Intymność kontra skalpel

Mają być ładne, młode, wręcz dziewczęce. Kształtem i rozmiarem podobne do tych z internetu albo z katalogu z fotkami "przed" i "po". Nie chodzi o nosy i nie o piersi, ale o najbardziej intymne części ciała. Polki coraz śmielej poddają je upiększającym operacjom plastycznym. Tylko dlaczego?

article cover
INTERIA.PL

Dziesięć lat temu rynek tego typu usług był niewielki, a operacji narządów płciowych nie nazywano plastycznymi. Weźmy waginoplastykę, czyli znany od połowy lat 70. zabieg zwężenia pochwy. Wykonywano ją głównie ze względów medycznych u kobiet po porodach czy z problemem nietrzymania moczu. Dzięki zabiegowi mogły normalnie funkcjonować, a przy okazji znów cieszyć się życiem intymnym. Dziś zwiększenie atrakcyjności seksualnej nie jest skutkiem ubocznym, lecz głównym celem większości wykonywanych zabiegów. Choć na waginoplastykę wciąż przychodzą pacjentki pokiereszowane po porodach, pojawiła się nowa grupa klientek: zamożne kobiety w różnym wieku. Od osiemnasto- do pięćdziesięcioparolatek, choć najwięcej jest dziewczyn dwudziesto-, trzydziestoparoletnich. Zdrowych, za to zdeterminowanych, by przejść tzw. operację intymną. Po co? - By poprawić wygląd swoich narządów płciowych - mówi dr Andrzej Barwijuk, który przedstawia się jako jedyny w Polsce lekarz z certyfikatem amerykańskiego kursu kosmetoginekologii. Sposobów upiększenia intymnych części ciała jest sporo. Za prawie 2 tys. zł można wykonać liposukcję, która poprawi kształt wzgórka łonowego. Albo powiększyć wargi sromowe większe dzięki zastrzykom z kwasu hialuronowego lub tłuszczu pobranego z pośladków czy ud pacjentki. Tę samą technikę wykorzystuje się przy ostrzykiwaniu punktu G - po iniekcji jest podobno większy i bardziej wrażliwy na erotyczne bodźce. Koszt: 1,5-2 tys. złotych.



Anatomia wstydu

Ale najpopularniejsza jest labioplastyka: polega na zmniejszeniu, czasem także zmianie kształtu warg sromowych mniejszych, które zamykają wejście do pochwy. - Tego typu zabiegi stanowią obecnie 7-8 proc. wszystkich operacji wykonywanych w mojej klinice. Dość dużo, zważywszy, że 20 proc. operacji to powiększenie piersi - mówi dr Sławomir Łoń, warszawski chirurg plastyczny. Zrobić labioplastykę nie jest trudno. Ma ją w ofercie wiele klinik i w stolicy, i w całym kraju. - Każdego miesiąca konsultuję kilkanaście kobiet. Głównie Polki, ale naszymi klientkami bywają też Niemki, Dunki i Norweżki - potwierdza dr hab. Dariusz Szpurek, ginekolog współpracujący z prywatną kliniką chirurgii plastycznej w Poznaniu. Na internetowych stronach szpitale podają cennik, czasem także ogólne informacje o zabiegu. Przeszkodą mogą być pieniądze: labioplastyka to koszt od ok. 2-3,5 tys. zł, ale nie obyczajowe zahamowania. Operacje intymne nie stanowią już w Polsce tabu, przekonują pytani przez nas lekarze, wolą jednak nie nagabywać klientek pytaniami. - Kobieta zwierza się, że odczuwa dyskomfort z powodu budowy warg sromowych i że się jej one nie podobają. Nie drążę tematu, bo czuję, że pacjentka i tak ma już wysoki poziom stresu - mówi dr Łoń. Gdy minie pierwsze skrępowanie, kobiety zaczynają tłumaczyć. Że z powodu anatomicznej budowy nie mogą nosić kostiumów kąpielowych, stringów czy obcisłych spodni. Niewygodnie im jeździć na rowerze lub konno, trudniej przestrzegać zasad higieny. Część mówi, że wargi sromowe powodują ból przy stosunku i uniemożliwiają współżycie. Jednak zdaniem dr. Łonia tak jak w przypadku operacji powiększenia piersi i tutaj przeważają kulturowe wzorce estetyczne. I to one, a nie fizyczny dyskomfort, sprawiają, że kobiety zbyt krytycznie oceniają różne części swego ciała. Pytanie, co to za wzorce? Dr Barwijuk ma odpowiedź. - Wargi sromowe mniejsze mają być małe i zakrywać wejście do pochwy. A wargi sromowe większe mają zakrywać te mniejsze. Gdy spod warg większych wystają mniejsze, niektóre kobiety odbierają to jako defekt. Labioplastyka jest w tym przypadku leczeniem kompleksów. Jeśli można poprawić jakąś część ciała, to niektóre pacjentki chcą z tego skorzystać. A poprawić można tak - mówi specjalista i rysuje na kartce szczegóły kobiecej anatomii. - Tutaj robię cięcie, tutaj chowam bliznę. Zabieg przeprowadza się w znieczuleniu, rana goi się tydzień do dwóch. Żaden mężczyzna się nie zorientuje, no chyba że to specjalista. To jest oryginalna, opracowana przeze mnie technika - wyjaśnia dr Barwijuk. Pacjentki, którym trudno wyobrazić sobie efekt operacji, mogą nieźle zorientować się w tej materii dzięki dokumentacji lekarskiej udostępnianej na miejscu. Można obejrzeć zdjęcia wykonane przed zabiegiem i po nim. Jedna z klinik publikuje zaś fotograficzne rezultaty działalności w internecie.

Grzech niewiedzy

W podręcznikach anatomii trudno szukać definicji, jak dokładnie powinny wyglądać kobiece narządy płciowe. - I żaden rozsądny lekarz nie mierzy tu niczego centymetrem - zapewnia dr Agnieszka Drosdzol, z Katedry Zdrowia Kobiety Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. - Normą jest zarówno to, że wargi sromowe większe przykrywają te mniejsze, jak i to, że ich nie przykrywają. Tylko skąd kobiety mają to wiedzieć, skoro brak u nas edukacji nie tylko seksualnej, ale także dotyczącej podstaw fizjologii? - pyta lekarka. Przerost warg sromowych, a jednocześnie przerost łechtaczki, tłumaczy specjalistka, zdarza się niezmiernie rzadko, u ułamka procentu dziewcząt. Jest on skutkiem zaburzeń hormonalnych i enzymatycznych, które wykrywa się zaraz po narodzinach dziecka, a następnie intensywnie leczy. Po osiągnięciu dojrzałości dziewczęta te mogą zdecydować się na zabieg labioplastyki. Tyle że to absolutny wyjątek. Tymczasem lekarka ostatnio stwierdziła ze zdziwieniem, że do poradni jedna po drugiej zaczęły zgłaszać się nastolatki zaniepokojone rozwojem swych narządów płciowych. Niektóre przeszły właśnie inicjację, w czasie której czuły się skrępowane swoim wyglądem. - Pytały, czy nie są chore i czy powinny zrobić operację. Jak się okazało, nic im nie dolegało, a zabieg był zupełnie niepotrzebny. Potrzebna była za to dłuższa rozmowa o tym, jak dojrzewa organizm, i o tym, że dobrze jest akceptować swoją cielesność - opowiada Agnieszka Drosdzol. Nigdy nie skierowała pacjentki na labioplastykę, bo jak podkreśla, według najnowszych zaleceń nie ma do tego wskazań.

Młodsza w każdym calu

W USA, gdzie rozpoczęła się moda na operacje intymne, i w Europie Zachodniej specjaliści biją na alarm. W Wielkiej Brytanii liczba oficjalnie przeprowadzonych labioplastyk ostatnio się podwoiła. Nikt nie zna jednak rzeczywistej skali zjawiska, bo gros operacji ma miejsce w prywatnych gabinetach. Nikt nie bada ich zdrowotnych konsekwencji w przyszłości, nie ma też dowodów, że poprawiają one życie seksualne, ostrzegały w zeszłym roku na łamach prestiżowego "The British Medical Journal" psycholog Lih Mei Liao i ginekolog Sarah Creighton. Modę napędzają media i agresywna reklama. Wystarczy wstukać w wyszukiwarkę hasło "labial reduction" (zmniejszenie warg sromowych), by w komputerze wyskoczyło 490 tys. wyników, podkreślają autorki. Pytane przez nie pacjentki tłumaczyły, że przed labioplastyką nie mogły np. pokazać się na plaży czy jeździć na rowerze. Ciekawe, podkreślają badaczki, że mężczyźni z takich powodów nie decydują się na zmniejszenie swoich genitaliów, lecz szukają innych rozwiązań. Wszystkie ankietowane Brytyjki chciały też, by po operacji ich intymne narządy wyglądały jak u młodych dziewcząt sprzed okresu dojrzewania. Do lekarza przychodziły często ze zdjęciami i prośbą, by zoperować je według załączonego wzoru. Podobny przykład przytacza jeden z warszawskich ginekologów: czterdziestoletnia pacjentka zmniejszyła wargi sromowe, bo jej dorastające córki "były tam ładniejsze". - Niektóre klientki podkreślają, jak ważne jest dla nich dbanie o siebie. Chodzą do kosmetyczki, na zabiegi dermatologii estetycznej, w końcu powiększają piersi, robią labioplastykę lub waginoplastykę. Chcą wyglądać młodo i atrakcyjnie - mówi dr Dariusz Szpurek. Ostatnio operował zadbaną pięćdziesięciolatkę. Zabieg był niespodzianką dla męża po dwudziestu latach małżeństwa.

- Wszyscy boją się upływu czasu. Ale w odmładzaniu istnieją granice. Zdjęcia w internecie są zmienione cyfrowo, a ideał piękna wirtualny. Dążenie do wyglądu nastolatki czy dziewczynki sprzed okresu dojrzewania uważam za niebezpieczne. Zarówno dla zdrowia, jak i seksualności kobiet i mężczyzn - komentuje dr Krzysztof Nowosielski, asystent z Zakładu Seksuologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. - Być może mimo pozorów wyzwolenia kobiety przepełnia lęk przed dorosłością. Obawa, że trzeba dowieść swej atrakcyjności, zdobyć i zatrzymać partnera. Tylko jakim kosztem? Te kobiety, które uległy wzorom czterdziestokilogramowej modelki z wybiegu, walczą z anoreksją. Nie wiemy, dokąd doprowadzą je teraz operacje intymne.

Oprócz ciała mam przecież i duszę

W zeszłym roku naukowcy z University of Liverpool przeprowadzili ankietę wśród pacjentek po labioplastyce. Intymna anatomia ciążyła im jak stygmat. Zabieg miał wskrzesić życie erotyczne, poprawić lub uratować związek. Nie wszystkim kobietom się to udało, bo łączyły z operacją nierealistyczne oczekiwania. - Od zawsze niektóre osoby wiązały swe niepowodzenia życiowe z wyglądem. Rozumowanie takie prowadzi do rozczarowań, bo po operacji problemy cudownie się nie rozwiązują - mówi seksuolog Beata Ciesielska.

- Ludzie coraz częściej postrzegają dziś ciało nie jako całość, lecz zbiór różnych części. Osobno nos, piersi czy wagina, które w razie czego można poprawić - zauważa prof. Antonina Ostrowska z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. - To wizja ciała-automatu o naoliwionych trybikach i kółkach. Kto wie, czy na naszych oczach relacja dwojga ludzi nie przeradza się w tandem kompatybilnych maszyn, skoro pochwa musi być odpowiednio wąska, a zewnętrzne narządy płciowe określonej wielkości, by dopasować się do oczekiwań partnera. Udanym życiem seksualnym kierują emocje. Jeśli się kochamy, budowa anatomiczna nie ma aż takiego znaczenia. Czy zmierzamy do związków maszyn? Może nie będzie tak źle - mówi socjolog. - Trudno by się było rozstać z myślą, że miłość to także związek dwóch dusz.

Tekst: ALEKSANDRA STELMACH

Zobacz też: