Reklama

Słodycze: Kto je wymyślił?

Idziesz w odwiedziny do znajomych, a oni mają dziecko. Nie wypada tak z pustymi rękami. Trzeba kupić przynajmniej czekoladę, albo ciastka, a może cukierki. Kto nauczył dzieci lubić cukier? Same na to nie wpadły.

Żaden dwu- ani trzylatek nie idzie samodzielnie do sklepu kupić tego, czym objadają się jego kumple. My, dorośli, uczymy dzieci obcowania z cukrem, tym najgorszym - cukrem prostym. Młody człowiek rodzi się jak czysta karta. Otoczenie dostarcza mu bodźców do rozwoju. Otoczenie wpływa również na jego wybory żywieniowe, nie tylko dzisiejsze, ale i te za dwadzieścia lat.

Kubki smakowe mają zdolność uczenia się i zapamiętywania smaków. Nikt nie urodził się z miłością ani do czekolady, ani do kotleta schabowego. Co jeszcze gorsze - prezentujemy dziecku smak słodki i czynimy z niego nierzadko nagrodę, albo zakazany owoc. A ten, jak dobrze wiemy, smakuje najlepiej. Kto nie targował się z tak zwanym niejadkiem: "Zjesz obiadek - dostaniesz nagrodę." A co jest nagrodą? Czyż nie słodycz właśnie? Nikt nie lubi gdy wytyka mu się błędy.

Reklama

Wszyscy je popełniamy, ale własnych wolelibyśmy nie widzieć. Nikt nie lubi, gdy mówi mu się, jak powinien wychowywać swoje dziecko. Ale tu chodzi o coś więcej niż udowadnianie, kto ma rację. Tu mowa o dobru dziecka. Dziecko na starcie jest bezbronne i całkowicie zależne od decyzji i wyborów najbliższego otoczenia. Któż nie słyszał: "My się odżywiamy doskonale, ale wiesz babcia (ciocia, wujek - zawsze znajdzie się winny) przynoszą słodycze i dlatego Karolek taki gruby".

A może winna jest szkoła? Komukolwiek nie będziemy próbowali sprzedać tak zwanej winy - z konsekwencjami będzie borykało się dziecko - to nie podlega dyskusji. Wiec może zamiast zaciekle walczyć o swoje racje dołóżmy swoje pięć groszy do zdrowia najmłodszych.

Co zabrać, gdy idziemy z wizytą do znajomych?

Zawsze sprawdzają mi się owoce granatu. Dzieci, niezależnie od wieku i płci, szaleją za nimi, bo mają frajdę i z jedzenia, i z obierania owoców. A jeśli przy okazji będzie trochę plam? To też możemy wykorzystać jako element wychowawczy: była frajda z jedzenia, jest czas na posprzątanie.

Plamy z granatów bez problemu spierają się z ubrań. Kuleczki owocu przyjemnie strzelają w ustach - może stąd taka radość z granatowej uczty? Smak słodki, w zdecydowanie lepszej niż w słodyczach wersji, dostaniemy z owoców kaki - dla wielu dzieci jest mniej oczywistą opcją niż jabłka czy gruszki.

Kolejna propozycja to figi, zarówno świeże, jak i suszone. Tę delicję warto jednak dostosować do wieku dziecka. Figi mają w sobie bogactwo maleńkich pesteczek, które mogą nadmiernie przyspieszyć perystaltykę jelit i sprowokować biegunkę. Przewód pokarmowy trzylatka nie będzie jeszcze gotowy na takie atrakcje.

Siedmiolatek pewnie może już kosztować figowych pyszności, ale zachowajmy umiar i zdrowy rozsądek - obserwujmy dziecko. Dobrze wiemy, że również u dorosłych jelita mają swoje fanaberie i wiek nie może być jedynym kryterium decyzyjnym.

Otwórzmy głowy i śmiało wprowadzajmy dzieci w świat smaków, zwłaszcza nieoczywistych. Uczyńmy z owoców i warzyw delicje by cieszyć się zdrowiem najmłodszych. Nawyki zaszczepione w dzieciństwie procentują w dorosłości. 

Ewa Koza, mamsmak.com  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dieta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy