywdę. Ubranka Poli są takie małe! I na dodatek słabo się rozciągają... Kilka pierwszych prób to była mordęga, pot lał się ze mnie strumieniami.

Tak sobie poradziłem!

- Pewnego dnia, gdy nie udało mi się przecisnąć główki córeczki przez dwa kolejne body, w amoku zacząłem wyciągać z szafy inne ubranka.

- Jedno z nich miało suwaczek, więc zdecydowałem się właśnie na nie. Włożyłem je bez problemu!

- Jednak żona po powrocie do domu załamała ręce. Okazało się, że sięgnąłem na półkę z ubrankami na zapas. Sprawdziłem metkę: faktycznie, pajacyk był na 3-6 miesięcy, a Polcia urodził się drobniutka i gdy miała 1,5 miesiąca, nosiła jeszcze rzeczy dla noworodków.

- Przy kolejnym przebieraniu mimo wszystko postąpiłem tak samo - z premedytacją wybrałem pajacyk o rozmiar większy. Było mi o wiele łatwiej ubrać małą, zmieścić pieluchę, a potem ją wymienić na suchą.

- W końcu nawet żona przestała mnie krytykować, a kiedyś, gdy się bardzo spieszyła, przyłapałem ją na tym, że sama zakłada naszej córeczce trochę większe body!

Ciekawostka:


99 proc. pracujących ojców w Polsce nie skorzystało dotąd z możliwości wzięcia tzw. urlopu tacierzyńskiego.


Konsultacja: dr Marcin Florkowski, psycholog z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zebrała: Liliana Fabisińska

Mam dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy