Reklama

Spisek przemysłu cukrowego. Jak producenci oszukali świat?

Dzisiaj wiemy, że za duża ilość cukru w diecie prowadzi do otyłości. Ale przez dobrych kilka dekad uważano, że jedynym źródłem nadwagi jest spożywanie tłuszczu. Przekonanie to, powstałe w latach 60., nie było dziełem przypadku, a... celowych działań lobby przemysłu cukrowego, które zapłaciło za badania odwracające uwagę od ich produktów. Choć proceder ujawniono już w 2016 roku, wiedza o nim wciąż nie jest powszechna.

W roku 1967 na łamach szanowanego magazynu naukowego “New England Journal of Medicine" ukazał się raport z badań zespołu z Uniwersytetu Harvarda na temat szkodliwości zbyt dużej ilości tłuszczu w diecie. Naukowcy dowodzili w nim, że ograniczenie właśnie tego elementu obniża ryzyko chorób serca. 

Nie wspomniano jednak, że badanie sfinansowała grupa Sugar Research Foundation, czyli fundacja skupiona wokół badań na temat cukru - w praktyce będąca przedstawicielem lobby branży słodyczowej.

Dietetycy i lekarze jak mantrę powtarzają od lat, że pierwszym krokiem do zdrowego życia jest wyeliminowanie z diety tłuszczów trans i nadmiaru cukru. Świadomość na temat szkodliwości tego drugiego ciągle rośnie, choć dzisiaj już chyba każdy wie, że słodzone produkty są niezdrowe. 

Reklama

Wystarczy jednak, że przypomnimy sobie świat sprzed około 25 lat, kiedy mało kto wiedział tyle o negatywnych skutkach jedzenia zbyt dużych ilości słodzonych produktów. Ba, aż do niedawna niektóre mocno słodzone towary oznaczane były jako dietetyczne, jeśli tylko obniżono w nich zawartość tłuszczu.

To między innymi skutek działań wspomnianej grupy Sugar Research Foundation, która w latach 60. sfinansowała szereg badań, mających na celu wskazanie tłuszczów jako głównego źródła problemu otyłości i schorzeń układu krążenia.

Właściwie autorzy badania opisanego w 1967 nie stwierdzili wprost, że cukier nie prowadzi do nadwagi, a jedynie, że badania skupione wokół jego wpływu na zdrowie ludzi są niejasne, natomiast te dotyczące tłuszczu bezpośrednio wiążą jego spożywanie z chorobami serca. 

To wystarczyło przedstawicielom branży, aby rozpocząć szeroko zakrojoną kampanię na rzecz zrobienia z tego drugiego makroskładnika wroga numer jeden. A ludziom do tego, żeby jeść i pić cukier na potęgę.

Pierwszy raz sprawę tę poruszono w 2016 za sprawą grupy badaczy z San Francisco, którzy opublikowali w czasopiśmie "JAMA Internal Medicine" tekst na temat działań SRF. Ich zdaniem artykuł z 1967 był jedynie wynikiem analizy przeprowadzonych wcześniej badań i eksperymentów. Zespół z San Francisco stwierdził także, iż raport z 1967 nie był jedynym, w którym lobby słodyczowe maczało swoje palce. Proceder ten trwał ponoć kilkadziesiąt lat. - To był bardzo sprytny ruch ze strony przedstawicieli przemysłu cukrowego - skomentował sprawę współautor artykułu z 2016, Stanton Glantz w wywiadzie dla "The New York Times". - Taki tekst, który ukazał się na łamach poczytnego i szanowanego czasopisma może skierować dyskusję na odpowiednie tory.

Jak przyznali naukowcy odpowiedzialni za wskazanie nieetycznych działań SRF, śledztwo nie należało do najłatwiejszych. Po części przez to, że wiele osób związanych ze sprawą już nie żyje. Na pewno można wykluczyć ewentualność ingerencji grupy w sam artykuł z 1967. Z drugiej strony nie pozostawia wątpliwości fakt, że to właśnie SRF ufundowała badania, których wynikiem był wspomniany tekst.

Jak pisze serwis "NPR" punktem wyjścia była notatka ze spotkania naukowców z Harvarda z szefem fundacji, który w 1954 wyjaśniał zalety działań na rzecz popularyzacji cukru i “liczne możliwości biznesowe" z tym związane. W swoim wystąpieniu przekonywał on, że skoro ze względu na zdrowie Amerykanie powinni ograniczyć spożycie tłuszczów, to będą musieli go czymś zastąpić. Tę lukę wypełnić miał właśnie cukier.

