Anna Wyszkoni: Jestem dzisiaj silniejszą kobietą

Trzeci solowy album Anny Wyszkoni, "Jestem tu nowa", 31 marca ujrzał światło dzienne. - Nie jest to płyta o chorobie, ale o tym, że jestem dzisiaj odmienioną, silniejszą kobietą - mówi piosenkarka. Album ukazuje się rok po tym, jak dowiedziała się, że ma guza tarczycy.

Anna Wyszkoni właśnie wydała nową płytę
Anna Wyszkoni właśnie wydała nową płytęMWMedia

Twoja płyta nosi tytuł "Jestem tu nowa". To bardzo zaskakujące wyznanie z ust kogoś, kto od tylu lat jest w branży muzycznej.

Anna Wyszkoni: -  "Jestem tu nowa" to zdanie, które w tej chwili najlepiej określa mój stan ducha. Po 20 latach na scenie znowu czuję się jak debiutantka. Czuję się również jak debiutantka w życiu, bo dzisiaj żyję w innym tempie, inaczej chłonę życie, inaczej się nim cieszę, nabrałam większego dystansu i pokory.

Czy ta płyta wyznacza nowy kierunek muzyczny w twojej twórczości?

- Swój kierunek muzyczny wybrałam już dawno temu. Określiłam go dla samej siebie i staram się konsekwentnie tą drogą podążać. Natomiast staram się na każdej płycie odkrywać siebie trochę na nowo. I płyta "Jestem tu nowa" rzeczywiście nieco odbiega od tych poprzednich, bo jest bardzo energetyczna, emocjonalna, dużo na niej dobrej energii, emanuje też kobiecą siłą. To na pewno słychać w każdym dźwięku.

Czy twoje trudne doświadczenia z chorobą - walka z rakiem tarczycy, miały znaczący wpływ na kształt tej płyty?

- Planowałam wydanie płyty "Jestem tu nowa" dużo wcześniej. Los pokrzyżował mi plany. Musiałam zrobić sobie miesiąc wolnego. Musiałam też przełożyć wszystkie plany związane z nagraniami na później. I dzisiaj się z tego bardzo cieszę, ponieważ dzięki temu nagrałam płytę bardzo świadomą. Bardzo jestem z niej dumna i przede wszystkim jest to płyta o czymś dla mnie bardzo ważnym. Nie ukrywam, że choroba miała tutaj decydujący wpływ. Aczkolwiek nie jest to płyta o chorobie. To płyta o tym, że jestem dzisiaj odmienioną, silniejszą kobietą.

Na twojej płycie są kompozycje stworzone przez Jana Borysewicza czy Roberta Gawlińskiego. Jak ci się z nimi układała współpraca?

- My się przede wszystkim znamy osobiście. Jeśli artyści się znają, to naturalną koleją rzeczy jest ich współpraca. Niezwykle się cieszę, że miałam przyjemność z nimi współpracować, bo to są bardzo różne osobowości. Janek Borysewicz to legenda rock'n'rolla, Robert to bardzo wrażliwy romantyk. I stąd też ta płyta jest bardzo różnorodna. Zawsze starałam się nagrywać takie płyty, które zaskakują z każdą kolejną piosenką i które się nie nudzą.

Który utwór z płyty jest twoim ulubionym?

- Och, to tak jakbym miała wyróżnić jedno dziecko (uśmiech). W każdej piosence poruszam tematy, które są dla mnie bardzo ważne. Myślę, że taką najważniejszą, jeśli chodzi o warstwę tekstową, jest utwór zamykający płytę, czyli "Napisy końcowe" - taki bardzo osobisty. Tekst napisałam ja. Jest dla mnie formą pogodzenia się z losem, ze światem i ze wszystkim, co nam świat funduje.

Czy kiedy pracujesz nad płytą, towarzyszą ci jakieś natręctwa - budzisz się w nocy, obgryzasz paznokcie, nie rozstajesz się z notesikiem i dyktafonem?

- Nie obgryzałam paznokci w środku nocy (śmiech). Nie wywierałam na siebie presji. Uważam, że to byłoby bez sensu. Trzeba żyć chwilą, cieszyć się tym, co się dzieje dobrego. Wydanie płyty powinno być dla artysty miłym przeżyciem. Właściwie nigdy nie rozstaję się z dyktafonem, bo nie wiadomo, kiedy nas dopadnie wena twórcza. Na szczęście teraz dyktafon mamy w telefonach. Jeśli chodzi o notatnik, podczas tworzenia płyty towarzyszył mi jeden duży zeszyt, w którym zapisywałam sobie wszystkie myśli. Zamierzam ten zeszyt zachować, bo wiele z tych myśli nie znalazło się na płycie, a są one dla mnie bardzo ważne.

Może pewnym wytchnieniem dla ciebie po nagraniu płyty był wypad na Teneryfę?

- Było super, tylko byliśmy tam bardzo krótko - cztery dni. Właściwie był to spontaniczny wypad z okazji ferii zimowych. Pojechaliśmy z córeczką. Prawdziwy wypoczynek jest dopiero przede mną. 8 kwietnia wylatuję na Filipiny.

Do Warszawy, na ten wywiad i promocję płyty, przyjechałaś z bardzo daleka. Na co dzień mieszkasz na wsi pod Wrocławiem. Co przyjemnego można robić w twoich stronach, gdy nadchodzi wiosna?

- Uwielbiam mieszkać na wsi. Wychowałam się na wsi, tyle że na Śląsku. Pięć lat temu przeprowadziłam się pod Wrocław. Żyje spokojnie w moim malutkim raju. Skupiam się na rodzinie, na dzieciach. Rano wychodzę na ogród, mogę zjeść śniadanie w słońcu. I to są naprawdę przyjemne momenty. Nie wyobrażam sobie zamieszkać nagle w dużym mieście. Myślę, że to by mnie przytłaczało.

Czy hodujesz kury?

- Kur nie mam (śmiech). Natomiast mam dwa wspaniałe pieski, białe maltańczyki. Wprowadziły dużo radości do naszego domu. Widzę ogromną zmianę w moich dzieciach, od kiedy te pieski są z nami. Jeden to Bona - nazwaliśmy ją na cześć lidera U2, a drugi to Chris Martin - symbol naszej sympatii dla wokalisty Coldplay.

Anna Wyszkoni
Anna WyszkoniMWMedia
PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas