Przecież on ma żonę!
- Co?!! - nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą powiedziała do mnie Anka. -- Masz romans z żonatym facetem? Oszalałaś?
Nie mieściło mi się w głowie, że moja przyjaciółka może spotykać się z mężczyzną, który ma żonę. - Ale ja go kocham! Jestem szczęśliwa. Powinnaś być zadowolona, że w końcu po tylu latach przestałam być samotna - Anka próbowała wzbudzić we mnie współczucie.
Prawda jest taka, że od jej rozwodu minęło kilka ładnych lat. Czuła się rozżalona i skrzywdzona. Mówiła, że ma dosyć mężczyzn i nie da się już nabrać na słodkie słówka. A teraz pakuje się w nowy związek bez przyszłości. Z góry skazany na niepowodzenie. Przecież on nie zostawi żony i syna dla Anki. Martwiłam się, że ona znów będzie cierpieć i rozpaczać.
Poza tym postępowanie Anki oburzyło mnie do głębi. Naprawdę zależy mi na jej szczęściu, ale nie kosztem innej kobiety i jej syna! Nie jestem pruderyjna. Jednak sama jestem mężatką i mam dwoje dzieci. Nie wyobrażam sobie, żeby nagle jakaś samotna rozwódka uganiała się za moim mężem.
- Czy ty nie widzisz, że niszczysz cudzą rodzinę? Poza tym nawet jeśli odejdzie od żonyę do ciebie, to po pewnym czasie zostawi ciebie dla innej - tłumaczyłam przyjaciółce. - On wykorzystuje twoją naiwność i potrzebę bliskości.
- Zwyczajnie zazdrościsz mi, że jestem zakochana, bo ty już zapomniałaś, jakie to wspaniałe uczucie - Anka roześmiała mi się prosto w twarz. - W dodatku ja mu wierzę. Bo on mnie naprawdę kocha!
Miałam dość tej rozmowy. Moja próba przywołania jej do porządku i wołanie o rozsądek nie przyniosły odzewu. Po jej minie widziałam, że te tłumaczenia są jak kulą w płot. Żadne argumenty do niej nie docierają. Jestem przekonana, że ta miłość nie przyniesie nikomu szczęścia. Jednak czy mam prawo ją osądzać?
Iga, 35 l.