Na drodze stanęła jednak, o ironio, nauka, którą szef SRF chciał się posłużyć. Kilka lat po prezentacji planu zasłodzenia społeczeństwa USA, zaczęły pojawiać się raporty na temat szkodliwości cukru w kontekście otyłości. Wtedy powstała idea przeprowadzenia ataku na tłuszcz poprzez połączenie go z chorobą niedokrwienną serca.

Wprowadzenie w życie tego pomysłu kosztowało 50 tys. dolarów, co w połowie lat 60. było sporą sumą, i umieszczenie członka harwardzkiego wydziału Public Health Nutrition Department w zarządzie fundacji. 

To wystarczyło, aby SRF miała wpływ na przebieg badań. Jak pisze Glantz i jego koledzy, to fundacja wskazywała konkretne raporty i eksperymenty, które miały zostać przeanalizowane przez naukowców. Wybierano takie, które z jednej strony były wystarczająco wiarygodne, ale z drugiej nie wskazywały jednoznacznie na związek pomiędzy otyłością a spożywaniem cukru.  

Operacja zajęła dłużej niż początkowo zakładano, gdyż jak na złość w tym samym czasie ukazywało się wiele tekstów na temat szkodliwości spożycia słodzonych produktów. Ostatecznie pracę opublikowano w 1967. Z jej lektury wynika, że nie ma dowodów na wpływ cukru na zwiększone ryzyko wystąpienia problemów z sercem, natomiast są na to, by powiązać jedzenie tłuszczu z tego typu schorzeniami.  

Kilka dni później wiceszef SRF napisał do jednego z naukowców, zajmujących się badaniami: "Zapewniam pana, że to jest dokładnie to, o czym myśleliśmy. Nie mogę doczekać się, kiedy praca zyska większy rozgłos".

50 lat później w rozmowie z "The New York Times" badacze z San Francisco wskazali na liczne błędy w metodologii i stosowanie podwójnych standardów przez ich kolegów z Harvarda pół wieku wcześniej.  Ich zdaniem pracom poświęconym spożywaniu cukru poświęcono paradoksalnie o wiele więcej uwagi.

Tak, aby wskazać najmniejsze niedociągnięcia lub czynniki zewnętrzne, które uniemożliwiały powiązanie tego składnika z chorobami serca. Nie uczyniono tego jednak w przypadku badań na temat tłuszczu - jeśli któryś raport wspominał tylko o tym, że może powodować on problemy z układem krążenia, od razu traktowano to jako jednoznaczny wniosek. 

Jako przykład podano odrzucone prace traktujące o skutkach ograniczenia cukru i zastąpienia go warzywami lub wyniki eksperymentu na szczurach poddanych diecie ubogiej w tłuszcz, a bogatej w cukier. Powód był prosty - ich autorzy wskazywali na benefity z tytułu ograniczenia słodzonych produktów lub na szkodliwość spożywania ich w nadmiarze. Tych samych rygorystycznych kryteriów, na podstawie których zanegowano wcześniej wiarygodność wielu projektów, nie zastosowano w przypadku badań skupionych na skutkach spożycia tłustych potraw. 

Fundacja Sugar Research Foundation ostatecznie wyewoluowała w stowarzyszenie Sugar Association, które nadal działa na rzecz promocji słodyczy i słodzonych napojów. Dzisiaj jednak nie robią tego w aż tak oczywisty sposób. 

Spreparowane badania z przeszłości tłumaczą współcześnie w dość niezgrabny sposób tym, że w owych czasach świat nauki nie respektował standardów transparentności, jakie widzimy dzisiaj. W oświadczeniu na ten temat pojawiło się również stwierdzenie, jakoby źródłem nieporozumień był brak dialogu na rzecz wiarygodności badań finansowanych przez podmioty komercyjne. 

Wychodziłoby więc na to, że manipulowanie badaniami tak, aby ich wynik był korzystny dla konkretnych graczy na rynku nie jest niczym złym, o ile pozwalają na to ogólnie przyjęte standardy, a podjęcie takich działań to nie wina lobbystów, a "braku dialogu". Jednak nie trzeba tęgich głów, aby uświadomić sobie, że dla Sugar Association tłumaczenie się z działań sprzed 50 lat to sprawa marginalna. Liczy się to, że przez pół wieku udawało im się, z większym lub mniejszym powodzeniem, zwodzić opinię publiczną. 

Przeczytaj także:

Jak się odzwyczaić od cukru?

Cukier: Wróg numer jeden zdrowia i sylwetki

Jak obniżyć cukier domowym sposobem?

Sałatki imprezowe, które zachwycą twoich gości

Pyszne przekąski do zrobienia w 15 minut

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: cukier
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy