Witamina D wszyscy mamy jej za mało!
To mit, że jest niezbędna tylko małym dzieciom! Równie ważna jest dla dorosłych, a prawie wszyscy mamy jej za mało - ostrzega reumatolog, doktor Monika Olczak-Pruc, która pracuje w Mokotowskim Centrum Osteoporozy w Warszawie.
Iwona Milewska: - Mamy teraz modę na witaminę D?
Dr Monika Olczak-Pruc: Bomba wybuchła w 2009 roku, kiedy badania poziomu witaminy D przeprowadzone w wielu krajach wykazały ogromne jej niedobory. Wyniki tych badań skojarzono z częstotliwością występowania pewnych chorób i okazało się, że nie jest to przypadkowa zbieżność.
Jakie to choroby?
- Dotąd łączyliśmy witaminę D z profilaktyką krzywicy u dzieci oraz osteozdrowieporozy i osteomalacji u dorosłych. Dalsze badania pokazały, że podnosi ona odporność organizmu. Weźmy jesienne nasilenie infekcji dróg górnych oddechowych. Dziś wiążemy go nie tylko z nagłym ochłodzeniem, ale i spadkiem poziomu witaminy D w organizmie, gdy jesienią zaczyna nam brakować słońca. Trwały jej niedobór oznacza także większą podatność na choroby autoimmunologiczne, w tym choroby tarczycy. Witamina D umożliwia wchłanianie wapnia, ale też poprawia napięcie mięśniowe i koordynację ruchową. Chroni więc przed upadkami. Zmniejsza ryzyko chorób cywilizacyjnych: układu krążenia i nowotworowych, w tym raka piersi, jelita grubego, prostaty.
Dlaczego nam jej brakuje?
- Organizm wytwarza ją w skórze pod wpływem promieni słonecznych, ale my możemy z tego korzystać tylko od maja do września. W pozostałe miesiące roku na naszej szerokości geograficznej słońce jest zbyt nisko, by ten proces zachodził. A latem używamy kosmetyków z filtrami, które blokują syntezę witaminy D w skórze. Chronimy się w ten sposób przed czerniakiem, ale równocześnie narażamy na permanentny brak witaminy D. Szacunkowo problem ten dotyczy miliarda ludzi na świecie! Nawet dzieci w Kalifornii mają jej za mało, bo od stóp do głów są smarowane kremami z mocnymi filtrami.
Co wobec tego powinniśmy robić?
- Wiosną oraz latem wystarczy wystawić na słońce przedramiona i twarz na 10-15 minut dziennie. Taka ilość słońca nie narazi nas na niebezpieczeństwo raka, a zapewni wystarczającą ilość witaminy D. Potem można się posmarować kremem ochronnym.
Za nami słoneczne lato. Podreperowaliśmy trochę nasze zasoby?
- Jeśli nie spędzaliśmy całych dni w domu, można założyć, że tak. Organizm jest mądry i robi zapasy. Gromadzi prowitaminę D w naskórku i aktywizuje ją w miarę potrzeb. Dlatego nie ma możliwości przedawkowania witaminy D. Ale nie jest tak, że im większą część ciała wystawimy, tym większe zapasy zgromadzimy. Ważne jest to, jak często wychodzimy na słońce, a nie jednorazowe "smażenie".
Na jak długo wystarczą te zapasy?
- W tej chwili są już na wyczerpaniu. Dlatego koniec jesieni i początek zimy to najlepszy czas, aby zacząć suplementację witaminy.
Skąd możemy wiedzieć, że mamy jej za mało?
- Trzeba sprawdzić poziom witaminy D w surowicy, ale to płatne badanie. Natomiast można założyć, że każdy z nas, dzieci i dorośli, na początku zimy ma już niedobór witaminy D. Słońca brakuje, nie ma też możliwości pokrycia całego zapotrzebowania dietą. Trzeba więc przyjmować preparaty z witaminą D. O tym, że możemy mieć jej zbyt mało, świadczy złe samopoczucie, uczucie przemęczenia, kiepski nastrój, gorsza koordynacja ruchów, bóle mięśni i kości niewiadomego pochodzenia.
Czy można ją brać bez zaleceń lekarza?
- Zimą dawka do 1000 jednostek jest bezpieczna. Dzięki niej zdrowy człowiek nie będzie miał niedoboru, nie ma też obawy przedawkowania. Kupimy ją w aptece bez recepty. Dobry jest tran, który oprócz witaminy D zawiera cenne kwasy omega. Ale podkreślam - tylko zimą, bo wiosną i latem, jeśli wychodzimy na słońce, suplementowanie już nie jest potrzebne.
Jakie choroby mogą powiększać niedobory?
- Na przykład otyłość. Witamina D rozpuszcza się w tłuszczu. Komórki tłuszczowe zamykają ją i nie pozwalają jej wykorzystać. Dlatego osoby z dużą nadwagą mają niedobory częściej niż inni. Konieczne jest wtedy podawanie bardzo dużych dawek, nawet do 4000 jednostek, oczywiście wyłącznie pod kontrolą lekarza.