Czy problem depilacji wciąż mnie dotyczy? Rok z Philips Lumea BRI956

Philips Lumea to nie zakup na jeden sezon. Wyposażając swoją półkę z gadżetami do pielęgnacji o taki sprzęt, trzeba mieć na uwadze, jak sprawdzi się w dłuższej perspektywie i czy chwilowa ekscytacja najnowszymi technologiami w służbie pięknu nie minie zbyt szybko. Philips Lumea jest ze mną od roku. Czy zdała egzamin?

Jednym z argumentów przemawiających za zakupem Philips Lumea jest fakt, że jest to urządzenie, które będzie nam służyć przez długie lata
Jednym z argumentów przemawiających za zakupem Philips Lumea jest fakt, że jest to urządzenie, które będzie nam służyć przez długie lata.

Philips Lumea to sprzęt do domowej depilacji światłem. Wykorzystuje technologię IPL (Intense Pulsed Light), której zadaniem jest osłabienie cebulek włosów z pomocą impulsów światła wysyłanych przez urządzenie. Proces powtarzany z odpowiednią systematycznością prowadzi do wypadania włosów w poddanych zabiegowi obszarach i w efekcie gwarantuje gładką skórę, ponieważ regularne powtarzanie zabiegów zapobiega odrastaniu włosów. Warto w tym miejscu zauważyć, że sprzęt ten nie jest dedykowany dla wszystkich: nie sprawdzi się w przypadku osób o bardzo ciemnej skórze; siwych, rudych lub bardzo jasnych włosach. Przed zakupem warto zatem sprawdzić tabelę tonów skóry i kolorów włosów dostępną na stronie produktu.

Systematyczność kluczem do sukcesu

Zgodnie z zaleceniami producenta przez pierwsze 4-5 tygodni współpracy z Lumeą, trzeba wykonywać zabiegi raz na dwa tygodnie. Ma to związek ze specyfiką biologii włosa: chodzi o to, by "potraktować" światłem wszystkie niechciane włoski w momencie, gdy wywiera ono na nie najbardziej skuteczne działanie - czyli w fazie wzrostu. Kolejne zabiegi mają spowodować utrzymanie cebulek w fazie spoczynku. Z tego powodu, pierwsze efekty używania Philips Lumea zobaczycie już po około miesiącu. Dalej, by podtrzymać efekty Philips zaleca, by wykonywać zabiegi co 4-8 tygodni.

W przypadku Philips Lumea kluczem do sukcesu jest systematyczność
W przypadku Philips Lumea kluczem do sukcesu jest systematyczność.

Samo używanie Philips Lumea nie jest ani skomplikowane, ani bolesne. Urządzenie nie jest przekombinowane, a to co należy opanować na samym początku to sposób przykładania sprzętu do skóry. Zdecydowanie ułatwia to przycisk "Ready", który zapala się wyłącznie, gdy wykonujemy manewr poprawnie. To zaś gwarancja prawidłowego przebiegu depilacji. Wyzwalane przez Lumeę światło nie parzy, dodatkowo dla komfortu użytkowania przed pierwszym użyciem warto zrobić test jego intensywności. Uczucie ciepła towarzyszące zabiegowi jest dla mnie takie samo niezależnie od depilowanego obszaru. Warto też wspomnieć, że usuwanie włosów przy pomocy Philips Lumea nie jest czasochłonne: raz na 4-8 tygodni potrzebujemy około... 15 minut.

Problemy, które znikają

Najlepszą oceną Philips Lumea po roku użytkowania niech będzie fakt, że pozbyłam się wielu problemów, które do tej pory towarzyszyły mojej walce o estetyczny wygląd skóry. Co konkretnie mam na myśli?

Niemal od zawsze byłam fanką prostych i tanich rozwiązań, stąd stawiałam na depilację zwykłą maszynką. Takie podejście do tematu usuwania zbędnych włosków, powodował, że przez wiele lat zmagałam się z krótkotrwałymi efektami "zabiegu" (np. golenie nóg co dwa dni) oraz brzydkimi "kropkami", czyli widocznymi "ściętymi" włoskami na nogach i w okolicy pach. Philips Lumea faktycznie daje komfort w tej kwestii: włosy zostają unieszkodliwione już w cebulce, stąd nie pozostawiają nieładnych śladów. Warto docenić także trwałość efektów: ja ponawiałam zabiegi co 6 tygodni, a między nimi nie miałam żadnych niespodzianek. Nogi, pachy i ręce prezentują się doskonale: można powiedzieć, że jestem gotowa do wielkich wyjść niemal w każdej chwili.

Doceniłam Lumeę również za to, że bardzo szybko udało mi się pozbyć tzw. "wąsika". Przyznaję, że zbędne owłosienie na twarzy bardzo mnie drażniło, a używanie w tym miejscu maszynki do golenia było dość ryzykowne, a nawet niewskazane. Z tego powodu musiałam poddawać się zabiegom depilacji woskiem, których szczerze nie cierpię. Ten obszar to jedno z najwrażliwszych miejsc na moim ciele. Lumea rozwiązała kłopot w kilka tygodni, a światło okazało się być narzędziem znacznie delikatniejszym niż wosk.

Ostatni rok był dla mnie rewolucją w sposobie myślenia o depilacji
Ostatni rok był dla mnie rewolucją w sposobie myślenia o depilacji.

Wiele osób pyta mnie o to, czy nie miałam poczucia, że zabiegi wykonywane Philips Lumea są nużące i uciążliwe. Absolutnie nie! Przypominam, że depilacja całego ciała przy pomocy tego urządzenia to zaledwie 15 minut (a nawet mniej!), a częstotliwość ich ponawiania to według zaleceń od 4-8 tygodni. Trudno wymarzyć sobie bardziej komfortowe zasady pozbywania się niechcianych włosków. Zwłaszcza, że kolejne zabiegi służą de facto podtrzymaniu efektu, a więc między kolejnymi depilacjami na naszym ciele nie pojawiają się włosy (lub jest ich dosłownie kilka).

Inwestycja, która się zwraca

Philips Lumea to nie zakup na jeden sezon. Jestem przekonana, że mój sprzęt będzie mi służył przez wiele lat. Jeśli zajrzycie do internetu znajdziecie w nim mnóstwo opinii kobiet, które zachwalają działanie także starszych generacji tego urządzenia i twierdzą, że nigdy nie wróciłyby do dawnych metod depilacji. Lumea to także inwestycja, która się zwraca: zarówno w rozumieniu finansowym (porównajcie ceny zabiegów depilacji laserowej w ujęciu rocznym z ceną sprzętu Philipsa), jak i w pojęciu inwestowanego czasu. W krótkim okresie zyskujemy znakomite efekty, a ich podtrzymanie nie jest wymagające. Urządzenie mamy cały czas pod ręką i możemy skorzystać z niego w dowolnym momencie, bez umawiania się do salonów kosmetycznych i biegania po mieście.

Prezentacja partnera

.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas