Buty szczęścia

Wśród życzeń, jakie składamy sobie przy świątecznych okazjach, często powtarzanym słowem jest "szczęście". Każdy go pragnie, każdy rozumie je po swojemu.

article cover
Wydawnictwo Literackie

Pora powiedzieć wprost, skąd wziąć i jak założyć te buty szczęścia, w których można wygodnie i bez bólu iść przez życie. Skoro "piekło to inni", odpowiedzi na to pytanie można szukać w dwóch kierunkach. Jeden zaprowadzi nas w samotność, w której "innych" nie dopuścimy do siebie w ogóle, a jeżeli już, to na duży dystans - żeby nikt nie mógł nas dotknąć, zranić, skrzywdzić. Jest to wykonalne, nawet bez specjalnego trudu. Można wyrzec się przyjaźni, miłość rozmienić na drobne miłostki, z nikim się trwale nie wiązać, o nikogo się nie troszczyć, a spełnianie swoich życiowych potrzeb powierzyć kateringowi, pralni chemicznej i płatnej pomocy domowej, po to by nikomu nic nie zawdzięczać i nie musieć nic dla nikogo robić. W sferze duchowej natomiast, można wynająć sobie psychoterapeutę lub zostawiać swe duchowe rozterki, anonimowo, w konfesjonale. I spokój. Nie ma "innych", nie ma "piekła". Raj na ziemi. Tylko... ta samotność. Ktokolwiek jej zaznał, nie może być szczerze jej amatorem. Chyba że jest urodzonym pustelnikiem czy zakonnikiem.
Druga droga do szczęścia to życie wśród ludzi i z ludźmi. Pytanie tylko, jak osiągnąć szczęście, żyjąc blisko ludzi, wchodząc z nimi w uczuciowe związki i zależności, narażając się na zdrady, rozczarowania, zawiść i najrozmaitsze przykrości? Cóż, to właśnie tą drogą podąża przeważająca większość ludzkości. Ponieważ niektórym udaje się w tym tłoku jednak zaznać szczęśliwego życia, warto przyjrzeć się, jak to jest możliwe. I znów znajdziemy dwie drogi. Jedna prowadzi do spotkania tzw. drugiej połówki jabłka, czyli osoby, mówiąc komputerowym slangiem, stuprocentowo kompatybilnej. Tak do nas pasującej, jak zrobione na miarę wygodne buty, w których nigdy nic nie uwiera. Utopia? Niestety, z wyjątkiem takich literackich opowieści jak ta o Romeo i Julii, w prawdziwym życiu raczej się nie zdarza. Zresztą gdyby tamta para nastolatków z Werony pożyła dłużej, to wcale nie jest pewne, czy Julii nie zacząłby w końcu denerwować piękny Romeo siedzący co wieczór z puszką piwa przed telewizorem, a czy jego z kolei nie wkurzałby rosnący debet na karcie Visa z powodu szaleństw zakupowych Julii. Nie dowiemy się tego nigdy, ale możemy się domyślać na podstawie własnych doświadczeń oraz niezliczonych obserwacji, że szczęście zakochania, podobnie jak szczęście wynikające z posiadania nowego auta czy nowego ubrania, jest chwilowe. Mijają zanim się obejrzymy. Głębokie i trwałe szczęście wyrasta bowiem nie z zachwytu, lecz z poczucia bezpieczeństwa, spokoju i z tego, że życie jest w miarę urozmaicone, ale także w miarę ustabilizowane.
Aby zatrzymać chwilowy zachwyt, trzeba po pierwsze, nauczyć się szukać w ludziach tego, co nam się w nich podoba, a nie tego, co nam się nie podoba. Po drugie, nie należy przywiązywać nadmiernej wagi do drobiazgów. Oraz po trzecie, trzeba możliwie szybko wybaczać winy, gafy czy przykrości zwłaszcza wtedy, gdy winowajca gotów jest przestać je wyrządzać. Bo największe nieszczęście to nosić w sobie złość i urazy, rozpamiętywać zranienia i - jak dosadnie ujmuje to stare porzekadło - robić z igły widły.
Buty szczęścia
Ewa Woydyłło
Wydawnictwo Literackie

Wydawnictwo Literackie
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas