Reklama

Benedykt XVI: Przed abdykacją spał spokojnie

Gdy ogłosił swoją rezygnację, świat dosłownie wstrzymał oddech. 16 kwietnia będzie obchodził swoje dziewięćdziesiąte urodziny.

- Szok został przez Ojca wkalkulowany w moment abdykacji? - pytał niedawno papieża Benedykta XVI dziennikarz Peter Seewald, przeprowadzając z nim wywiad. - Tak, zakładałem go, owszem - brzmiała spokojna odpowiedź. - Ale mogłem liczyć na pomoc Boga i wyczerpująco z Nim o tym porozmawiać - dodawał.

O jego decyzji rezygnacji z funkcji bycia papieżem wiedziały tylko cztery osoby, w tym brat Georg. Kiedy 11 lutego 2013 roku Benedykt XVI ogłosił swoją rezygnację, wiadomość lotem błyskawicy obiegła cały świat. Wierni byli zaskoczeni i zszokowani. To trzeci taki przypadek w całej historii Kościoła, ostatni miał miejsce prawie 600 lat temu. Spekulowano o różnych przyczynach tej decyzji.

Reklama

Papież jednak wielokrotnie zdecydowanie zaprzeczał, by miała ona coś wspólnego z aferą czy szantażem. Takie informacje określił jako "zupełny nonsens". Zaprzeczył, by była związana np. z aferą Vatileaks, czyli kradzieżą dokumentów z biurka papieża przez papieskiego kamerdynera Paola Gabriela. Co ciekawe, sąd watykański skazał go na 18 miesięcy więzienia, a Benedykt XVI ułaskawił go już po dwóch miesiącach. Papież przyznał, że po prostu brakowało mu już sił, a ostateczną decyzję o ustąpieniu podjął w czasie wakacji w 2012 roku.

Po wyczerpującej pielgrzymce do Meksyku i na Kubę lekarze stwierdzili, że o długich lotach na inne kontynenty nie może być mowy. Papież z żalem myślał o tym, że nie będzie mógł uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży, zaplanowanych na lipiec 2013 roku w Brazylii. - Stało się dla mnie oczywiste, że muszę się wycofać. Doszło do mnie, że nie dałbym rady - opowiadał Benedykt XVI dziennikarzowi. Po długiej rozmowie z Bogiem podjął nieodwołalną decyzję o rezygnacji i wtedy poczuł się spokojny: - Nie byłem wówczas rozczarowany czy rozgoryczony. Przeciwnie, dzięki Bogu, panował nastrój przełomu. Mogłem przekazać ster następcy.

Na pytanie, czy spodziewał się, że jego następcą będzie kardynał Bergoglio, odpowiedział: - Nie, nigdy nie myślałem, że on zostanie papieżem. Ale byłem mile zaskoczony jego serdecznymi kontaktami z ludźmi.

Abdykacja 11 lutego miała dla Benedykta wymiar symboliczny. To święto Matki Boskiej z Lourdes i jak podkreśla papież senior, wybór akurat tego dnia był celowy. Także to, co działo się po abdykacji, zostało starannie zaplanowane. Otóż następnego dnia cała kuria z papieżem wybrała się na rekolekcje wielkopostne. Odbywały się one w ciszy, przebiegły na modlitwie, milczeniu i słuchaniu, dlatego uniknięto komentarzy i plotek. A gdy wybrano już papieża Franciszka, Benedykt miał okazję pożegnać się z wiernymi podczas audiencji generalnej. Po niej wsiadł do helikoptera, by odlecieć do Castel Gandolfo. W tym momencie w Watykanie i Rzymie zabiły wszystkie dzwony. A gdy papież wzniósł się nad miasto, zobaczył wielki napis w jego ojczystym języku na jednym z dachów: Vergelt's Gott (Bóg zapłać). Do dziś, gdy to wspomina, głos łamie mu się ze wzruszenia.

Od czterech lat Benedykt XVI mieszka w Watykanie w klasztorze Mater Ecclesiae. Po raz pierwszy w historii Kościoła obecny i były papież żyją kilkaset metrów od siebie. Modlitwa i bycie blisko z Bogiem wypełniają Benedyktowi XVI większość dnia. - Według pań, które pomagają Ojcu Świętemu, teraz odwiedza go więcej osób niż w czasie pontyfikatu! - zauważa ks. abp Mieczysław Mokrzycki. Papież senior słucha też ulubionej muzyki Mozarta, gra na fortepianie, czyta książki, rozmawia przez telefon z bratem Georgiem i przegląda korespondencję.

Ostatnio, ze względu na trudności z poruszaniem, ograniczono papieskie spacery po watykańskim ogrodzie. Brakuje mu tego, bo każdego dnia spotykał się tam z kotami: Contessą i Zorro. Ojciec Święty jest jak świeca, która powoli i spokojnie gaśnie. Benedykt XVI nie unika rozmów o śmierci. Przyznał, że myśli, iż "zbliża się koniec" i próbuje przygotować się do tego momentu. Pytany, czy boi się śmierci, odpowiedział: - Tak. Po pierwsze chodzi o obawę, że będzie się ciężarem dla ludzi, (...), a z drugiej strony, przy całej ufności, jaką żywię do Boga, im bliżej jestem Jego oblicza, tym bardziej zdaję sobie sprawę, jak wiele popełniłem błędów.

Benedykt XVI prosił, by jego wywiad przed publikacją zaakceptował papież Franciszek. Ten przeczytał książkę i napisał do papieża seniora, że skrytykuje tylko jedną rzecz, mianowicie określenie "ostatnie rozmowy", bo wcale nie chce, żeby były one ostatnie.

Krzysztof Tadej


Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy