Jak przeżyć zdradę?

On zdradził. Niespodziewany cios, który zwala z nóg. Nic nie boli bardziej. Świadczą o tym wasze listy, pełne trudnych zwierzeń, pytań. Co robić, żeby ratować związek? Odpowiada i radzi psychoterapeutka Katarzyna Miller.

Nie należy udawać, że nic się nie stało
Nie należy udawać, że nic się nie stało

Można z tym żyć

"Ja też byłam zdradzona. Wszystko odkryłam pół roku temu i do tej pory nie potrafię się z tym pogodzić. Dla dobra dzieci nadal jesteśmy razem. Niby żyjemy normalnie, ale to nieprawda, ja się duszę, tworzę sobie w głowie niesamowite filmy na ten temat. Jak sobie pomóc? Jak z tym żyć?".

Katarzyna Miller: Na początek najważniejsza decyzja: czy na pewno to z tym mężczyzną chcemy dalej być. Jeśli tak - jak w przypadku autorki tego listu - trzeba się skupić na tym, żeby naprawić to, co się stało. W żadnym wypadku nie należy o zdradzie "zapomnieć" w sensie udawać, że nic się nie działo. Ale nie można pozwolić, by zatruła nam życie. To długa i żmudna praca. Bo zdrada jest przede wszystkim objawem choroby związku.

Poza przypadkami pojedynczych skoków w bok, rozładowujących seksualne napięcie, niemal nigdy się nie zdarza, gdy jest prawdziwa bliskość, a dwoje ludzi naprawdę się kocha i oboje są zadowoleni z życia seksualnego. Zdrada obnaża fakt, że komuś czegoś brakowało, jakieś potrzeby nie były spełnione. Trzeba się z tym skonfrontować. Ta sytuacja może przed nami otworzyć drogę do pełniejszego, bardziej satysfakcjonującego obie strony związku. To jednak wymaga od obojga partnerów dojrzałości i zaangażowania. Zdradzona kobieta może powoli przestać się koncentrować na swoim bólu, wyjść z roli ofiary, wziąć odpowiedzialność za to, co się stało.

Jeśli będzie przez cały czas odtrącać mężczyznę, karać go, mścić się na nim, poniżać, to ich od siebie jeszcze bardziej oddali, a nie zbliży. Dlatego zwykle radzę kobietom, by, jeśli to możliwe, na jakiś czas odsunęły się od mężczyzny, który zdradził, bo jego obecność jest zbyt bolesna i zbyt angażuje. Kobieta może czuć pokusę, by przy nim zagłuszać w sobie to, co czuje, zachowywać się trochę "na wyrost", udawać, że już mu wybaczyła, że wszystko jest OK. A nie jest i jeszcze długo nie będzie. Dystans pozwala do końca przeżyć emocje, które ta sytuacja wyzwala. Ale nawet jeśli partnerzy się nie rozstają, nie należy leczyć duszy w ramionach faceta, który zdradził, bo to pomieszanie ról. On skrzywdził, więc nie powinien pocieszać. Zwierzyć się i wypłakać można matce, przyjaciółkom, terapeucie. Nie spieszmy się z tym wybaczaniem, dopóki naprawdę nie poczujemy, że potrafimy to zrobić z całego serca.

Jak wybaczyć

"Mąż wrócił do domu i między jednym kęsem obiadu a drugim oświadczył, że odchodzi. Szok. Wyprowadził się z domu. Bolało mnie wszystko. Syn płakał, ja gryzłam poduszkę i wkładałam maskę za maską. A wnętrze? Pustka. Potem próbował do nas wrócić. Obudził nowe nadzieje. Uwierzyłam, bo chciałam tego dla nas jak niczego na świecie. Zaufałam. Wybaczyłam. Niestety, człowiek się nie zmienia...".

Katarzyna Miller: Co to w ogóle znaczy wybaczyć? Wiele kobiet myśli: zapomnieć, żeby wszystko było jak dawniej. To pułapka. Nic już nie będzie tak samo. Wybaczyć to znaczy pogodzić się z tym, co się stało, w jakim miejscu teraz jesteśmy, otworzyć się na nową sytuację. By to w ogóle było możliwe, musi nastąpić tak zwane wyrównanie. Z punktu widzenia psychologa związek to ścisła matematyka: rachunek ma się zgadzać. Każda krzywda musi zostać w jakiś sposób odpracowana. Kobieta powinna więc tego zażądać, postawić jasno sprawę: zraniłeś mnie, to boli, jeśli chcesz do mnie wrócić, musisz wynagrodzić to, co mi zrobiłeś.

Ale kobiety często nie chcą stracić tego faceta, mimo że zdradził. Tak się boją, że on odejdzie, że przyjmują puste obietnice i nie stawiają warunków. Pokazują mu w ten sposób, że siebie stawiają niżej niż jego. Że są w stanie zapomnieć o sobie dla niego. Nie warto. Prawda jest brutalna: jeśli nic go to nie kosztuje, zdradzi po raz kolejny. Wyrównanie to inaczej zadośćuczynienie, nie kara.

Kobieta ma się zastanowić: czego on mi nie daje? Czego mi brak? I tego zażądać. Na przykład: ma zacząć od tej chwili poświęcać jej ileś czasu, zabierać ją na wakacje bez dzieci raz w roku, to czy tamto robić w domu, zrezygnować z delegacji itp. To może być cokolwiek - byle spełniało realną potrzebę kobiety. Facet, który przychodzi i prosi o przebaczenie, jest gotowy przyjąć te warunki. Wyrównanie jest też po to, by on wiecznie nie słyszał od żony: bo ty mnie skrzywdziłeś. Wypominanie to fatalne rozwiązanie, niestety, wiele kobiet je stosuje, bo to daje im złudzenie władzy. To nie związek, tylko przepychanka. Ona jest "tą skrzywdzoną", a on "tym, który zdradził". Role rozdane. Tylko gdzie tu miejsce na powrót miłości i bliskości?

Pokazać uczucia

"Zdrady męża doświadczyłam dwukrotnie - kilka lat temu i kilka dni temu. Niby to samo: mój mąż i inna kobieta, ale reakcja zupełnie inna. Wtedy płakałam przez trzy miesiące, zachorowałam na depresję, postanowiłam wybaczyć, aby uratować rodzinę. Zakochałam się w nim na nowo, takiego seksu jak wtedy nie było nigdy przedtem ani potem. Zawiedzione zaufanie jest jak pęknięta na pół i sklejona szybkoschnącym klejem cukierniczka. Podświadomie czekałam na ten następny raz. Banał do kwadratu. "Będę ojcem...", te słowa usłyszałam kilka dni temu i ku mojemu bezgranicznemu zdumieniu nie rozpłakałam się - ja się wściekłam i jednocześnie poczułam ulgę. Rzuciłam się na niego z pięściami i odkryłam, że dysponuję nieznanym mi dotąd arsenałem obelg i wulgaryzmów. I znowu banał do kwadratu - walizki za drzwi...".

Katarzyna Miller: Kobiety często boją się pokazać, że zostały zranione, uważają, że je to upokarza. Nic podobnego. Jeśli kobieta naprawdę kocha, ma prawo reagować spontanicznie. Niech ufa swojemu ciału i sercu. Niech płacze, krzyczy, tupie, trzaśnie drzwiami, wyrzuci go z łóżka, wystawi za drzwi w piżamie, niech mu powie, że nigdy więcej nie da mu się dotknąć. Ma prawo wyszaleć ten ból - jeśli w jakiś sposób tego nie zrobi, on w niej zostanie. Jeśli nie chce płakać przy nim, niech zrobi to w samotności. Proszę to potraktować jak najbardziej serio. Jeśli nie chcemy, by cierpienie, żal i poczucie krzywdy wlokły się za nami, trzeba je z siebie wyrzucić. Furia zdradzonej kobiety jest absolutnie uprawniona i zdrowa. Mamy do tego prawo - oddałyśmy się mężczyźnie, ufałyśmy mu. Oczywiście są kobiety, które nie potrafią tego zrobić, bo kultura nas do takich aktów zniechęca. Powinny wtedy chociaż napisać list, w którym wszystko mu wygarną, nawet wyzwą od najgorszych. Powiedzą, co czują, co on im zrobił, jak je skrzywdził. To trzeba zrobić, niezależnie czy zamierzamy z tym mężczyzną zostać, czy nie. Bo to oczyszcza, pozwala iść dalej.

On nie jest draniem

"Życia po zdradzie nie ma. Jest wegetacja. Nigdy już nikomu się nie zaufasz, nawet jeśli sobie to wmawiasz. Mężczyźni zdradzają, bo chcą i mogą. I NIE ŻAŁUJĄ. Jeśli tak mówią, to tylko po to, aby uspokoić burzę. Wszystkie zapewnienia i przyrzeczenia są w celu uciszenia awantury. Oni chcą mieć spokój. Jeśli zdradził raz, zrobi to znowu. Nieważne, czy zostajesz ze zdradzającym mężem, czy odchodzisz - następny będzie taki sam. Niegodny zaufania egoista".

Katarzyna Miller: Współczuję bardzo kobietom, które tak myślą. Tyle w tym rozczarowania, goryczy. Kiedy ból jest świeży, to zupełnie normalne, należy takie uczucia wyrażać, niech nas nie zatruwają. Jednak uczulam na to, by się w tej roli nie zamknąć na dłużej. Mam zawsze nadzieję, że wydarzy się coś, co kobietę, która tak myśli, wyrwie z tego zaklętego koła i pokaże jej, jak wiele w tej sprawie zależy od niej samej, od tego, jak widzi to, co się stało. To, jaką wagę przykładamy do naszej przeszłości i jakie wnioski z niej wyciągamy, jest ważniejsze niż fakty - nawet najgorsze. Osoby, które patrzą w przeszłość, karmią się nią, raczej nie potrafią zapomnieć. Nie umieją zdradzie nadać innego znaczenia, wyciągnąć wniosków z tego doświadczenia. Tkwią w bólu. Podkreślam: nie chodzi o to, by o wszystkim zapomnieć, ale by iść do przodu, zaufać, przestać się dręczyć. Nie podejrzewać go, nie czytać esemesów, nie wąchać koszul, bo tak rodzi się obsesja. Ten typ kobiety zwykle dostaje to, czego się boi. Tak bardzo czeka, aż on ją znowu zdradzi, że to się w końcu dzieje.

Kobiety często się skupiają na tym, że "to on jest świnia", "to jego wina". I dostają od innych kobiet potwierdzenie: "tak, to on ma się zmienić", co do niczego nie prowadzi. Jedynie wzięcie odpowiedzialności przez obie strony i wola zmiany może uratować związek. Zaufanie można odbudować. Pracowałam z kobietą, która żyła przeszłością: kiedy słyszała imię kochanki męża, dostawała spazmów, dręczyła się. Długo broniła swojego nieszczęścia. To brzmi jak paradoks, ale kobiety bywają przywiązane do swojej roli ofiary, bo ona je określa, daje im pozycję roszczeniową wobec świata: należy mi się uwaga, współczucie, bo cierpię, bo ten drań mnie skrzywdził. Tak. To prawda. Ale kiedyś należy jednak otrząsnąć się z tego. Pacjentka, o której mówię, uświadomiła sobie wreszcie, że to jej wybór, że sama nakręca te swoje smutki, żale i ból. Wzięła odpowiedzialność za swoje uczucia. I co? Jest dziś szczęśliwa, mąż ją uwielbia, szanuje. Bardzo ciepło myślę o wszystkich kobietach, które idą tą drogą, bo jest trudna i żmudna, ale zmiana jest możliwa...

Tatiana Cichocka

Fragment tekstu pochodzi z listopadowego numeru Twojego STYLU - już w sprzedaży!

Więcej na www.styl24.pl

Twój Styl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas