Jasne światła wielkiego miasta

Szósta rano. Wiesz, gdzie jesteś?

article cover
Wydawnictwo G+J

Nieco plemienny klimat sceny - dziwaczne wisiory, pomalowane twarze, rytualne maski i fryzury. Wyczuwasz także motywy latynoskie - coś więcej niż piranie w krwiobiegu i słabnący gwar marimb w mózgu.

Opierasz się o kolumnę, która być może stanowi strukturalnie istotne przęsło budynku, ale która teraz zdaje się kluczowa dla procesu utrzymania twojego ciała w pionie. Łysa dziewczyna mówi, że to miejsce było niezłe, dopóki nie odkryły go jełopy. Nie chce ci się rozmawiać z Łysą ani nawet jej słuchać, bo właściwie tylko to robisz, ale w tej chwili nie

chcesz wystawiać na próbę swojego panowania nad językiem ani układem motorycznym.

Jak tu trafiłeś? Zaciągnął cię przyjaciel Tad Allagash, który potem zniknął. Takich gości jak on spotyka się w takich miejscach o takiej porze. Jest albo najlepsza wersja ciebie, albo najgorsza, nie jesteś pewien która. Wieczorem bez cienia wątpliwości zdawał się najlepszą. Zaczęliście na Upper East Side od szampana i nieograniczonych możliwości, rygorystycznie przestrzegając zasady perpetuum mobile Allagasha: wszędzie po jednym drinku. Życiowa maksyma Tada jest bawić się lepiej niż ktokolwiek w Nowym Jorku, co wymaga ciągłego ruchu z uwagi na prawdopodobieństwo, że tam, gdzie cię nie ma, można się bawić lepiej, niż tam, gdzie jesteś. Jestem pod wrażeniem jego kategorycznej odmowy uznania, że jest w życiu jakiś bardziej szczytny cel od pogoni za przyjemnością. Też byś tak chciał. Masz go za osobę miałką i niebezpieczną. Wszyscy jego znajomi są bogaci i zepsuci, jak spotkany wcześniej tego wieczoru kuzyn z Memphis, który nie chciał wam towarzyszyć na południe od Czternastej Ulicy, gdyż, jak to ujął, nie ma przepustki do krainy mętów. Jego dziewczyna miała kości policzkowe z tych łamiących serca i poznałeś, że to nie byle kto, po tym, jak niezłomnie ignorowała twoja obecność. Była w posiadaniu tajemnic - dotyczących wysp, koni, wymowy francuskiej - których nigdy nie poznasz.

W ciągu tej nocy odbyłeś podroż z krainy pedantów do krainy szumowin. Łysa dziewczyna ma na głowie wytatuowana bliznę. Blizna wygląda jak długa zszyta rana. Mówisz, że jest bardzo naturalistyczna. Traktuję to jako komplement i ci dziękuję. Chciałeś tylko powiedzieć, że nie jest romantyczna.

- Przydałaby mi się taka na serce - mówisz.

- Chcesz, to dam ci namiar na gościa, który ją zrobił. Zdziwiłbyś się, jak tanio.

Nie mówisz jej, że nic cię już teraz nie zdziwi. Na przykład jej głos, który brzmi jak hymn stanu New Jersey przepuszczony przez elektryczna maszynkę do golenia.

Łysa dziewczyna uosabia istotę problemu. A problem jest następujący: z jakichś względów wierzysz, że spotkasz tu dziewczynę, która nie jest typem dziewczyny, jakie zwykle się spotyka w takim miejscu o takiej porze. Kiedy ja spotkasz, powiesz, że tak naprawdę marzy ci się dom na wsi z ogródkiem. Nowy Jork, nocne kluby, łyse kobiety - to wszystko zaczyna cię męczyć. Twoja obecność w tym miejscu to tylko eksperyment, próba dotarcia do granicy, przypomnienia sobie, kim nie jesteś. Masz się za gościa, który wstaje w niedzielę wczesnym rankiem i wychodzi po "Timesa" i croissanty. Który pod wpływem sugestii Działu Kultury mógłby się wybrać na wystawę - choćby strojów dynastii Habsburgow w Metropolita Museum of Art albo japońskich wyrobów z laki z okresu Muromachi w Asia Society. Gościa, który dzwoni do kobiety poznanej na piątkowym przyjęciu w wydawnictwie, przyjęciu, na którym się nie napruł. Który pyta, czy chciałaby wybrać się na wystawę, a potem może na wczesną kolację. Gościa gotowego odczekać z telefonem do jedenastej, na wypadek gdyby lubiła dłużej pospać, a nie zrywać się wcześnie jak on. Mogła późno wrócić, na przykład z klubu. I może kilka setów tenisa przed muzeum. Zastanawia go, czy grywa; na pewno tak.

Jay McInerney
Jasne światła wielkiego miasta

Wydawnictwo G+J
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas