Nie interesują mnie jatki, wolę suspens

Jeffery Deaver, znany przede wszystkim jako autor "Kolekcjonera kości", przyleciał do Polski promować swoją najnowszą książkę "Rozbite okno". Na spotkaniu autorskim opowiadał m.in. o swojej twórczości, metodach pracy i następnej książce.

Jeffery Deaver, archiwum wydawnictwa Prószyński i S-ka
Jeffery Deaver, archiwum wydawnictwa Prószyński i S-ka

Pisarz spotkał się z czytelnikami w piątek 22 maja w EMPIKu Junior w Warszawie. W trakcie spotkania padło mnóstwo pytań odnośnie jego sposobu pracy, roli kryminału, ekranizacji "Kolekcjonera kości" z Denzelem Washingtonem i Angeliną Jolie, a także pomysłów na następne książki.

Na początku pisarz wyjaśnił, skąd w ogóle bierze się popularność kryminałów oraz jak doszło do "narodzin" jego najsławniejszego bohatera: "Dobry kryminał to nie tylko ciekawa historia, ale także powód, by poruszać ważne sprawy dotyczące współczesnego społeczeństwa. Oczekuje się wręcz, że będziemy podejmować ważne tematy - społeczne, polityczne, osobiste". Przyznał, że sporo nauczył się od takich autorów kryminałów, jak Agatha Christie, Arthur Conan Doyle, Raymond Chandler, Dashiell Hammett, Ross MacDonald, a nawet od Thomasa Harrisa, autora "Milczenia owiec". - Chciałem jednak odejść od tradycyjnego bohatera, zamiast więc kolejnego człowieka akcji, chciałem stworzyć dla czytelników zupełnie nowego bohatera. Takiego, jakiego nie było jeszcze w literaturze kryminalnej. Stworzyłem więc bohatera, którego jedyną bronią jest siła jego umysłu. Jestem zachwycony, że Rhyme stał się tak popularny - opowiada.

Ofiara kradzieży tożsamości

Jak rodzą się pomysły jego książek? Najczęściej z wyobraźni, ale czasami także z osobistego doświadczenia. Jako przykład pisarz podał "Błękitną pustkę" - pierwszą powieść o nowych technologiach, druga z tego cyklu to właśnie wydana w Polsce "Rozbite okno". Chodzi w nich o kradzież tożsamości. Deaver wyjaśnił, że kilka lat temu znalazł się w takiej sytuacji. Policja uwierzyła w końcu, że on jest ofiarą, firma obsługująca karty kredytowe również, ale według komputera wciąż był "tym złym". - Finansowo nie ucierpiałem bardzo, ale był to bardzo nieprzyjemny incydent i wpłynął na moje życie. Zastanawiam się, jak można dać upuść emocjom? Jestem pisarzem, więc postanowiłem napisać książkę! - mówi.

Przez prawie rok zbierał materiały na temat kradzieży tożsamości. Czy miał kiedykolwiek wrażenie, że pisanie się nie układa, że książka, nad którą właśnie pracuje jest zła? - Tak, zdarzyło mi się. Przygotowując się do napisania książki najpierw zaczynam od idei, pomysłu na książkę (np. kradzież tożsamości), potem ok. 8 miesięcy trwa research - jest to praca na pełen etat. Tak powstaje zarys książki, ok. 250 stron. To jest mój schemat, plan działania. Dzięki niemu, w miarę zbierania materiału, wiem czy fabuła jest spójna czy też nie. Czasami np. po 50 stronach widać już, że książka nie będzie dobra. W tym momencie parokrotnie zrezygnowałem z dalszej pracy nad książką. To jest lepsze niż pisanie książki bez zarysu. Wtedy może się okazać np. po 200 stronach, że historia się wyczerpuje, że są w niej luki. Bardzo trudno jednak rezygnować z pracy na takim etapie, bowiem pisarze nie lubią rozstawać się z czymś, co już napisali - tłumaczy.

Jako przykład takiej książki Deaver podał kontynuację "Kolekcjonera kości". Chciał napisać książkę, której poszczególne rozdziały będą opowiadać historię innej kości w ciele człowieka (jest ich ponad 200). Wydawało mu się, że to genialny pomysł. - Przeszedłem od palców do łokcia i skończyły mi się pomysły. Jeśli ktoś chce wziąć ten pomysł, proszę bardzo - wyznał ze śmiechem.

W Ameryce jest silny nurt thrillerów prawniczych. Sam również jest z wykształcenia prawnikiem, czemu więc żadnego nie napisał? - Ponieważ opowieść musiałaby obejmować tygodnie, miesiące, lata. Ja natomiast chcę, by moje historie były bardzo szybkie. Szczególnie, że czytelnikom podobają się książki typowo Deaverowskie, czyli akcja dzieje się w krótkim przedziale czasowym, cała fabuła jest bardzo pokręcona, ma wiele momentów zwrotnych, zawiera mnóstwo ciekawych informacji, a potem następuje wielkie nieoczekiwane zakończenie, po którym znów następuje wielkie nieoczekiwane zakończenie. I jeszcze raz - dodał ze śmiechem.

Łatwo napisać brutalną scenę

- Oczywiście, jestem tchórzem, przyznaję się - odpowiedział na pytanie, czy się czegoś boi. - Uwielbiam jeździć na nartach, ale jak patrzę w dół, to czasami czuję lekki niepokój, albo jak jeżdżę po torze szybkim samochodem to też czuję dreszczyk. Inaczej wygląda sytuacja, gdy piszę. Wtedy czuję się jak pilot samolotu widząc nadciągającą burzę. On się nie przejmuje, bo wie, że jest bezpieczny. Także jak widzi piękny widok, przez chwilę się zachwyca, ale generalnie zajmuje się lataniem, a nie podziwianiem, bo to jego praca. Nie mogę być emocjonalnie związany z sytuacją, muszę mieć nad nią kontrolę, nad tym co piszę, by móc czytelnika przerazić.

Nie chodzi jednak o brutalne sceny. - Nie interesują mnie jatki. Wolę suspens. Brutalną scenę można napisać bardzo łatwo, o wiele trudniej jest stworzyć scenę, w której będzie zawieszenie, suspens. Jest to o wiele lepsze od flaków - wyjaśnia.

Na potwierdzenie swojej teorii spytał, kto oglądał filmy Hitchcocka - prawie wszyscy podnieśli ręce - a kto wypożyczył sekcję zwłok na DVD? Tylko jedna kobieta się przyznała.

- Kocham po prostu pisanie książek - odpowiedział na pytanie, jak udaje mu się publikować książkę rocznie. - Daje mi to energię i sprawia przyjemność, więc to nie jest dla mnie obowiązek. Publikuję tak często jak to jest możliwe, ponieważ nie piszę dla siebie, ale dla czytelników - zaznaczył.

Kolejna powieść będzie o mordercy, który stawia przy drogach krzyże zanim jeszcze w danym miejscu ktoś zginie. To będzie trzecia książka o nowych technologiach (po "Błękitnej Pustce" i "Rozbitym oknie"). Tym razem bohaterką będzie Kathryn Dance, specjalistka od kinezyki, czyli interpretacji języka ciała. Pierwszy raz pojawiła się w "Zegarmistrzu" pomagając Lincolnowi, ale w "Śpiącej laleczce" była już pierwszoplanową postacią zapoczątkowując nową serię. - Te dwie serie zostaną ze mną do końca. Nowych bohaterów nie planuję - wyznał Deaver.

Nie zjadłem kolacji z Angeliną Jolie

Co myśli o ekranizacji "Kolekcjonera kości" z Denzelem Washingtonem i Angeliną Jolie w reżyserii Phillipa Noyce'a? - Jestem szczęśliwy pisząc książki, filmy to coś innego. Nie mam nic wspólnego z tym przemysłem. Sprzedałem prawa do książki i wróciłem do pisania. Poza tym, jestem jednym z nielicznych, którzy odmówili zjedzenia kolacji z Angeliną Jolie.

Jedna z czytelniczek zapytała czy Rhyme jest Afroamerykaninem. Autor podziękował za to pytanie, ponieważ w Stanach Zjednoczonych czytelnicy boją się go zadawać. - Jesteśmy tak bardzo poprawni politycznie, że tylko prywatnie, okrężną drogą, mnie o to pytają. Zawsze odpowiadam, że Rhyme w moich powieściach jest biały.

Czy cykl o Rhyme i Amelii się skończy? - Tak długo, jak czytelnicy będą chcieli o nich czytać, tak długo będę o nich pisał. Moje książki są spójne i utrzymują stały poziom, więc wszystko zależy do czytelników i ich zainteresowania kolejnymi historiami - obiecał.

Czy Rhyme kiedyś wyzdrowieje? - Jestem szczery i trzymam się faktów medycznych, więc jego stan może się nieznacznie poprawić, ale cudowne uleczenie jest wykluczone.

Pisarz zdradził również, jak brzmiało najgłupsze pytanie o jego twórczość. Było to podczas audycji radiowej na żywo, miał rozmawiać o swojej książce "Modlitwa o sen" opowiadającej o schizofreniku, który ucieka z zakładu dla umysłowo chorych: "Dziennikarz, który ewidentnie nie czytał książki, zobaczył tylko tytuł i poprosił bym streścił swój podręcznik dla osób cierpiących na bezsenność".

Kiedy kolejna wizyta w Polsce? - Jeśli będę zaproszony, z przyjemnością wrócę do Polski za rok - mówi pisarz.

Jeffery Deaver przyleciał na zaproszenie wydawnictwa Prószyński i S-ka z okazji premiery swojej najnowszej książki z Lincolnem Rhymem - "Rozbite okno". Pisarz spotkał się z czytelnikami także podczas 54. Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie.

Wojciech Krusiński

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas